Wielu wydaje się, że odkupienie i zbawienie to pojęcia tożsame. Czy faktycznie? Terminy te używane są niekiedy zamiennie, bo ich znaczenie odnosi się do bardzo podobnej rzeczywistości. Oba mówią bowiem o Bogu, który wychodzi naprzeciw człowieka, by mu pomóc i się nim zaopiekować. Precyzując jednak, trzeba zauważyć, że zbawienie jest pojęciem szerszym i bardziej ogólnym. Oznacza ono uwolnienie człowieka przez Boga lub mówiąc ogólniej - bóstwo. Oznacza też dar życia wiecznego, jako owoc owego wyzwolenia. Pojęcie to zalicza się do podstawowych kategorii wszystkich religii, także tych niechrześcijańskich. We współczesnej teologii zbawienie rozumie się jako realizację pełni człowieczeństwa, jego ostateczne i zupełne szczęście. Mówiąc natomiast o odkupieniu w ścisłym języku teologicznym, mamy na myśli dzieło odkupienia, wykupienia z niewoli grzechów, które dokonało się przez życie i śmierć, mękę i wskrzeszenie Jezusa z martwych przez Boga Ojca. Wspomniał Brat o męce i śmierci. To m.in. ze względu na te pojęcia niektórzy kojarzą chrześcijaństwo z lękiem, strachem i cierpieniem. A przecież tak nie jest. Nauka Jezusa promienieje radością, miłością i nadzieją. Jak zatem w ten przekaz wpisuje się Chrystusowe zmartwychwstanie? Prawdziwa radość jest jak owoc dojrzewający w człowieku, w jego wierze i nadziei. Dokonuje się to w każdym czasie, nie tylko w święta Wielkiej Nocy. Chrystus zmartwychwstały wnosi w życie człowieka wierzącego coś z nastroju nieprzemijającego święta nadziei i radości, stąd trudno zgodzić się z obiegową tezą, że chrześcijaństwo jest religią lęku i strachu. Dowodem na to jest chociażby rzadko dziś dostrzegany zwyczaj paschalny "risus paschalis", oznaczający śmiech wielkanocny. Profesor Hryniewicz w jednych z artykułów opowiada, że "risus paschalis" był obecny w sposób szczególny w kulturze wschodniej. Dotyczy to zwłaszcza Kościoła ormiańskiego, w którym do dziś, gdy w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego diakon odczytuje z Ewangelii relację pierwszych świadków o zmartwychwstaniu, wszyscy obecni w świątyni wybuchają gromkim śmiechem. W Kościołach chrześcijańskiego Zachodu natomiast "risus paschalis" od XVI wieku przybrał formę wielkanocnego rozbawiania wiernych poprzez opowiadanie im jakiegoś dowcipu. Mimo, że początkowo zwyczaj ten był mocno krytykowany, przetrwał kilka stuleci. A jak to wygląda dziś? Obecnie inaczej traktuje się śmiech w teologii. Po Soborze Watykańskim II w niektórych krajach usiłowano przywrócić ten starodawny zwyczaj w sposobie wygłaszania homilii w okresie wielkanocnym. Paschalne przesłanie Ewangelii jest ściśle związane z radością, która może wyrażać się poprzez śmiech. Trudność polega jednak na rytualnym charakterze "śmiechu wielkanocnego". Z założenia powinien to być radosny śmiech ludzi ocalonych, którzy swoją wiarą i nadzieją dają świadectwo darowi wybawienia. Śmiech ten symbolizuje nadzieję na ostateczne zwycięstwo życia nad śmiercią. Gdy jednak nie rodził się on ze spotkania z Żyjącym na wieki, ale okraszany był żartami, zaczął tracić na swej przejrzystości i bardziej przypominać pogańskie święta związane z nastaniem wiosny. Z tego powodu mimo prób wskrzeszenia nie przyjął się w liturgii. Mówimy o radości płynącej z Chrystusowego zmartwychwstania. Jak to faktycznie z nim było, bo wszyscy w nie wierzymy, ale mam wrażenie, że do końca go nie znamy? Zmartwychwstanie rozpatrywane jest w kategoriach tajemnicy wiary, cudu, który wprawia w zachwyt zdziwienia, pozostając nie do końca możliwym do wyjaśnienia. Stąd rozpatrujemy je w kategoriach wiary, a nie wiedzy. Święty Paweł w Liście do Rzymian stwierdza: "bo to, że umarł, umarł dla grzechu tylko raz, a że żyje, żyje dla Boga" (Rz 6,10). Wskrzeszenie Jezusa z martwych jest przejściem do nowej formy egzystencji, dla której śmierć należy już do przeszłości. To wydarzenie jest podstawową wypowiedzią teologiczną. W swej niepowtarzalności jawi się wręcz jako niemożliwe do opisania, gdyż jest zdarzeniem w historii jedynym i bez analogii. Balthasar próbował opisać rzeczywistość zmartwychwstania w sposób zarówno poetycki, jak i naukowy. Porównał je do zjawiska ze świata optyki, mówiącego o tym, że białe światło rozszczepia się w pryzmacie na pojedyncze barwy. Te choć wciąż tworzą widmo, to jednak równocześnie pojawiają się w różnych, niekiedy pozostających nawet do siebie w opozycji kolorach. Gdy pragniemy opisać białe światło, do dyspozycji mamy tylko pojedyncze barwy widma. Ten wspaniały obraz może zapraszać nas także do poszukiwania i odkrywania wciąż na nowo tajemnicy wskrzeszenia z martwych. Podobnie jak w optyce, tak i w zmartwychwstaniu mamy barwy różnych opisów ukazywania się zmartwychwstałego, ale synteza i ostateczna prawda pozostają dostępne tylko oczom wiary.