Stephen Colbert poruszył m.in. kwestię umowy nuklearnej z Iranem. "Jak możemy ufać komuś, kto uważa, że jesteśmy czystym złem? Dlaczego nie mieliby nas okłamać tylko po to, by uzyskać to, co chcieli? W końcu jeśli jesteśmy czystym złem, nic nam się nie należy" - dopytywał, zupełnie na serio, Stephen Colbert. "Czy my nie odkładamy tego problemu na za 15 lat, żeby ktoś inny się tym martwił, na przykład sekretarz stanu Taylor Swift?" - dorzucił satyryk. "Umowa z Iranem nie miała na celu rozwiązania wszystkich naszych problemów z tym krajem. Najważniejszym celem była kwestia prac nad bronią nuklearną" - bronił się John Kerry. Później Colbert przeszedł do kwestii Syrii. "Jaki jest nasz plan w sprawie Syrii i pytanie pomocnicze - czy mamy jakiś plan w sprawie Syrii?" - szydził prezenter. Nawiązując do rosyjskiej aktywności w tym kraju, Colbert perorował: "My sobie latamy, oni sobie latają. Dwa supermocarstwa latają nad krajem ogarniętym wojną. Cóż złego może się wydarzyć?" - kpił satyryk. John Kerry oznajmił dyplomatycznie, że potrzebne jest "zdekonfliktowanie" Syrii. "Zdekonfliktowanie..." - zapisał sobie Colbert. - "To coś nowego". Prowadzący dopytywał, komu właściwie Stany pomagają w Syrii i jaki jest plan na odsunięcie prezydenta Baszara al-Asada od władzy. "Zwabicie go kawałkiem sera do granicy?" - pytał Colbert. W tym momencie John Kerry de facto zdradził amerykańską strategię na sytuację w Syrii. "Chcemy przekonać Rosjan, by wyperswadowali Asadowi, że powininen wejść w rolę kogoś, kto uratuje swój kraj, a nie kogoś, kto go wymorduje" - ujawnił amerykański sekretarz stanu. "USA ciężko pracują nad tym, by z biegiem czasu Asad zmienił swój styl rządzenia, chcemy nadzorować tę zmianę w sposób ustrukturyzowany" - oznajmił John Kerry.