Czy to możliwe, że policjant, który w swojej zawodowej karierze widział już prawie wszystko i doświadczył na własnej skórze brutalności i bezwzględności przestępców, boi się czegokolwiek? Okazuje się, że tak. To, czego boi się Sarchie, to nieludzkie zło. Takie, którego nie da się wyjaśnić w żaden racjonalny sposób. Autor stara się nam je przybliżyć i robi na tyle wiarygodnie, że kolejne akapity książki sprawiają, że na całym ciele mamy dreszcze. Niemożliwe? "Piekielne węże wpełzają w życie ludzi drobnymi, budzącymi grozę wydarzeniami, które mają w ludzkich sercach zasiać zwątpienie i strach - emocje, którymi karmią się złe moce. Na tym etapie demony dyskretnie zaznaczają swoją obecność - telefon może trzykrotnie zabrzmieć dzwonkiem nienaturalnie krótkim albo zbyt długim. Po podniesieniu słuchawki możesz usłyszeć nieludzki ryk, dziwne dźwięki, szum albo głuchą ciszę. I dokładnie wtedy ktoś trzykrotnie zapuka do twoich drzwi, lecz gdy je otworzysz, nikogo za nimi nie będzie. Możesz też słyszeć dźwięki zdecydowanie bardziej niepokojące: ktoś wyszepcze twoje imię, kiedy będziesz sam w domu, ktoś będzie ciężko oddychał ci do ucha albo usłyszysz, jak dziecko bądź zwierzę krzyczy przeraźliwie w straszliwej męce - wydając z siebie nienaturalny płacz przeszywający duszę" - to tylko jeden fragment książki, który znacznie pobudza naszą wyobraźnię. Sarchie snuje swoje opowieści w taki sposób, że to właśnie nasza wyobraźnia sprawia, że jego książka robi takie wrażenie. Słowa zamieniają się w obrazy, i są to takie wizje, że włosy na głowie stają dęba. Często nie wierzymy w to, że świat nadprzyrodzony może istnieć. Do bólu racjonalnie tłumaczymy sobie wszelkie niepokojące wydarzenia w naszym życiu. Sarchie udowadnia w swojej książce, że przychodzą czasem takie momenty, że rozum zaczyna nas zawodzić, a wszystko, w co do tej pory wierzyliśmy, przestaje mieć znaczenie. Książka "Zbaw nas ode złego" jest zbiorem niezwykłych historii. Prawdziwych przypadków osób i rodzin, których życie zmieniło się z dnia na dzień, a oni nie mieli nawet na to wpływu. Czytając o przypadku młodej, niewinnej dziewczyny opanowanej przez demona, toczymy w swoich myślach bitwę. Jest to bitwa pomiędzy tym co znane i wytłumaczalne, a tym, czego nasz rozum w żaden sposób nie potrafi pojąć. Kolejne przypadki przytaczane w książce przez nowojorskiego policjanta sprawiają, że nasze przekonania się zmieniają, zaczynamy wierzyć w to, co czytamy, a co ciekawsze, naprawdę zaczynamy się bać. Jest jeszcze jedna rzecz, do której próbuje przekonać nas Sarchie. To wiara w Boga. Policjant na kartach książki opowiada nam o swojej relacji z Bogiem i o wierze. O tym, jak czasem ciężko w niej wytrwać. Najtrudniej jest wtedy, kiedy życie rzuca nam kłody pod nogi i sprawia, że nie mamy siły wierzyć w nic. W słowach policjanta jest jednak coś przekonującego, coś co stawia Boga i religię w zupełnie innym świetle. "Nie obchodzi mnie, czy wierzycie w diabła - i tak będę się modlił, abyście wy i wasze rodziny nigdy nie doświadczyli jego gniewu i niesłabnącej nienawiści" - pisze Sarchie. A każdy czytelnik po przeczytaniu tej książki będzie mu wdzięczny za tę modlitwę. Ralph Sarchie, jest weteranem nowojorskiej policji. Pracuje na 46. posterunku w południowym Bronxie. Walczy na co dzień z najbardziej brutalnymi przestępcami, czasem nie przebierając w środkach. Zbrodnie popełniane przez ludzi nazywa jednak tylko "złem wtórnym". Według niego istnieje też "zło pierwotne". Katarzyna Krawczyk