Uciekają od przemocy, żeby znów stać się jej ofiarami
Dla uciekających przed wojną i prześladowaniami kobiet koszmar nie kończy się wraz z opuszczeniem ojczyzny. Gwałty, zmuszanie do małżeństw i zgony okołoporodowe to codzienność, z którą muszą zmierzyć się uchodźczynie na szlaku do "lepszego życia" w Europie.
Owładnięty konfliktami Bliski Wschód to problem, o którym Europa jest zmuszona pamiętać, ponieważ to z tamtych rejonów napływają do granic UE uchodźcy. Kryzys migracyjny, określany największym kryzysem we współczesnej historii, wzbudził dyskusję, w której uczestniczą niemalże wszystkie państwa świata. Rozwiązanie kryzysu jest jednak dalekie, a problemy nawarstwiają się z coraz większym natężeniem.
Jak alarmuje Amnesty International, jednym z nich jest przemoc, która spotyka kobiety i dzieci uciekające z miejsc owładniętych wojną. Do podobnych wniosków doszła także eurodeputowana Mary Honeyball (S&D, Wielka Brytania), która zgłosiła projekt rezolucji PE wzywający państwa członkowskie do przyjęcia środków mających na celu poprawę sytuacji kobiet.
- Kobiety doświadczają przemocy na każdym etapie migracji - doświadczały jej w swojej ojczyźnie, na drodze do Europy, a potem jeszcze w samej Europie, dlatego zasadniczą kwestią jest zapewnienie im opieki - mówi w rozmowie z Interią Aleksandra Górecka, koordynatorka kampanii w Amnesty International.
- Z jednej strony mamy do czynienia z zagrożeniem prześladowaniem w kraju pochodzenia, które jest uwarunkowane płcią. Chodzi tu na przykład o sytuacje zagrożenia przymusowym okaleczeniom narządów płciowych u dziewcząt i młodych kobiet, zmuszanie do małżeństwa, wykorzystywanie seksualne, itp. Z drugiej strony, kobiety doznają przemocy w trakcie ucieczki, czy wręcz już w państwie docelowym. Ta ostatnia sytuacja jest szczególnie godna ubolewania. Oczywiście na każdym etapie powinno udzielać się odpowiedniej ochrony i pomocy prześladowanym kobietom - dodaje dr hab. Michał Kowalski z Zakładu Prawa Międzynarodowego Publicznego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Jak jednak wskazuje Marta Titaniec z Caritas Polska, nie na każdym etapie jest możliwa szeroka pomoc pokrzywdzonym kobietom i dzieciom.
- W kraju pochodzenia jest to delikatny temat, gdyż rola kobiety jest tam uwarunkowana kulturowo. My możemy jej pomóc w przeżywaniu codzienności, ale nie zmienimy jej mentalności. Widzimy do czego doprowadziła siłą wdrażana demokracja w tamtym rejonie świata, tak samo jak ewangelizacja kontynentu afrykańskiego, która nie uwzględniła kultury lokalnej. Na pewno jednak należy kobietom pomóc tam, gdzie mamy do tego prawo i możemy działać, czyli w Europie i na szlakach migracyjnych - zaznacza Marta Titaniec.
Poważne zagrożenie stanowią przede wszystkim przejściowe obozy dla uchodźców, w których nie istnieje formalna struktura, a rządy należą do najsilniejszych, zawsze mężczyzn.
- Widziałam obozy w Jordanii i Libanie. Rządzą tam klany, które wzajemnie się zwalczają. Dowodzą oczywiście mężczyźni, którzy zawsze mają czas na rozmowy. Kobiety, które widziałam, zawsze były zajęte: albo dziećmi, albo szyciem, albo gotowaniem... - mówi Titaniec.
Uchodźczyniom grozi przede wszystkim przemoc seksualna. Dochodzi do niej często w ościennych państwach Syrii, gdzie ucieka największa liczba osób.
- Sytuacja jest tam bardzo trudna. Na przykład w Libanie, gdzie pracownicy AI przeprowadzili rozmowy z 77 kobietami, które uciekły z Syrii, spora ich część nie mieszka w obozach dla uchodźców, tylko stara się radzić sobie na własną rękę, wynajmując mieszkanie i szukając pracy. W ubiegłym roku Liban przestał udzielać pozwolenia na rejestrację uchodźców, więc te osoby znalazły się poza systemem i poza jakąkolwiek formą pomocy. Kobiety opowiadały o szerokiej skali nadużyć, których doświadczają ze względu na to, że są słabsze. Jedna z kobiet opowiadała, że boi się puścić swoją córkę do pracy, bo pracodawca stosuje wobec niej przemoc. Kobiety wykorzystują także mężczyźni, od których wynajmują mieszkania, np. oczekując seksu w ramach czynszu - mówi w rozmowie z Interią Aleksandra Górecka z Amnesty International.
Jak jednak wskazują eksperci, do największych nadużyć dochodzi podczas ucieczki do Europy.
