Zdaniem prokuratury, to ojciec Moniczki próbował pozbawić ją życia. Daniel W. miał złapać swoją córeczkę za gardło i zacząć dusić. Następnie kilkakrotnie uderzyć otwartą ręką po głowie, raz zaś pięścią w brzuch. Prokuratura uważa, że oskarżony działał z zamiarem ewentualnym. Oznacza to mniej więcej tyle, że nie chciał zabić dziecka, ale bijąc je, powinien się z tym liczyć. Rodzice odpowiadają przed sądem również za znęcanie się nad swoją 2,5-letnią córką. Znęcać się mieli nad nią psychicznie i fizycznie. Dziewczynka miała być bita, szarpana, potrząsana, popychana. Wszystko to spowodowało obrażenia charakterystyczne dla zespołu dziecka maltretowanego oraz inne urazy: siniaki, naderwane ucho, złamane żebra. Oskarżenie ustaliło, że małżeństwo W. znęcało się nad córką również psychicznie. Monika była zmuszana do samotnego, wielogodzinnego przebywania w oddzielnym pokoju, nie mogła wychodzić z mieszkania i kontaktować się z innymi dziećmi, czasem kazano jej także bardzo długo przesiadywać na nocniku. Jednocześnie Daniel i Monika W. mieli faworyzować siostrę bliźniaczkę Moniczki - Małgosię. Ten fakt, zdaniem prokuratury, wskazuje na szczególne dręczenie fizyczne i psychiczne dziewczynki i stanowi, biorąc pod uwagę jej wiek, znęcanie ze szczególnym okrucieństwem. Najadła się słodkiego Lubowidza to niewielka wieś w gminie Dmosin w województwie łódzkim. Gmina liczy kilkanaście sołectw i mieszka tam blisko 5 tysięcy ludzi. Rodzina W., mimo że pięcioosobowa, nie klepała raczej biedy, choć pracował na nią tylko Daniel W. W pobliskiej ubojni drobiu jako pracownik fizyczny zarabiał nawet dobrze. Często przynosił do domu dwa, czasem ponad dwa tysiące złotych. Daniel i Monika pobrali się w 2004 roku. Wtedy też na świat przyszły bliźniaczki Monika i Małgosia. Rok temu urodziła się ich trzecia córka Agnieszka. Do najbliższych sąsiadów oskarżeni mieli dosłownie kilka kroków. Dom rodziny D. stoi bowiem na tym samym podwórku, co ich. 16 października ubiegłego roku to właśnie sąsiad Krzysztof D. przyszedł odwiedzić małżeństwo W. Było około godziny 19. Daniel W. nie wrócił jeszcze z pracy. W pierwszym z pomieszczeń, do którego wszedł, siedziała oskarżona, kiedy otworzył drzwi drugiego pokoju, zobaczył leżącą na podłodze Moniczkę. Mała była nieprzytomna, przy ustach i na nosie widać było ślady krwi. Sąsiad natychmiast chciał wezwać pogotowie, ale Monika W. nie wyrażała na to zgody. Mężczyzna skontaktował się w tej sprawie z ojcem dziewczynki. Ten miał kazać dzwonić po pomoc. Po kilku dniach Krzysztof D. zezna, że Monika W. tłumaczyła mu, że córka najadła się słodkiego i pewnie to jest przyczyną takiego stanu dziecka. Kiedy przyjeżdża pogotowie, Monika W. zamyka drzwi mieszkania, gasi światła i nie chce wpuścić lekarza do środka. Pomagają dopiero prośby i ciągłe pukanie do drzwi. Po krótkim badaniu nie ma wątpliwości. Moniczka została ciężko pobita i jest głęboko nieprzytomna. Trafia do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Pracownicy pogotowia dzwonią na policję. Funkcjonariusze badają trzeźwość Moniki W. i Daniela W., który już wrócił z pracy. Mężczyzna jest trzeźwy. Kobieta ma dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Sąsiedzi opowiadają, że w nocy słyszeli awanturę małżeństwa W. Rano widać było też ślady pobicia zarówno u córki - Moniczki, jak i jej matki. Dziewczynka miała sine czoło i policzek, pod nosem chyba krew. Małżeństwo W. zostało zatrzymane i wkrótce potem tymczasowo aresztowane. W trakcie śledztwa małżonkowie nie przyznawali się do stawianych zarzutów i wzajemnie się obciążali.