Ot, we czwartek w "Rzeczpospolitej" - dzienniku bardzo PiS-owi przychylnym - ukazał się felieton naczelnego redaktora, p. Pawła Lisickiego. Napisał on w nim m.in. rzecz banalną: "Zastanawiam się jednak, czy najważniejszym rezultatem walki o krzyż nie będzie otworzenie w Polsce drogi dla zapateryzmu. Czy obrazki z Krakowskiego Przedmieścia nie przyczynią się do wzrostu siły radykalnej, antychrześcijańskiej lewicy, której głównym postulatem stanie się walka z Kościołem i publiczną obecnością religii? I czy, paradoksalnie, winowajcami nie będą w pierwszej mierze Jarosław Kaczyński, który udzielił wsparcia protestującym, a z drugiej - Bronisław Komorowski, który odpowiada za nieprzemyślaną i nieskuteczną organizację przenosin?" Jest to zupełnie normalne, dialektyczne rozumowanie. Dokładnie takie samo, jak moje, gdy tłumaczyłem (bezskutecznie, jak wnoszę...) głosującym na JE Bronisława Komorowskiego, iż przyczyniają się do zwycięstwa PiSu w wyborach parlamentarnych. A gdyby dziś w Sejmie ktoś - np. p. Marek Jurek - chciał zmienić ustawę o aborcji - tak, by jej zakazać - to najprawdopodobniej skończyłoby się to zmianą ustawy w kierunku... przeciwnym. I p. Jurek byłby za to odpowiedzialny. Żołnierz ma prać, gdy każą. A polityk musi myśleć. Dziś usunięcie siłą krzyża sprzed Pałacu Namiestnikowskiego byłoby znakomitym prezentem dla ludzi walczących o klerykalizację Polski! Gdyby więc JE Bronisław Komorowski polecił to zrobić, byłby za tę klerykalizację odpowiedzialny - i dlatego tego (wbrew hong-wei-binom z SLD) nie robi. Podobnie zamordowanie ks. Jerzego Popiełuszki było wysoce szkodliwe dla "twardogłowych" z PZPR i dlatego powinni oni - zamiast po cichu chwalić p. Grzegorza Piotrowskiego - dać mu kopa w tyłek ze słowami Talleyranda: "To gorzej niż zbrodnia: to błąd!" JE Bronisław Komorowski tego błędu nie zrobił. Tu drobna uwaga o "Problemie krzyża". Lewica katolicka, czyli PiS, przytacza Wielkie Argumenty Moralne za tym, by krzyż stał - a Lewica laicka plus pseudo-liberałowie przytaczają Ważkie Racje Moralne za tym, by go zaraz gdzieś wynieść. Natomiast Prawica - czyli np. ja - pytają po prostu: "Do kogo należy ten chodnik?". O ile wiem, jest w gestii dzielnicy Warszawa- Śródmieście. A więc to naczelnik tej dzielnicy - a nie prezydent czy prymas - jest uprawniony do podjęcia decyzji o tym, co ma na tym chodniku stać; podobnie jak tylko pilot - a nie prezydent, premier czy papież - był uprawniony do podjęcia decyzji, czy lądować w Smoleńsku. Decyzję musi zawsze podejmować JEDNA osoba! Po wysłuchaniu argumentów. Wracam do tekstu p. Lisickiego. Prezes PiS, zamiast skorzystać z okazji i zamilknąć, walnął z grubej rury: "Dla mnie najbardziej interesujące w tej sprawie jest pytanie, dlaczego pan Lisicki tego rodzaju bzdury, i to bzdury wierutne, odrażające, pisze". Po prostu nie zrozumiał! I obraził się!!! Proszę go zrozumieć: stracił brata, z którym był niesłychanie zżyty. Potem kampania prezydencka, w której w tym chorym środowisku, jakim stał się PiS, wszyscy wzajemnie podbechtywali się do walki z Wrogiem... Drogi Jarku! Inny by wziął urlop na Riwierze. Ale nie ty. Ty może pojedź na miesiąc do jakiegoś klasztoru - na kontemplacje... ...bo jeśli przestałeś rozumieć tak proste rzeczy?