Bernie Sanders, 74-letni senator niezależny z Vermont, ubiega się o prezydencką nominację Partii Demokratycznej. Jego najgroźniejszą rywalką, i wciąż faworytką wyścigu, jest Hillary Clinton. Wiceprezydent Joe Biden nadal waha się czy wystartować w prawyborach. Sanders jako jedyny kandydat nie bierze pieniędzy na kampanię od korporacji i miliarderów. Mimo to w mijającym kwartale udało mu się zebrać 24 miliony dolarów. Co więcej, sympatycy Berniego Sandersa dokonali ponad milion wpłat online od momentu rozpoczęcia kampanii pod koniec maja. W takim tempie pieniędzy w sieci nie zbierał nawet Barack Obama w 2008 i 2012 roku! Jak zauważa "The New York Times", aż 76 proc. wpłat na kampanijne konto Sandersa to przelewy o wartości 200 dolarów lub mniej. Dla porównania małe wpłaty stanowią zaledwie 3 proc. funduszy Jeba Busha i 17 proc. pieniędzy zgromadzonych przez Hillary Clinton. Tego typu statystyki - wpłaty od "zwykłych ludzi", a nie od bogaczy - wspierają narrację Sandersa, który z poskromienia miliarderów i korporacji uczynił jeden z motywów przewodnich swojej kampanii. Berniemu Sandersowi może również pomóc niedawna wizyta papieża Franciszka w USA. Tak się składa, że postulaty Franciszka - m.in. walka z globalnym ociepleniem, z nierównościami społecznymi, otwartość na imigrantów, krytyka kapitalizmu i wyzysku - pokrywają się z tym, co mówi Bernie Sanders. W najnowszym sondażu przeprowadzonym dla stacji NBC Berniego Sandersa popiera już 35 proc. wyborców Partii Demokratycznej, a Hillary Clinton 42 proc. Jednak w stanach, gdzie zogniskowana była kampania 74-latka - New Hampshire i Iowa - Sanders wyraźnie prowadzi z Clinton. (mim)