Jak mówi Paweł Sawicki z biura prasowego Muzeum Auschwitz, zdecydowana większość zwiedzających zdaje sobie sprawę z reguł, które panują w miejscu pamięci. - Porządku pilnuje straż muzealna, monitoring, a także przewodnicy. Mało jest wydarzeń, które wymagają interwencji. Incydentalne przypadki zdarzają się, lecz należą do rzadkości - tłumaczy. Gdy szczęściarzem był ten, kto ślad zostawił Zwiedzający mają jednak trochę inne zdanie na ten temat. - Wystarczy tu chwilę postać i popatrzeć. Jeden moment i albo ktoś się zacznie głupio śmiać w komorze gazowej, albo przed bramą sobie robią zdjęcia. Wie pani, te z dzióbkami. Jedna dziewczyna przed chwilą się prężyła jak na wybiegu, to aż niemiło patrzeć - mówi Kazimiera Głownia, turystka z Wrocławia. - Wystarczy pojechać do Brzezinki i zobaczyć. Wyznania miłosne są na każdej pryczy i na próżno szukać tych z czasów obozu, gdy szczęściarzem był ten, który ślad zostawił - zauważa mąż turystki. - Ludzie przyjeżdżają do Miejsca Pamięci z różną motywacją. Dla wielu to forma upamiętnienia, dla innych doświadczenie edukacyjne, ale są osoby, które traktują to miejsce jako rodzaj turystycznej atrakcji. Takim osobom staramy się wyjaśniać i apelować do nich, że znajdują się w miejscu, w którym nie wszystkie zachowania są dozwolone - podkreśla Paweł Sawicki. Jak chronić? Dodatkowe zabezpieczenia to także dodatkowe koszty, na które niestety w tej chwili Muzeum nie jest w stanie sobie pozwolić. Usuwanie napisów nie należy do prostych zadań. - Oznacza w większości przypadków ingerencję w autentyczny materiał - cegłę, drewno, czy tynk. Z konserwatorskiego punktu widzenia to rzecz skomplikowana - tłumaczy Sawicki. Jak dodaje, są jednak miejsca, gdzie usuwanie śladów wandalizmu jest prostsze, bowiem są one wykonane na warstwie powojennej. - Staramy się także natychmiast usuwać napisy, czy ślady które np. propagują ideologię nazistowską - zapewnia. - Na terenie jednak jest wiele napisów, które wykonali więźniowie jeszcze w czasie istnienia obozu. To dodatkowe utrudnienie dla konserwatorów - dodaje. Możliwych rozwiązań jest jednak sporo - Po pierwsze można by zwiększyć liczbę ochroniarzy i wolontariuszy, którzy czuwaliby nad porządkiem grup zwiedzających muzeum. Oczywiście z liczbą kamer nie należy przesadzać, ale warto dodać, że w Brzezince nie ma ich wcale - mówi w rozmowie z INTERIA.PL historyk Konrad Mazur. - Poza tym, edukacja. To naprawdę ważne, by nauczyć dzisiejszą młodzież szacunku do takich miejsc. Żyją w świecie, który wydaje im się nie mieć granic, więc sami sobie ich nie ustalają - dodaje. Co dalej? - Teraz priorytetem jest konserwacja terenu byłego obozu Auschwitz II-Birkenau. Jest to rodzaj rezerwatu, którego autentyczność jest chroniona przez naszych konserwatorów. Najbardziej zagrożone są w tej chwili baraki murowane obozu kobiecego. To bardzo słabe konstrukcje, wykonane przez więźniów na bardzo trudnym podłożu. Z pewnością nie były one budowane, aby stać przez 70 lat – informuje Paweł Sawicki Obecnie zwiedzającym udostępnione są tylko 3 murowane baraki znajdujące się w Birkenau. Rozpoczęły się już prace, mające na celu pełną konserwację 30 murowanych baraków. W sumie potrwają one ponad 15 lat, a jednym z etapów będzie usunięcie aktów wandalizmu. Zakończyły się także prace projektowe nowego Centrum Obsługi Odwiedzających. Już w listopadzie wydane zostało pozwolenie na budowę. Nowe Centrum powstanie na liczącym ponad 3 hektary terenie, przylegającym bezpośrednio do Muzeum, co znacznie powinno ułatwić obsługę prawie 1,5 miliona osób odwiedzających każdego roku. Ocalić od zapomnienia Dla byłych więźniów obozu najważniejsza jest pamięć. Również ich najbliżsi podkreślają, jak ważne jest, żeby miejsce tak ogromnej tragedii pozostawiło ślad w sercach odwiedzających. Pragną, aby każdy, kto odwiedza obóz, na moment schylił czoło i zatrzymał się - pomyślał nad tymi, którzy zginęli lub kogoś tutaj stracili. - Pokora to jest to, co powinno być priorytetem. By każdy mógł tutaj przeżyć taką lekcję. By mógł zatrzymać się w zadumie i zastanowić nad sobą, nad tymi, którzy polegli. Trzeba skupić się na tym, by zwiedzającym tę pokorę wszczepić. By wszczepić ją wszystkim, którzy za to miejsce odpowiadają i mają na nie jakiś wpływ. To właśnie pokora jest w stanie ocalić je od zapomnienia- mówi żona jednego ze ocalonych więźniów i prosi, by jej nazwisko zachować w tajemnicy. Joanna Bąk