Jest absolwentką Zawodowego Liceum Ekonomicznego. Dwa lata temu w wieku 46 lat i wśród błysków fleszy zdała maturę w szczecińskim Centrum Edukacyjnym "Zdroje" . Jesienią tego samego roku rozpoczęła studia zaoczne na wydziale Politologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W czerwcu Sąd Rejonowy w Pile skazał ją na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat za fałszerstwa wyborcze. Renata Beger zapowiedziała, że będzie odwoływać się od wyroku. Mąż idzie w pole Tego wieczoru Tadeusz miał na sobie niebieską koszulę. Choć wydarzyło się to ponad 30 lat temu, Renata Beger dobrze zapamiętała ich pierwsze spotkanie na wiejskiej dyskotece: "Wtedy mówiło się na takie zabawy - fajfy. Tadeusz miał kręcone włosy, pociągłą twarz. Wysoki, przystojny, stał ze swoim najmłodszym bratem. Od razu straciłam głowę". Koleżance, z którą przyszła, powiedziała tylko: "Zobacz, tam stoi taki fajny chłopak. Dzisiaj będę się z nim bawić". "On na ciebie nawet nie spojrzy" - usłyszała w odpowiedzi. Wbrew złożonej rodzicom obietnicy Renata nie wróciła wtedy do domu przed godz. 22, bo jak mówi, "zabawa dopiero się rozkręcała". Dopiero po północy pod drzwi bezpiecznie odprowadził ją Tadeusz. Po tylu latach małżeństwa wciąż są o siebie zazdrośni. "Niech się wszystkie kobiety trzymają od niego z daleka. Nie wolno się zbliżać" - mówi posłanka pół żartem, pół serio. Mąż też nie lubi, gdy podczas oficjalnych spotkań ktoś zbyt serdecznie się z nią wita: "Słuchaj, ten pan za długo trzymał twoją rękę". - No przecież nie będę wyrywała - łagodzi emocje męża pani poseł. Zdaniem Renaty Beger, każdy, kto kocha, jest zazdrosny. "Jeśli ludzie nie są o siebie zazdrośni, to znaczy, że się nie kochają, nie darzą się żadnym uczuciem". Jak w każdym małżeństwie, im też zdarzają się kłótnie, ale nie chowają zbyt długo urazy. Przez lata wypracowali sprawdzony sposób rozwiązywania domowych konfliktów: "Kiedy mamy na siebie jakąś złość, to staramy się odejść od siebie - tłumaczy posłanka. - Mąż jedzie coś załatwić albo idzie w pole, a ja zajmuję się wtedy robotami domowymi. Po tej chwili nerwów, kiedy już wróci do domu, jest albo wspólna kawka, albo obiad i zapominamy o wszystkim". Zdaniem Renaty Beger, najważniejsza w związku jest umiejętność rozmawiania o problemach spokojnie, bez awantur. "W nerwach ludzie mówią i robią różne rzeczy, których potem żałują. A my nie żałujemy, bo nie mamy czego". O małżeństwie i miłości opowiada spontanicznie, a niekiedy nawet dość frywolnie. Jej najsłynniejsza wypowiedź to ta w "Super Expressie" o "kurwikach", które ma w oczach i seksie, który lubi "jak koń owies". Renata Beger przyznaje, że od tego czasu podczas spotkań w terenie mężczyźni wciąż inaczej się z nią witają: "Nawet przy mężu mówią, że muszą głęboko spojrzeć mi w oczy. Ja zwykle uśmiecham się wtedy i odpowiadam, że proszę bardzo, ale to nie ta pora, nie ten czas". Wywiad wywołał kilka lat temu spore oburzenie, a Andrzej Lepper musiał tłumaczyć się przed dziennikarzami, że nie zamierza karać dyscyplinarnie rozmownej posłanki. Jak Polska długa i szeroka dyskutowano, na jakie tematy może się wypowiadać poseł i jakimi słowami. Renata Beger uważa, że cała sprawa miała dużo poważniejszy, a nie tylko anegdotyczny wymiar. Podkreśla, że tak naprawdę to zaskoczyły ją reakcje kobiet. Ku swemu zdumieniu odebrała i wciąż odbiera od nich wiele gratulacji i słów uznania za to, że "w końcu ktoś powiedział coś normalnego o naszych potrzebach i doznaniach". - Bardzo mnie to ucieszyło - przyznaje - że dostrzegły we mnie przyjaciółkę i sojuszniczkę. Złoty warkocz Kilka lat temu stała się bohaterką kilku piosenek. Śpiewali o niej m.in. Paweł Kukiz i zespół Big Cyc. Ten drugi uwiecznił w