"Kobiety są gwałcone w zamian za kamizelkę ratunkową"- mówiła podczas debaty w Parlamencie Europejskim Maria Noichl (niemiecka polityk, deputowana do PE).
Jak wynika z raportu Mary Honeyball, seks stał się walutą, którą opłacani są bezwzględni przemytnicy w niektórych regionach.
- Amnesty International rozmawiała z kobietami, które dotarły do Europy. Każda z nich mówiła, że albo doświadczyła przemocy, albo czuła się zagrożona, albo była świadkiem przemocy. Kobiety te często mają dzieci pod opieką, więc są w stanie wiele poświęcić, żeby je chronić. Migrantki skarżyły się, że spotykają się z przemocą zarówno w ośrodkach dla uchodźców, miejscach tranzytowych, jak i w samej Europie. Jedna z kobiet przyznała, że funkcjonariusz w Niemczech zaoferował, że da jej ubrania w zamian za "spędzenie czasu sam na sam" - wskazuje Aleksandra Górecka z AI.
- Zdarzać się też mogą sytuacje - szczególnie godne ubolewania - w których to osoby stanowiące personel ośrodka, wykorzystują swoją pozycję i dopuszczają się nadużyć. Medialne doniesienia wskazywały na przykłady takich sytuacji w Niemczech, czy we Włoszech. Trzeba jednak być niezwykle ostrożnym w ocenach, bo personel takich ośrodków pracuje w skrajnie trudnych warunkach, w których łatwo o pochopne oskarżenia - dodaje dr hab. Michał Kowalski.
W projekcie rezolucji autorstwa Mary Honeyball czytamy również o problemie przedwczesnych małżeństw.
- Proceder "sprzedawania za mąż" młodych dziewcząt, mimo że o nim się nie mówi, jest rozpowszechniony. Dziewczyny mają po 13-15 lat, kiedy zmuszą się je do poślubienia wybranego przez rodzinę mężczyzny, często to rodzina jest wybrana przez łowcę młodych kobiet. To wynika z ubóstwa tych rodzin - mówi Marta Titaniec.
Jak wskazuje Aleksandra Górecka z Amnesty International, zawieranie przedwczesnych małżeństw to poważny problem w krajach ościennych Syrii, gdzie sytuacja uchodźców pod względem sanitarnym i finansowym jest najtrudniejsza.
- Poznaliśmy historie dziewcząt, które mówiły, że były skazane na zawieranie wcześniejszych małżeństw. Np. jedna z kobiet przebywających w Libanie powiedziała, że sytuacja materialna jej rodziny była tak trudna, że ktoś z dalszej rodziny zaproponował, że ten problem można rozwiązać poprzez ślub ze starszym mężczyzną - dodaje.
Problemy, z jakimi muszą się mierzyć uchodźczynie, to również bardzo złe warunki sanitarne w obozach lub miejscach, które służą za chwilowe miejsca zamieszkania.
O swoich doświadczeniach z państw ościennych Syrii opowiada nam Marta Titaniec z Caritas Polska. - Wielu uchodźców mieszkających w Jordanii żyje w prowizorycznych, wynajętych domach, ruderach, garażach, często bez niezbędnej infrastruktury. W Libanie 97 proc. przybyłych rodzin to kobiety i dzieci. I to kobiety stają się odpowiedzialne za utrzymanie domu, w ogóle za funkcjonowanie rodziny - mówi.
- W Iraku liczba ludzi potrzebujących pomocy sięga 10 mln z czego 51% to mężczyźni, a 49% to kobiety. 4,8 mln to osoby poniżej 18. roku życia. Wspomnę tylko Ozal City - osiedle domków jednorodzinnych w regionie Erbil w irackim Kurdystanie. W każdym domu mieszka po kilka rodzin, tj. 3-4 rodziny, czyli 15-25 osób w czterech pokojach. Przez większą część dnia nie mają prądu, nie wspominając o ogrzewaniu zimą. I to znowu kobiety muszą zatroszczyć się o byt i zapewnienie godziwych warunków życia - dodaje.
Problemem jest także ograniczony dostęp do pomocy medycznej, który w przypadku wielu kobiet będących w ciąży, kończy się tragicznie.
"Do ponad jednej trzeciej zgonów w okresie okołoporodowym dochodzi w warunkach kryzysowych, np. w obozach dla uchodźców. Wynika to przede wszystkim z braku dostępu do podstawowej opieki położniczej i z braku wykwalifikowanego personelu medycznego. Niewystarczający poziom opieki w zakresie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego lub jej całkowity brak naraża miliony kobiet i dzieci na zbędne ryzyko choroby i śmierci" - czytamy w raporcie Mary Honeyball.
