Posłuchaj: Konrad Piasecki: Czy dwójka policjantów może nagle rozpłynąć się, zapaść jak kamień w wodę? Marek Biernacki: To dziwna i smutna sprawa, niewyobrażalna w XXI wieku i w państwie demokratycznym, w państwie, w którym policja powinna funkcjonować bardzo dobrze. A ma pan jakąś hipotezę na temat ich zniknięcia? Co się z nimi mogło stać? Trudno mi stawiać jakąkolwiek hipotezę. Mam tylko nadzieję, że ci policjanci są żywi i cali. Cały czas mam taką nadzieję, że przez niekompetencję w ministerstwie MSWIA tym policjantom nic się nie stało. No właśnie - niekompetencja w MSWiA. To, co się tam dzieje jest zadziwiające. Najpierw słyszeliśmy, że ta dwójka policjantów wypełniała jakąś ważną misję - eskortowali dyrektora departamentu w jakiejś ważnej kwestii. Potem mówiono, że wyjechał do Rumunii. A potem okazało się, że nie było żadnej misji, a on nie wyjechał. Resort teraz nabrał wody w usta. Przy tej sprawie ministerstwo straciło całkowicie wiarygodność. Widać wyraźnie, że sprawę próbowano tuszować, że to policjanci tę sprawę w jakiś sposób nagłośnili, wskazali na wielki skandal, jaki się dzieje. Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę, która ma według mnie fundamentalne znaczenie na traktowanie policjantów przez obecną ekipę. Nie podmiotowo, a przedmiotowo. Dyrektor departamentu MSWiA: "Podwieźcie mnie" i go podwożą. Ale to policjanci wydali ten rozkaz podwiezienia go do domu, ich zwierzchnik. Ten policjant nie mógł inaczej zrobić. Dawniej może by zrobił, ale nie w tym momencie, gdy ten policjant jest po prostu ubezwłasnowolniony przez resort, gdzie służba policyjna jest traktowana z lekceważeniem. Nie chcę mówić, że z pogardą, ale jak to się mówi - "z buta". Wierzy pan, że ich zniknięcie może mieć jakikolwiek związek z tym, co robił Tomasz Serafin, który już został odwołany? W żadnym wypadku. To jest kolejna medialna historia, która miała w jakikolwiek zmniejszyć ostrze krytyki mediów. A co pan sądzi o tej hipotezie, że ta dwójka zniknęła, bo chciała w ten sposób pokazać, jak jesteśmy traktowani, jak chłopcy na posyłki, wobec tego znikniemy, zrobi się afera i ktoś wreszcie przejrzy na oczy. Że ta afera przerosła ich samych wyobrażenie? To by świadczyło o zdesperowaniu w policji - że są już tak zdesperowani tym systemem, który funkcjonuje - na zewnątrz ma świetny PR, a wewnątrz dzieje się bardzo źle. Nie obawia się pan, że ta sprawa będzie, jak z Archiwum X - na wieki pozostanie tajemnicą i zagadką? Wydaje mi się, że to niemożliwe. Dwie osoby, samochód nie mogą tak wyparować, nie mogą tak zginąć w środku kraju, w środku wielkiej aglomeracji warszawskiej. Teraz, przechodząc na płaszczyznę czysto polityczną: to, że Jan Rokita nie zostanie szefem klubu - to wiemy obaj, prawda? Jeszcze nie wiem, ponieważ nie było klubu, klub dopiero się odbędzie. No ale się domyślamy. To, że Zbigniew Chlebowski będzie tym, który zostanie szefem klubu - tego też się obaj domyślamy, prawda? Wszystko zależy od woli klubu. A jakie, pańskim zdaniem, będą losy samego Rokity? Ja mam żal, że dyskusja na ten temat odbywa się po kampanii wyborczej, po wyborach, które Platforma wygrała. Platforma powinna zająć się analizą sukcesu i przegranych miejsc, w których przegrała. Warto pamiętać, że przegrała w Krakowie, i to w I turze. Jak zawsze zresztą, bo w Krakowie wy zawsze przegrywacie. I to już w I turze. I nad tym warto się zastanowić. Wiem, że troszeczkę mówię z mojego regionu pomorskiego, gdzie Platforma wygrywa, gdzie zawsze prawa strona bezkonkurencyjnie wygrywa. Ale Platforma nie dorosła do tej wielkiej partii, jaką chce być, bo taką dyskusję toczy tak publicznie. To sekowanie i rugowanie Rokity podoba się panu? Pan temu przyklaskuje? Nie chcę powiedzieć, że jest sekowanie i rugowanie Rokity. Uważam, że tutaj potrzebna jest męska rozmowa między Donaldem i Jankiem - twarda rozmowa w klubie, żeby wyjaśnić sobie wszystkie sprawy. Jak słyszę, że Rokita ma być marszałkiem woj. zachodniopomorskiego, to dla niego - niedoszłego premiera z Krakowa - to jest chyba sekowanie i rugowanie. Może na otarcie łez, ale jednak. Wie pan, byłem samorządowcem i do dzisiaj się uważam za samorządowca, wiec trudno mi się na ten temat wypowiadać. Wydaje mi się, że tak, że miejsce Janka Rokity na pewno jest tutaj w Warszawie. On jest tym zwierzęciem politycznym, które jest świetne i w mediach, i na salonach. Pan wie, że pana się wymienia jako jednego z czołowych stronników Jana Rokity? Na pytanie "Kto odejdzie z Rokitą, jeśli Rokita by odchodził?" najczęściej słyszę odpowiedź: Marek Biernacki. Odszedłby pan rzeczywiście? Jestem konserwatystą, ale też mam taką, niektórzy mówią zaletę, ale bardzo dużo ludzi mówi: wadę w polityce. Chorobę, która nazywa się lojalność. I wobec kogo jest pan lojalny? Wobec Rokity czy wobec Tuska? Jestem lojalny wobec Platformy. A jeśli ta Platforma się podzieli? Na razie Platforma się nie podzieliła, Platforma się nie podzieli i jestem przekonany, że Platforma wygra wybory parlamentarne. A koalicja z lewicą wypchnęłaby pana z Platformy? Taka koalicja jak na razie nie wchodzi w rachubę. Nie, wchodzi. Nie, na razie nie wchodzi w rachubę. Tu i ówdzie wchodzi. To są wybory samorządowe, które rządzą się całkiem inną logiką. Chcę powiedzieć, że w Pomorskiem członkowie PiS-u, obecnie Jacek Kurski miał przez 3 lata koalicją z SLD. A gdyby wchodziła w grę koalicja centralna, koalicja rządowa z lewicą po wyborach, to by dla pana było no paseran? Platforma wygra na tyle, że będzie rządzić sama w państwie - w to wierzę. Zawsze w to wierzycie i nigdy to się nie sprawdza. Do trzech razy sztuka. Konrad Piasecki: Dziękuję bardzo.