Sprawa od początku budziła spore kontrowersje. Lekarze po tym, jak orzekli u Kamila śmierć mózgu, pytali rodziców, czy mogą pobrać organy nastolatka. Jego ojciec początkowo wyraził na to zgodę, jednak matka chłopaka miała wątpliwości. Nie chciała, aby Kamil został odłączony od respiratora. Zorganizowano w tej sprawie protest - przed szpitalem pojawiło się kilkudziesięciu przyjaciół i znajomych 17-latka. - To nie była decyzja lekarzy, tylko stwierdzenie faktu. Rozumiem ból rodziny. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że aparatura nie podtrzymuje 17-latka przy życiu, tylko zapewnia funkcjonowanie narządów, które mogą innym osobom uratować życie - tłumaczył sytuację Marek Nikiel, dyrektor szpitala im. Marciniaka, przy ul. Traugutta. Serce Kamila przestało bić tej nocy. Jak czytamy na stronach "Gazety Wrocławskiej" matka nie zmieniła zdania, nie pobrano więc narządów od siedemnastolatka. Kamil do szpitala trafił po wypadku, do którego doszło 9 lipca. Samochód, którym jechał chłopak i jego znajomi, wpadł w poślizg i uderzył w barierkę, następnie dachował i wpadł na słup. Warunki pogodowe były dramatyczne, padał deszcz, a nawierzchnia drogi była nierówna. Więcej na ten temat czytaj na stronach gazetawroclawska.pl