Elżbieta i Piotr W. pragnęli dziecka. Gdy w 2002 roku pani Elżbieta zaszła w ciążę, aż do rozwiązania pozostawała pod stałą opieką ginekologa specjalisty i stan kobiety oraz dziecka nie budził żadnych zastrzeżeń. Poród siłami natury miał miejsce w szpitalu w Jaworznie 24 stycznia 2003 roku. Chłopiec ważył 3950 g i w dziesięciostopniowej skali Apgar został oceniony na 8 punktów. Mimo niezbyt wysokiej oceny, lekarze nie stwierdzili u chłopca żadnej patologii, a jedynie wzdęcie brzucha. Gdy objawy wzdęcia utrzymywały się przez dłuższy czas, podejrzewając niedrożność przewodu pokarmowego, skierowano noworodka do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka i Matki. Dziesiątego dnia pobytu w Centrum przeprowadzono badanie o charakterze biopsji jelita grubego (BAC), które pozwoliło ustalić, że chłopiec cierpi na chorobę Hirschsprunga. 17 lutego małemu pacjentowi przeprowadzono zabieg polegający na wyłonieniu sztucznego odbytu ponad odcinek bezzwojowy. Jak wynika z dokumentacji medycznej, podczas leczenia pooperacyjnego doszło do zakażenia uogólnionego organizmu. 12 marca Michał został wypisany do domu. - Wiedzieliśmy, że w niedługim czasie będzie konieczna druga operacja polegająca na odtworzeniu fizjologicznej ciągłości przewodu pokarmowego - mówi Piotr W., ojciec Michała. - Podczas pobytu w domu syn rozwijał się prawidłowo. Szybko zaczął chodzić i mówić pojedyncze słowa. Nie przeszkadzało mu nawet to, że ma przymocowany do ubranka worek stomijny. Syn miał pecha 2 września mały pacjent został ponownie przyjęty do GCZDiM, gdzie 13 listopada przeprowadzono zaplanowaną wcześniej operację. - W trakcie zabiegu doszło do zatrzymania krążenia - wspomina pan Piotr. - Później dowiedziałem się, że podczas znieczulania, gdy anestezjolog dokonał wkłucia i usiłował wprowadzić cewnik, ten przemieścił się w taki sposób, że podawane leki zamiast do żyły podobojczykowej trafiły do jamy opłucnowej, co wywołało zatrzymanie pracy serca i niedotlenienie. Lekarz neurolog z Centrum powiedziała nam, że syn miał pecha. To było całe tłumaczenie wybitnych specjalistów ze znanej kliniki. W maju ubiegłego roku rodzice dziecka złożyli pozew przeciw Górnośląskiemu Centrum Zdrowia Dziecka i Matki, w którym domagali się zasądzenia 400 tysięcy zł odszkodowania i zadośćuczynienia. W najbliższych dniach kwota roszczenia zostanie podwyższona o kolejne 300 tys. zł. - W trzy lata po operacji dziecko nie jest w stanie nawet prosto trzymać głowy. Nie może siedzieć, nie potrafi samodzielnie jeść, nie mówi. Nie wiemy, czy widzi. Pewne jest tylko to, że słyszy - dodaje Piotr W. - Żadne pieniądze nie są w stanie zrekompensować tej tragedii. Jednak szpital musi zapłacić nie tylko za wszystkie konieczne zabiegi rehabilitacyjne, jakie do końca życia czekają naszego syna, ale także zabezpieczyć przyszłość dziecka, gdy nas już zabraknie. W tej sprawie nie chodzi tylko o szkodę wyrządzoną Michałowi. Opiekując się synem, który absorbuje naszą uwagę przez 24 godziny na dobę, nie mamy z żoną normalnego życia. Nie możemy mieć drugiego dziecka. Żona nie może podjąć pracy. Nie rozumiem, dlaczego wobec tak oczywistych dowodów dyrekcja szpitala robi wszystko, żeby przedłużyć proces i uniknąć wypłacenia odszkodowania. W odpowiedzi na pozew rodziców Michała pełnomocnik szpitala wniósł o oddalenie powództwa w całości.