Bartłomiej Sienkiewicz ustawił w szeregu byłego żołnierza GROM
- Należy rozważyć czy na potrzeby obrony (ojczyzny - red.) można wykorzystać 600 tys. legalnych, prywatnych posiadaczy broni (...). Można z tej liczby stworzyć coś w rodzaju drugiej rezerwy - podczas kongresu PO proponował Bartłomiej Sienkiewicz, niegdyś szef MSW. Jak się jednak okazuje, to najpewniej nie on wymyślił tę koncepcję. Kiedy autor propozycji, były żołnierz GROM, nie chciał, by została ona zaprezentowana, polityk odpowiedział: "Nie ma pan władzy mówić posłowi, co może, a czego nie może mówić".

Politycy największej partii opozycyjnej spotkali się podczas stołecznej konwencji programowej "Bezpieczna Polska" w ostatnią sobotę. Jednym z mówców był właśnie Bartłomiej Sienkiewicz. W trakcie swojego przemówienia zwrócił uwagę na możliwości prywatnych, legalnych posiadaczy broni, których jest ponad pół miliona. Jak mówił, takie osoby nie podlegają mobilizacji, a mogą tworzyć oddziały wartownicze pod nadzorem Żandarmerii Wojskowej czy policji. To tylko jeden z zaprezentowanych postulatów i część sześciominutowej wypowiedzi, ale po wystąpieniu polityka, wokół koncepcji pojawiły się kontrowersje.
Pomysł sprzed czterech lat
Wykorzystanie prywatnych i legalnych właścicieli broni w razie napaści na Polskę to pomysł, który powstał jeszcze w 2018 r. Koncepcję opracowali weterani i byli funkcjonariusze służb. Jednym z nich jest Paweł Moszner - instruktor strzelectwa, niegdyś policjant i oficer elitarnej Jednostki Wojskowej GROM.
- Projekt został przedstawiony kilku osobom, m.in. posłom z różnych partii. Spotkaliśmy się z szefem sejmowej komisji obrony Michałem Jachem z PiS czy Cezarym Tomczykiem z PO - w rozmowie z Interią mówi Moszner. - O dziwo, wszyscy go chwalili i określili jako wartościowy. Tylko do dziś dnia nikt z tym nic nie zrobił - dodaje z przekąsem. Jak usłyszeliśmy, projekt ulegał modyfikacjom, zgodnie ze wskazaniami prawników i Konwencjami Genewskimi.

Oczywiście główne założenie bazuje na tym, aby w razie agresji wykorzystać legalnych użytkowników broni. - Biorąc pod uwagę braki kadrowe w policji, wykorzystanie tysięcy ludzi, którzy posiadają broń i mają duże umiejętności w posługiwaniu się nią, wydaje się ważną możliwością wsparcia policji. Zauważyłem takie wsparcie w Kijowie - przekazał były GROM-owiec.
Jak opowiada nasz rozmówca, do drugiej linii rezerwy mieliby należeć wyłącznie ochotnicy. - Nigdy nie było pomysłu przymusowego wcielania ludzi do takiej rezerwy, ani przejmowania na własność tej rezerwy prywatnej broni. Idea polega na odruchu patriotycznym, który obserwujemy w tej chwili w Ukrainie, gdzie tysiące ludzi chwyciło za broń wydaną im w wolny sposób przez państwo - usłyszeliśmy od Mosznera.
W opinii wojskowego i policjanta, najgorszym z możliwych rozwiązań w czasie potencjalnej agresji byłoby odebranie przez państwo prywatnej broni obywatelom. W swojej koncepcji zwraca uwagę, że właśnie tak wydarzyło się w 1939 r. podczas inwazji hitlerowskich Niemiec na Polskę. - Dzisiaj rozbrajanie polskich obywateli należałoby traktować jak zdradę - uważa Moszner.
