Prawo i Sprawiedliwość Partia Jarosława Kaczyńskiego ma prawo oczekiwać zwycięstwa w niedzielnych wyborach. Prowadzi od wielu miesięcy we wszystkich sondażach z wyraźną przewagą. PiS poczuł się mocny do tego stopnia, że prezes partii zrezygnował z taktyki obranej podczas wyborów prezydenckich, kiedy to ukrył się na drugim planie. Teraz właściwie nie wychodzi z telewizora i, wbrew dotychczasowemu przekonaniu, nie wpływa to negatywnie na notowania PiS. Być może manewr z Beatą Szydło był, z punktu widzenia Kaczyńskiego, niepotrzebny, pochopny. Otwartą kwestią pozostaje, czy PiS zdobędzie większość pozwalającą na samodzielne rządy (ponad 230 mandatów). Będzie to zależało nie tyle od wyniku tego ugrupowania co od liczby partii, które wejdą do Sejmu - im będzie ich mniej, tym większa szansa, że PiS będzie mógł rządzić samodzielnie. - Na ostatniej prostej przed wyborami PiS walczy nie o to, czy będzie sprawowało władzę, ale o komfort jej sprawowania - mówi Interii prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego. Czy PiS może jeszcze przegrać? To bardzo mało prawdopodobne. Wiemy z doświadczenia, że pracownie badań opinii publicznej potrafią pomylić się srodze, ale zawsze myliły się na niekorzyść PiS. Partia Kaczyńskiego przegrałaby w sytuacji, gdyby cały elektorat niechętny PiS, obawiający się PiS, w ostatniej chwili przerzucił swoje głosy na PO. Musieliby tak zrobić wyborcy Nowoczesnej i Zjednoczonej Lewicy, jednak wydaje się, że Platforma po odejściu Donalda Tuska nie ma już zdolności do mobilizowania Polaków przeciwko PiS. Platforma Obywatelska Ewa Kopacz słabo wypadła w obu debatach, a Grzegorz Schetyna, nie czekając do poniedziałku, rozpoczął już rozliczenia i walkę o przywództwo. Za narrację PO odpowiada Michał Kamiński, wskutek czego premier zajmuje się głównie straszeniem rządami PiS. Jednak im bardziej hiperboliczne określenia padają z jej ust, tym bardziej obojętny na te przestrogi zdaje się potencjalny elektorat PO. Platforma odrzuciła narrację "chwalimy się sukcesami, przepraszamy za grzechy" na rzecz totalnego zwarcia z PiS, pewnie w przekonaniu, że silna polaryzacja pozwoli odebrać głosy Nowoczesnej Ryszarda Petru i Zjednoczonej Lewicy. W politykach PO nie widać już jednak woli walki, jest raczej pogodzenie się z nieuchronną porażką. - Platforma walczy o to, kto będzie Platformą Obywatelską, czyli kto wygra wewnątrz jej szeregów - uważa prof. Chwedoruk. Donald Tusk, mimo rosnącego z biegiem lat elektoratu negatywnego, potrafił jednoosobowo wygrać Platformie wybory, Ewa Kopacz nie ma takiej zdolności. PO mogłaby się utrzymać przy władzy, gdyby PiS nie zdobył samodzielnej większości, a reszta utworzyła koalicję "wszyscy przeciw PiS". Ten scenariusz ma jednak tyle niewiadomych (Petru z Nowacką to przecież gospodarcze antypody), że wciąż należy go traktować jako political fiction. Polskie Stronnictwo Ludowe "Kto wygra wybory? Nasz koalicjant" - nieśmiertelne słowa Waldemara Pawlaka wciąż są aktualne. W ogóle PSL można traktować w kategoriach dogmatów. Oto one: PSL zawsze przed wyborami ślizga się na granicy progu wyborczego i zawsze ten próg przekracza. PSL jest mocne tzw. w terenie, czego sondaże nie oddają. Na wsi tradycyjnie PSL rywalizuje z PiS i choć przegrywa, to wciąż cieszy się wśród rolników niemałą popularnością. Powiedzmy wprost: nieprzekroczenie progu wyborczego przez PSL byłoby sensacją. Zjednoczona Lewica Nieprzesadnie zaprzyjaźnieni Leszek Miller i Janusz Palikot nie widzieli innego wyjścia - SLD i Twój Ruch były już "pod kreską". Zjednoczenie lewicy wydawało się szansą na tzw. ucieczkę do przodu. Postawienie na dobrze odbieraną Barbarę