swoim tekście długi warkocz pani poseł: "Złoty warkocz tak dzisiaj mówi się o tobie Złoty warkocz coś co blondynka ma na głowie Złoty warkocz ty wzbogacasz polską glebę Złoty warkocz Sejm bardzo nudny jest bez ciebie". Od kilku miesięcy możemy jednak oglądać nowy wizerunek Renaty Beger: włosy nosi teraz rozpuszczone albo upięte, ale nie splecione w warkocz. Nową fryzurę pierwszy raz zaprezentowała na charytatywnym pokazie mody parlamentarnej, podczas którego była jedną z modelek. Mandat poselski, podkreśla posłanka Samoobrony, nie zmienił natomiast jej stylu ubierania się: "Ludzie myślą, że jak się ma gospodarstwo rolne, to od razu trzeba wyglądać jak ktoś, kto wiecznie pracuje w polu. A ja nigdy tak nie pracowałam. Gdy wcześniej prowadziłam z mężem zakład przetwórczy, to moim obowiązkiem było załatwianie spraw w urzędach i mój strój nie odbiegał znacząco od tego, jak ubieram się dzisiaj". Jak się ubiera, to wiemy, a jak się rozbiera, chciał swego czasu zobaczyć wspomniany już "Super Express". Tabloid namawiał panią poseł na zdjęcia nieco bardziej swobodne niż zwykle. "Zgódź się, masz takie ładne ciało - miał ją ponoć przekonywać mąż, ale Renata Beger odmówiła, usprawiedliwiając się lekką nadwagą: "Jestem już babcią i ostatnio trochę przytyłam, czuję to po spodniach". Być może parę kilogramów więcej to efekt mało ruchliwego trybu życia w Sejmie i nadmiaru słodyczy, które pani poseł uwielbia: "Wszystko, co słodkie, to po prostu mój nałóg". Kiedyś sama piekła ciasta i torty, ale teraz - z braku czasu - robi to bardzo rzadko. Ulega niekiedy namowom rodziny i gdy słyszy: "Mamo, zrób takiego prawdziwego torta", zabiera się do kilkugodzinnej pracy. "Mój tort musi być nasączony. Niektórzy rozpuszczają w wodzie kwasek cytrynowy, ale ja nasączam ciasto wodą z cytryną. Sama robię krem z masła, do tego daję dżemik, układam warstwami. Potem, gdy tort jeszcze postoi tak z dobę, to naprawdę jest smakowity". W sejmowej restauracji jest skazana na tradycyjne dania polskiej kuchni, a wolałaby zamiast kotleta z ziemniakami zjeść od czasu do czasu swoje ulubione owoce morza. Podczas zagranicznych wyjazdów chętnie próbuje wszystkiego, czym częstują gospodarze. Jej zdaniem, nie wolno mówić, że się czegoś nie lubi, dopóki się tego nie spróbuje. "Pamiętam, jak kiedyś byłam na Tajwanie, i podali nam takie małe smażone rybki - były przezroczyste i miały czarne oczka. Wyglądały trochę jak nasze szprotki. Nikt nie chciał ich jeść. Była cała miska i to ja oczywiście najwięcej zjadłam. Coś wspaniałego". Choć niedawno została studentką, raczej nie wyskakuje z kolegami na piwo: "Wiem, że oni czasem gdzieś idą, ale ja nie mam czasu. Zwykle wieczorami po wykładach spotykam się jeszcze z ludźmi, załatwiam ich sprawy". Raz z kilkoma koleżankami z uczelni wybrały się na babską kolację, w - jak podkreśla - ścisłym gronie. Gdy dwa i pół roku temu zdawała z posłanką Danutą Hojarską maturę, w mediach posypały się złośliwości z powodu słabych ocen. Ale niezrażona trudnościami Renata Beger wytrwale realizuje swoje marzenie sprzed lat: "Nie jest żadną tajemnicą, że wyszłam bardzo wcześnie za mąż. W związku z tym chciałam najpierw wychować dzieci, a potem - postanowiłam - zrealizuję to, czego w młodości nie zrobiłam. W tej chwili mam jeszcze trzy egzaminy do zdania i będę już pełnoprawną studentką trzeciego roku politologii". Posłanka przyznaje, że studia pogłębiają i porządkują jej wiedzę. "Nieraz zdarzają się sytuacje, że nawet posłowie, którzy skończyli studia, mylą się w jakichś sprawach. Teraz jestem pewna tego, co wiem, i zauważam, że koledzy popełniają błędy. Niektórym zdarza się jeszcze mylić Radę Europejską z Radą Europy. Ja takiego błędu nie zrobię". W czasach gdy