Stosunek ludzi do dygnitarzy partyjnych najlepiej ilustruje klasyczny dowcip o Leninie, który wynajmował pokój u górali w Poroninie. Kiedyś, gdy się golił, podeszło doń dziecko. Góral, który widział tę scenę, relacjonował ją wieczorem przy watrze tak: "I widzicie: a ten Lenin schylił się - i aże serce we mnie zamarło... A on przejechał temu chłopakowi ręką po włosach; a dyć mógł brzytwą po grdyce!". Śp. Mieczysław Rakowski z tajemniczych powodów był tolerowany w PZPR - być może uważano, że JEDEN liberał Partii nie rozsadzi, a jako listek figowy może być przydatny. Oczywiście, w czasach d***kracji partyjnej tow. Rakowski był traktowany jak kanarek przez wróble: w najlepszym wypadku tolerowany - a jeśli coś doradzał, to Partia dla zasady robiła na odwrót. Tym niemniej Rakowski zdołał utrzymać Swoją "POLITYKĘ" - a w niej zgromadzić ludzi o poglądach socjal-d***kratycznych - czyli takich, jak obecnie dominujące. Dziś nikt w to nie wierzy zapewne - ale w tamtych czasach socjal-d***kracja była uważana za głównego wroga d***kratycznego socjalizmu (który ponoć panował w Polsce pod okupacją PRL). Komuniści woleli monarchistę, anarchistę czy arystokratę - od socjal-d***kraty - z tego prostego powodu, że socjal-d***kraci apelowali mniej-więcej do tych samych ludzi. Byli więc konkurentami. Podobnie jest zawsze. Np. gdy Adolf Hitler rozbił partię komunistyczną i socjal-d***kratyczną, to ich członkowie wstępowali do NSDAP - bo to też socjalizm, a to, że "narodowy", to się nawet większości członków DKP i SPD podobało (oczywiście: nie ich prowodyrom - ale ci lądowali w obozach pracy...). Przyrost członków NSDAP był mniej-więcej równy liczebności DKP i SPD. I to jest oczywiste: do partii narodowo-socjalistycznej nie wstąpi konserwatysta albo liberał - zaś socjalista czy komunista: jak najbardziej. Na szczęście, p.gen.Wojciech Jaruzelski zrobiwszy zamach stanu, internował kierownictwa PZPR i "Solidarności", a Swoje rządy oparł na juncie wojskowej. Od razu zaczęło być lepiej - bo człowiek inteligentny w d***kracji przebić się nie może - a dyktatorzy czasem mądrych ludzi słuchają. Wiekopomną zasługą Mieczysława Rakowskiego jest to, że gdy p.Mieczysław Wilczek przyszedł z projektem reformy gospodarczej, to Rakowski powiedział: "Jeśli gwarantujesz, że to zadziała..." - i poszedł przekonywać p.Generała. Ten z kolei na polityce i gospodarce znał się, jak kura na pieprzu - ale miał do mądrych ludzi zaufanie. I nieoczekiwanie w 1988 roku Polska stała się krajem o najbardziej liberalnej gospodarce w Europie - w świecie prześcigało wtedy Polskę chyba tylko Pięć Tygrysów Azji. Jak potem Lewica ruszyła do kontrnatarcia, jak pod sztandarem "SOLIDARNOŚCI" zaczęła stopniowo likwidować wolność, sprowadzając Polskę poprzez "schładzanie gospodarki" od tempa rozwoju 10 proc. do obecnych 3 proc. - to inna sprawa. Z rozmów, które odbywałem z Rakowskim, odnosiłem wrażenie, że On sądził, że oddaje władzę ludziom rozsądnym - i bardzo się cieszył, rozwiązując PZPR. Pół roku temu przyznał mi rację, że najprawdopodobniej i On, i p.Generał, zostali wykiwani przez euro-lewicę (w Polsce reprezentowaną przez Adama Michnika & Co.) w połączeniu z "polską" bezpieką. Na ten temat byłem z Nim umówiony na rozmowę. Tak jakoś "na po wakacjach". Będąc ostatnio b. zajęty, nie spieszyłem się z zadzwonieniem. I już nie wymienimy uwag na ten temat.