Nowacką miało poskutkować coraz lepszymi notowaniami. Ba, jak donosiła "Rzeczpospolita", lewica marzyła nawet o 2. miejscu w wyborach. Tymczasem według niektórych sondaży Zjednoczona Lewica może nie przekroczyć 8-procentowego progu wyborczego dla komitetów koalicyjnych. Nowacka opowiada więc, że głos na PO to głos stracony, ponieważ "po wyborach jedna trzecia posłów tej partii przejdzie do PiS". To nieprzypadkowa strategia: ZL może w ostatniej chwili stracić elektorat antypisowski na rzecz PO. Z kolei wyborcy o przekonaniach lewicowych mogą zainteresować się partią Razem. Sytuacja lewicy jest nie do pozazdroszczenia, szczególnie że występ Nowackiej w debacie tłumów nie porwał. - Zjednoczona Lewica walczy o życie. Zniknięcie tej formacji teraz, gdy przez najbliższe lata nie będzie w Polsce żadnych wyborów, to dla tej formacji dramatyczna sytuacja - komentuje Rafał Chwedoruk. Nowoczesna Ryszard Petru przez lata był dyżurnym ekspertem ekonomicznym w serwisach informacyjnych, dzięki czemu wypracował sobie dużą rozpoznawalność. Miał więc Petru ułatwiony start, nie musiał budować marki od zera. Nowoczesna umiejscowiła się tam, gdzie PO na początku istnienia - istotą programu partii jest (neo)liberalizm gospodarczy. Czyli: prywatyzujmy, obniżajmy podatki, a niewidzialna ręka rynku wszystko załatwi. Ryszardowi Petru wiedzie się w tej kampanii bardzo dobrze: większość sondaży plasuje Nowoczesną powyżej progu wyborczego i czyni z niej istotnego gracza. Nowoczesna musi jednak walczyć z zarzutami braku wiarygodności: przeciwnicy przekonują, że to przybudówka PO i że Petru od dawna flirtował z obozem władzem. Ponadto balcerowiczowskie, friedmanowskie postrzeganie gospodarki jest w tej chwili w odwrocie, jeśli spojrzymy na to, co dzieje się na Zachodzie. Kukiz'15 W najnowszym sondażu TNS ruch Pawła Kukiza może liczyć na 10-procentowe poparcie. Jak wynika z badań, Kukiz porywa zwłaszcza młodych, zbuntowanych przeciw "systemowi". Faktem jednak jest, że po wyborach prezydenckich, w których Kukiz zdobył 20,8 proc. głosów, jego notowania zaczęły pikować. Wciąż jednak może muzyk liczyć na sporą grupę wielbicieli, którzy chcą obalić "partiokrację". Czy antystemowcy Kukiza przekroczą próg wyborczy? Rzut kostką będzie tu bardziej na miejscu niż spekulacje. KORWiN Ciężko ma Janusz Korwin-Mikke. Dlaczego? Z jednej strony podgryzany jest przez Pawła Kukiza, który podbiera mu młodych, zbuntowanych, a z drugiej strony mniej szalony i ortodoksyjny Ryszard Petru odbiera Korwinowi część elektoratu wolnorynkowego. Jednak Korwin, w odróżnieniu od obu panów, na swoich "wyznawców" pracował latami, ma więc najsolidniejszą, najbardziej zwartą bazę wyjściową. Pytanie, ilu wyborców do nich dołączy. Razem Partia Razem ewidentnie jest na fali po wtorkowej debacie ośmiu liderów, gdzie świetnie wypadł Adrian Zandberg. Działacze Razem kują żelazo póki gorące i od czasu zakończenia debaty nie wychodzą z mediów (i lodówek). Razem to młoda, oddolna partia z programem socjaldemokratycznym, wzorowanym na krajach skandynawskich - lewicowy elektorat nie jest już zatem skazany na byłych działaczy PZPR, z kolei prawica wygrzebuje zdjęcia młodego Zandberga w koszulce z Karolem Marksem. Przed wyborami nie dawano Razem najmniejszych szans na przekroczenie progu wyborczego. Po wtorkowej debacie nie jest to już takie niemożliwe. Ile? To największa zagadka niedzielnych wyborów. W Sejmie może się znaleźć od dwóch do ośmiu partii. Tego jeszcze nie grali. Przyszłość ojczyzny przyszłością ojczyzny, ale na wieczór wyborczy warto zaopatrzyć się w garść dobrego popcornu. Szczególnie, że wciąż nie wiadomo, kto weźmie Senat.