nie była jeszcze studentką, przydarzyła jej się inna słynna wpadka - w telewizyjnej debacie przekręciła nazwisko sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana na Annana Koffana. W studiowaniu dostrzega jeszcze jedną zaletę: "To przebywanie z młodymi ludźmi, którzy traktują mnie jak rówieśnika". Początkowo - przyznaje - była pod czujną obserwacją swoich kolegów - studentów: "Na początku spoglądali w moją stronę, obserwowali, jaka jestem. Czy jestem dostępna, czy można ze mną porozmawiać normalnie, pożartować. Nieraz opowiadali nawet jakieś kawały, w których czasami dopatrywałam się podtekstu dotyczącego mojej osoby. Byli oczywiście zadowoleni, gdy widzieli, że się nie obrażam". Ze wszystkimi na wydziale chce być po imieniu, choć przyznaje, że nie każdy zdobywa się wobec niej na taką śmiałość. Anita, jej córka, również studiuje, ale - jak mówi pani poseł - "na innej uczelni, w innym mieście". Początkowo nie przyznawała się, że jej mama jest znaną posłanką, ale jeden z kolegów szybko dostrzegł ich duże podobieństwo. "Mieli do niej pretensje" - opowiada Renata Beger. "Czemu nam nie powiedziałaś?". Tłumaczyła to w ten sposób: "Gdybym powiedziała, to od samego początku traktowalibyście mnie na dystans. A teraz, już wiecie, czyją jestem córką i albo mnie akceptujecie, albo nie". Anita nadal jest lubianą na wydziale koleżanką, córka chwali się nawet, że niektórzy są dumni, że z nią studiują". Let's dance Renata Beger nie boi się wycelowanych w nią obiektywów kamer i aparatów fotograficznych. Któregoś razu pocieszała nawet towarzyszącego jej męża, mocno zdeprymowanego obecnością licznych fotoreporterów: "Nie denerwuj się, pomyśl sobie, że jak się skończy, to pójdziemy na piwo". Ostatnio w telewizyjnym programie Mandaryny zatańczyła przed kamerami nowoczesny dynamiczny taniec. Przyznaje, że przyszło się jej zmierzyć z naprawdę trudnym zadaniem: "To już nie ten wiek, nie te ruchy. Do tej pory uważałam, że są dwa ciężkie zawody - rolnika i górnika. Teraz wiem, że jest jeszcze trzeci - tancerza. Niesamowicie ciężki". W życiu najchętniej tańczy z mężem, bo - jak mówi - "bardzo ładnie tańczy, lekko prowadzi i - co najważniejsze - nie depcze po palcach". Teraz chciałaby z nim wreszcie wyjechać na wspólne wakacje "gdzieś do ciepłych krajów", bo to marzenie pana Tadeusza. "Żeby mąż mógł się wygrzać, bo choć ja nie przepadam za słońcem, to dla niego bym pojechała". Gdy podczas kręcenia programu "Let's dance" zaprosiła do siebie do domu Mandarynę, miały okazję szczerze porozmawiać, jak kobieta z kobietą: "To bardzo sympatyczna, miła dziewczyna, która bardzo ciężko pracuje. Mówiłyśmy o jej życiu i o moim. Trzymam kciuki, żeby jej się ułożyło tak jak mnie. Wyjeżdżając, powiedziała mi, że czuła się, jakby była u starych przyjaciół. Myślę, że ta rozmowa przydała się jej i mam nadzieję, że ją w końcu też szczęście spotka". Renata Beger wierzy, że jej małżeństwu sprzyjają wspólne pasje i cele: "Zawsze, od najmłodszych lat, lubiłam coś tworzyć. Kiedyś z mężem z niczego rozpoczęliśmy budowę pierwszego domu, potem budowaliśmy szklarnię, pieczarkarnię. Powstały też dwa zakłady przetwórcze mięsa, wybudowaliśmy drugi dom". Jej zdaniem, to nie sztuka budować, gdy ma się dużo pieniędzy. Najwspanialsze - podkreśla - jest cierpliwe, samodzielne wznoszenie budowli, które porównuje do budowania mocnej więzi w małżeństwie. Przyznaje, że zdarza im się z mężem rozejrzeć po gospodarstwie i wspominać: "Zobacz, to robiliśmy wtedy, a to jeszcze dawniej, pamiętasz? Wszystko się liczy, choćby krzaczek, który kiedyś zasadziliśmy razem. Życzę pani, żeby pani też miała takie życie". Agnieszka Laskowska Tu możecie posłuchać piosenki zespołu Superpuder: "Film z Renatą"