Poza wykorzystaniem legalnych właścicieli broni chce również zniesienia ograniczeń dotyczących sprzedaży obywatelom kamizelek kuloodpornych, hełmów i innych środków ochrony balistycznej oraz rozważenia propozycji ustawowego umocowania pozwolenia na broń do celów proobronnych. W praktyce pozwoliłoby to na zakup jednej sztuki broni długiej w kalibrach NATO i odpowiedniej amunicji.
Pośrednikiem Maciej Lasek
Jak się dowiedzieliśmy, kontakt z Sienkiewiczem zaproponował Maciej Lasek, były szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, a obecnie poseł Platformy. Panowie znali się, bo Moszner doradzał Laskowi jako ekspert od spraw obronności.
- Od kilku tygodni dyskutowaliśmy o tej koncepcji. Żadnych ustaleń nie było, ale sam pomysł, żeby wykorzystać prywatnych posiadaczy broni: ostrzelanych, doskonale wyposażonych, jako drugą linię rezerwy, wyszedł od Mosznera. Jest godny rozważenia, zwłaszcza w tych trudnych czasach - mówi Interii Lasek.
Poseł PO podkreśla, że nie wie, jakie były decyzje odnośnie do wykorzystania pomysłu byłego komandosa. Opozycja obawia się bowiem kopiowania ich rozwiązań przez PiS. - Nie wiem, jak wyglądała komunikacja między panami. Byłem na kongresie, słyszałem to, co zostało powiedziane. To jedyny mój komentarz, bo nie ja kongres organizowałem - powiedział Interii Lasek.
Dlaczego Moszner najpierw przekazał swój projekt, a później się rozmyślił? Jak twierdzi, wszystko zmieniła rozmowa z Bartłomiejem Sienkiewiczem, który zadawał mu takie pytania, jakby nie miał pojęcia, o czym mówi.
- Byłem w szoku, kiedy pytał mnie czy my, strzelcy, posiadamy broń długą. Nie wiedział też czy w czasie wojny państwo może konfiskować broń. Odesłałem go do legislatorów, a ten błyskawicznie zakończył rozmowę - usłyszeliśmy od byłego GROM-owca. - Po głębokim przemyśleniu zdecydowałem, że PO nie zasługuje na zaufanie w tej sprawie i może wykorzystać nasze inicjatywy do zwiększenia własnego poparcia. To byłoby niegodne, bo inicjatywa jest ponad podziałami, patriotyczna. Będziemy zwracać się do Prezydenta RP - dodał nasz rozmówca.
Sienkiewicz ustawia w szeregu
Jak przekazał nam Paweł Moszner, tuż przed konwencją zdecydował, że nie chce by ktoś nieprofesjonalny przedstawiał jego projekt. Wysłał więc SMS-a, w którym domagał się, żeby Bartłomiej Sienkiewicz go nie prezentował.
"Mam kontakty ze środowiskiem strzeleckim i znam te pomysły od dawna. Chciałem od pana wiedzy eksperckiej, której nie wykorzystałem" - odpowiedział były szef MSW. "Poza tym nie ma pan władzy mówić posłowi, co może, a czego nie może mówić. W razie wątpliwości proszę zaglądnąć do konstytucji" - dorzucił.
Interia wielokrotnie próbowała poprosić o komentarz Bartłomieja Sienkiewicza. Po raz pierwszy poprosiliśmy go o rozmowę we wtorek popołudniu. W czwartek rano (dzisiaj) polityk obiecał, że będziemy mogli porozmawiać tuż po godz. 11, kiedy będzie miał więcej czasu w Sejmie. W umówionym terminie przestał jednak odbierać telefony.
Skąd wziął się pomysł na skorzystanie z legalnych użytkowników broni jako drugiej linii rezerwy? Należy do pana czy Pawła Mosznera? - zapytaliśmy w wiadomości tekstowej. Do czasu publikacji artykułu nie uzyskaliśmy jednak żadnej odpowiedzi.
Jakub Szczepański