To było jedno z najważniejszych śledztw. Miało odpowiedzieć na pytanie, kto wydał rozkaz zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki oraz kto i w jakich okolicznościach ten rozkaz wykonał. Miało odpowiedzieć, ale nie odpowiedziało, bo dokumenty płonęły, świadkowie ginęli w tajemniczych okolicznościach, a prowadzący sprawę prokurator Andrzej Witkowski w kluczowych momentach był odsuwany w atmosferze pomówień i szyderstw. Od 1984 roku wokół najgłośniejszej zbrodni PRL panuje zmowa milczenia, a kolejne ekipy rządzące - mimo wielu deklaracji - nie są w stanie jej przełamać. Amnezja Zbigniewa Ziobry Tę zmowę milczenia miał przerwać rząd Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński kilkakrotnie obiecywał, że jeśli PiS wygra, to on zrobi wszystko, aby sprawę morderstwa kapelana "Solidarności" wyjaśnić do końca. Zbigniew Ziobro - jeszcze przed nominacją na ministra sprawiedliwości - dał słowo, że jedną z pierwszych decyzji, które podejmie po objęciu stanowiska, będzie ponowne oddanie śledztwa prokuratorowi Witkowskiemu. Resort objął po kilku tygodniach, ale obietnicy nie dotrzymał. Zamiast tego, dziewięć miesięcy później powołał na swojego zastępcę prokuratora Przemysława Piątka z Katowic - który wcześniej, mimo nikłego doświadczenia w pracy śledczej, przejął sprawę śmierci księdza Jerzego. Udało mu się przesłuchać jedynie trzech mało istotnych świadków. Równie małą skuteczność Piątek wykazał w kwestii pilnowania dokumentów. Gdy nadzorował śledztwo, z IPN "wyciekły" ważne dokumenty (część z nich została zamieszczona w internecie). Wkrótce potem w tajemniczych okolicznościach zmarł jeden z kluczowych świadków. Był to rybak, który widział, jak 6 dni po oficjalnej dacie uprowadzenia nieznani mężczyźni wrzucali zwłoki kapłana do Wisły. Podlegli Piątkowi prokuratorzy IPN zaczęli czytać akta. - W tej chwili prokuratorzy zapoznają się z materiałem dowodowym - tę odpowiedź od wielu miesięcy słyszeli dziennikarze dociekający przyczyn braku postępów w śledztwie. Przemysław Piątek za każdym razem zapewniał, że wszystko przebiega prawidłowo. - To bardzo szerokie, wielowątkowe śledztwo obejmujące osoby sprawujące ważne funkcje w aparacie władzy PRL - mówił. - Każdy nowy trop jest przez nas dokładnie sprawdzany. Również prokurator Adam Sidor, który od kilku miesięcy zajmuje się sprawą, nie jest optymistą. - Na razie materiał dowodowy nie pozwala na postawienie zarzutów komukolwiek - mówi. To zaskakująca informacja, bowiem w 2004 roku, tuż przed swoim odejściem, prokurator Witkowski na podstawie tego samego materiału dowodowego planował postawienie zarzutów samemu generałowi Kiszczakowi. Spór o wróżbitów Zbigniew Ziobro nie ma sobie nic do zarzucenia. - Śledztwo w tej sprawie się toczy w trybie przewidzianym ustawą - powtarzał konsekwentnie od 2005 roku. Zaś pod adresem prokuratora Witkowskiego nie kryje słów gorzkich, zarzucając mu m.in. fakt, że w śledztwie przesłuchiwał... wróżbitów. Tego samego argumentu używał dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski, który konsekwentnie broni oficjalnie obowiązującej wersji zdarzeń. - W przesłuchaniach prowadzonych przez Witkowskiego są kompromitujące go jako prokuratora błędy i uchybienia - twierdzi Czuchnowski. Tymczasem przesłuchania dwóch radiestetów miały na celu zweryfikowanie zeznań osoby, która jako jedna z ostatnich widziała żywego księdza Popiełuszkę.