Taką Wielką Stągwią jest też budżet naszej republiczki... Piszę: "republiczki", bo nie wiem, jak od 1 XII nazywać twór okupujący Polskę. Dawne suwerenne państwa w liczbie 27 sztuk stały się czymś na kształt "stanów" USA. USA to "Stany Zjednoczone" - jednak "United States" to po angielsku "Zjednoczone Państwa". Różnica jest taka, że np. państwo Minnesota ma prawo przywrócić u siebie karę śmierci - a Rzeczpospolita Polska "u siebie" już nie. Co oznacza, że nie jesteśmy już u siebie - jesteśmy krajem okupowanym przez trochę groźne, a trochę śmieszne państwo zwane "Unią Europejską". Jak nazywać byłe już państwa? ZSRR składał się z "republik" - ale nikt nie miał wątpliwości, że np. Kazachska Socjalistyczna Republika Sowiecka nie jest suwerennym państwem. Na razie piszę "republiczki", dopóki ktoś czegoś nie wymyśli. Więc budżet każdej z republiczek Związku Socjalistycznych Republiczek Europejskich to Wielka Stągiew składająca się z dwóch zasadniczych części: (A) wydatków państwowych. Państwo - nawet republiczka - musi mieć wojsko, musi mieć policję, musi wreszcie mieć jakąś administrację - to chyba oczywiste. I to musi kosztować. To jakieś 8 proc. budżetu. (B) Pozostałe 92 proc. to właśnie Wielka Stągiew. Są to pieniądze zabrane np. właścicielom samochodów i przekazane pasażerom PKP, zabrane elektrowniom węglowym i przekazane wiatrowym. Ogólnie: zabrane Kowalskiemu a przekazane Wiśniewskiemu. Państwo nie bierze sobie z tego ani grosza (zarządzanie tym wszystkim to "wydatki na administrację"). Korzyść, jaką ma państwo, to to, że umiejętnie zabiera Kowalskiemu po cichutku, by nie zauważył (nie każdy Kowalski, zajeżdżając na stację benzynową, wie, że z 4.30 zł za litr 1.10 zł to koszt benzyny - a 3.20 zł to podatek!) - a z wielkim przytupem wręcza Wiśniewskiemu: "To jak RP, funduje ci darmową szkołę, funduje ci darmowego lekarza - beze mnie nie miałbyś na szkołę i lekarza..."). I to działa!! Większość Polaków jest przekonana, że coś otrzymuje "od państwa" - choć w rzeczywistości państwo najpierw zabiera nam 100 zł, marnuje z tego 32 zł, 8 zł wydaje na administrację - i wręcza nam z taką miną, jakby wręczyło 120 zł!!! I ludzie są państwu wdzięczni... System ten oznacza nie tylko zmarnowanie 40 proc. ciężko wypracowanych przez nas dóbr. Oznacza też, że każdy Polak zamiast 100 proc. wysiłku kierować na zarabianie pieniędzy, marnuje go na obsługę Wielkiej Stągwi: (1) Na to, by jak najmniej wina wlać do Wielkiej Stągwi. Ludzie wykonują w tym celu nieprawdopodobne czynności. Kłamią, zeznając o dochodach, wykonują fikcyjne czynności, wyspecjalizowane biura doradców podatkowych doradzają... Dochodzi do tego, że w USA przed Reaganem wlewało się wydobytą już ropę naftową do dziur w ziemi, po to, by w stosownym podatkowo czasie ponownie ją wydobyć!!! P. Roman Kluska zrobił niezłe - i całkowicie legalne pieniądze - rozmontowując komputery i eksportując części po to, by zaimportować gotowe (albo odwrotnie, już nie pamiętam). W każdym razie robił czynności absurdalne (w języku Czerwonych: stworzył dodatkowe miejsca pracy dla tych, co demontowali i tych, co montowali...). (2) Na to, by jak najwięcej z Wielkiej Stągwi wypić. Ludzie fałszują dane, by dostać dotacje i zasiłki (renty, dla pracujących bezrobotnych, dla producentów wiatraków...) ...a teraz jeszcze są biura doradzające, jak pić z Wielkiej Euro-Stągwi. Ten system jest AB-SUR-DAL-NY!!! Ale jeszcze istnieje... Zobacz nasz raport specjalny: Janusz Korwin-Mikke - zawsze pod prąd