Za czasów PRL były prawie w każdej gminie. Spółdzielcze przedsiębiorstwa "Samopomoc Chłopska" stanowiły ważny element socjalistycznej gospodarki rolnej. Sprzedawały artykuły spożywcze, przemysłowe, a także materiały budowlane i węgiel. Zajmowały się również skupem żywca oraz przetwórstwem spożywczym, prowadząc piekarnie, rzeźnie, masarnie, rozlewnie piwa, wytwórnie wód gazowanych, restauracje i bary. I choć wydawało się, że w realiach wolnego rynku znikną z gospodarczej mapy Polski, okazało się, że przetrwały i znalazły swoje miejsce. Ba, mają nawet szanse na rozwój. Przez lata dominowały na polskiej wsi. Większość z nas kojarzy je z tanimi restauracjami lub barami o wątpliwej renomie. Siedziba Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni "Samopomoc Chłopska" znajduje się w sercu stolicy. Stara, pochodząca jeszcze z czasów sprzed I wojny światowej kamienica należy do spółdzielczości. Podarował ją jej w okresie międzywojennym jakiś ziemianin. Po II wojnie światowej z budynku pozostał tylko fronton. Odbudowano go jednak i dziś dom uznany jest za zabytek. Spółdzielczość nie jest owocem gospodarki socjalistycznej. Pierwszą polską organizacją typu spółdzielczego było powołane przez ks. Stanisława Staszica Hrubieszowskie Towarzystwo Rolnicze Ratowania się Wspólnie w Nieszczęściach, założone w 1816 roku. Okres II Rzeczypospolitej był dla wiejskiej spółdzielczości handlowej okresem burzliwego rozwoju i wielu osiągnięć. W 1928 roku w Polsce były 2022 spółdzielnie rolno-spożywcze, a w 1937 - 2973. Skupiały one ponad 350 tysięcy osób. Po II wojnie światowej nastąpił intensywny rozwój wiejskiej spółdzielczości zaopatrzenia i zbytu. - W 1947 roku władze PRL stworzyły nową strukturę dla spółdzielczości - opowiada Henryk Dalecki, dyr. Zespołu Samorządu i Organizacji Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni "Samopomoc Chłopska", związany z działalnością spółdzielczą od 1972 roku. - W miejsce jednej organizacji "Społem" powstało wtedy osiem central spółdzielczych, w tym Centrala Rolnicza Spółdzielni "Samopomoc Chłopska", która podjęła działalność rok później. Potem wyłączały się różne spółdzielnie, np. mleczarskie, ogrodnicze, a w miastach - mieszkaniowe. Henryk Dalecki dodaje, że ówczesne władze uznały, iż w rolnictwie musi obowiązywać jakaś formuła. - I zaproponowano formułę spółdzielczą, gdyż nasze rolnictwo miało swoją specyfikę - stwierdza. - Większa część ziemi, w przeciwieństwie do innych krajów socjalistycznych, była bowiem w rękach prywatnych. Postawiono zatem na formułę jakby pośrednią, pomiędzy własnością państwową a prywatną.