- Widziałam szpitale w obozach w Jordanii, widziałam kliniki stacjonarne oraz mobilne w Libanie prowadzone przez Caritas. Widziałam tłumy kobiet z dziećmi w tych klinikach. Obecnie zwiększono liczbę klinik mobilnych z 9 do 14, z których wszystkie obsługują Syryjczyków. Kliniki mobilne posiadają przede wszystkim lekarza ogólnego, który kieruje do specjalistów albo na badania diagnostyczne, ginekologa oraz pediatrę. W Taalabeya w Dolinie Bekaa w Libanie jednego dnia mobilna klinika przyjmuje średnio ok. 50 dzieci i 40 kobiet - tłumaczy Marta Titaniec.
- W klinikach mobilnych statystycznie 45 proc. to konsultacje kobiet, które są w ciąży, 35 proc. to infekcje ginekologiczne, a 20 proc. to prośby o lekarstwa. Widziałam pracę tych ludzi, ale jak widać, to ciągłe za mało. A jest to działanie tylko jednej z wielu organizacji pomocowych - dodaje.
Podczas debaty nad projektem Mary Honeyball w Parlamencie Europejskim wybuchła ożywiona dyskusja.
Część deputowanych twierdziła, że kobiety i dzieci powinny otrzymywać pomoc, która będzie adekwatna do ich potrzeb, część przekonywała jednak, że takie rozwiązanie to dyskryminacja względem mężczyzn.
- Pomoc w pierwszym rzędzie powinna być kierowana do tych najbardziej zagrożonych i potrzebujących, którymi często będą właśnie kobiety i dzieci. Dlatego niewątpliwie jest to kwestia, która powinna być dostrzegana od początku każdego kryzysu uchodźczego. Nigdy nie powinno udzielać się ochrony komuś kosztem kogoś innego. Pomoc powinien otrzymać każdy będący w rzeczywistej potrzebie ochrony przed prześladowaniem. Trzeba też zaznaczyć, że możliwe są sytuacje, w których ze względu na rodzaj prześladowania, to mężczyźni będą w większym stopniu nim zagrożeni - powiedział w rozmowie z Interią dr hab. Michał Kowalski.
W dyskusji w PE pojawiły się również głosy o całkowitym zaprzestaniu pomocy uchodźcom. "Przyjęliśmy więcej młodych mężczyzn niż kobiet i dzieci. Jeśli mężczyźni nie chcą bronić swoich kobiet, to kto ma to zrobić?" - mówiła chorwacka europarlamentarzystka Ruža Tomašić.
- W krajach Bliskiego Wschodu mamy do czynienia ze zbrodniami wojennymi, naruszaniem praw człowieka na bardzo szeroka skalę, atakami na cywilów, zabijaniem więźniów, torturami i porwaniami. Uwzględniając kontekst konfliktu, trudno mówić o walce miejscowych mężczyzn. Tam jest konflikt totalny, który zdezintegrował państwo - komentuje Aleksandra Górecka.
Po burzliwych dyskusjach, Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie sytuacji uchodźczyń i kobiet ubiegających się o azyl w UE. Czy niewiążąca forma dokumentu może realnie pomóc uchodźczyniom i ich dzieciom?
- Żadna rezolucja sama z siebie nie rozwiąże realnych problemów. Natomiast przyjęta rezolucja pełni rolę nagłaśniającą pewien ważny i aktualny problem. Zawiera też wskazania wielu dobrych praktyk chroniących kobiety i dzieci, z których wiele jest zresztą zapewnianych prawnie na poziomie prawa europejskiego i krajowego, w tym polskiego. Niewątpliwie jednak masowy charakter kryzysu uchodźczego stanowi dodatkowe wyzwanie - odpowiada nam dr hab. Michał Kowalski.
- Warto kierować wysiłki na efektywną pomoc w regionie. Takie działania połączone z programem przesiedleń dla najbardziej potrzebujących, poza poprawą sytuacji osób tam przebywających, powinny zmniejszyć liczbę osób, które podejmą wysoce ryzykowną próbę nielegalnego przedostania się do Europy. W tym kierunku zmierzają obecne wysiłki Unii Europejskiej, które wspiera także polski rząd. Można tylko dodać, że szkoda, że tego typu działań UE nie podjęła już kilka lat temu, bo symptomów tego, co może się zdarzyć, już wtedy nie brakowało - dodaje.
- Trzeba zauważyć, że rezolucja Parlamentu Europejskiego pojawiła się niemalże w szóstą rocznicę rozpoczęcia kryzysu w Syrii. Zainicjowała dyskusję o sytuacji i potrzebach kobiet. Bardzo się z tego cieszę, bo od 2012 roku widziałam w jakich warunkach żyją. Brakuje mi w niej jednak pogłębionej analizy zjawiska i określenia potrzeb kobiet - wskazuje z kolei Marta Titaniec z Caritas Polska.
- Dyskusja o pomocy kobietom i dzieciom powinna mieć miejsce już na początku kryzysu. Istnieje jednak wiele regulacji, których celem jest pomoc najbardziej poszkodowanym - w tym kobietom i dzieciom. Problem w tym, że państwa w różnym stopniu wprowadzają te regulacje - dodaje Aleksandra Górecka z AI.