W jaki sposób przekonać Rosjan do demokracji po dość traumatycznym okresie demokracji w wydaniu jelcynowskim? Garri Kasparow: Wszystko potrzebuje czasu. Bardzo niefortunną rzeczą jest fakt, że Rosjanie wierzą kremlowskiej propagandzie, według której wszystko, co było złe w latach dziewięćdziesiątych to wina demokracji. W rzeczy samej - jeśli chodzi o moją opinię i opinię moich zwolenników - było zupełnie odwrotnie. Chodzi właśnie o to, że ówczesny rząd nigdy w gruncie rzeczy nie wprowadził prawdziwych demokratycznych reform, a co więcej - nie udało mu się, nie chciał, bądź nie umiał wprowadzić reform ekonomicznych. Rosjanie nigdy nie doświadczyli prawdziwej gospodarki rynkowej. Monopole zawsze dominowały w rosyjskim życiu ekonomicznym, dlatego więc dzisiaj stopniowo wprowadzamy ten przekaz do świadomości Rosjan. Oczywiście nie mamy zbyt wielu środków, by promować swój punkt widzenia. Wielu Rosjan pyta, dlaczego w momencie, gdy ceny ropy były wysokie, gdy w gospodarce był boom, Rosja przeżywała tak duże problemy ekonomiczne. Dlaczego korzystali na tym wyłącznie oligarchowie, a zwykli ludzie nie mieli z ego tytułu żadnych korzyści. Ludzie zadają pytania, i wcześniej czy później to nasze odpowiedzi będą najbardziej pożądane. A jak wygląda Rosja z pańskich najbardziej optymistycznych wizji? Czy to członek Unii Europejskiej? Może nawet NATO? GK: Nie wiem, co stanie się z Rosją nawet za 10 lat do tej chwili. Myślę, że Rosja - z powodu swojej historii, psychologii, czy choćby samoidentyfikacji - stanowi część przestrzeni europejskiej. Mimo tego, że nasze granice sięgają daleko na południe czy wschód - rosyjska kultura jest związana z Europą. Dlatego myślę, że jedynym sposobem, by Rosja mogła zachować swoją tożsamość, to w jakiś sposób być częścią europejskich instytucji. Próbując jednocześnie utrzymać równowagę pomiędzy islamskim radykalizmem i Chinami. Były generał KGB, Oleg Kaługin, powiedział kiedyś, że w Rosji pańskie życie może być w niebezpieczeństwie. Czy boi się pan o swoje bezpieczeństwo? GK: Widzi pan, wszyscy, którzy są przeciwko reżimowi Putina nie mogą czuć się swobodnie. W Rosji mam ochroniarzy, ale zdaję sobie sprawę, że nie ochroniliby mnie, gdyby rząd zdecydował się na najbardziej radykalne uciszanie opozycji. Wydaje mi się jednak, że nie są oni obecnie gotowi na aż tak dramatyczne działanie. Próby zresztą fizycznej eliminacji nie byłyby tak proste, ponieważ, jak mówiłem, mam uzbrojonych ochroniarzy. Zarejestrowanych, oczywiście. Ale, oczywiście, sytuacja nie jest komfortowa - oprócz mnie, z ochroną porusza się moja żona, moja córka, moja matka. Wszyscy staramy się zapewnić sobie bezpieczeństwo. Takie są smutne realia putinowskiej Rosji. I ostatnie pytanie: Polska "Solidarność" oparta była na ogromnej popularności tego ruchu. Na czym zamierza pan oprzeć pańską "Solidarność"? Nie jesteście w Rosji specjalnie popularni. GK: No tak, nie będzie to wyglądało dokładnie tak samo. Istotne jest to, że nasz ruch obejmuje istotną część opozycji. Stworzyliśmy pewną formułę, która jest atrakcyjna, a z biegiem czasu - wierzymy w to - będzie coraz bardziej atrakcyjna dla bardzo wielu ludzi. Jeśli sprawy zaczną zmieniać swoją naturę, jeśli sytuacja stanie się bardziej przychylna, "Solidarność" może odegrać ogromną rolę w Rosji, zanim zdąży pan policzyć do dziesięciu.