W październiku tego roku podczas kongresu II Europejskiego Kongresu Rusinów Podkarpackich ogłoszono powstanie Republiki Rusi Podkarpackiej. Ma to być odtworzenie rusińskiej państwowości, opartej na statucie z listopada 1938 roku. Wystosowano także wobec władz ukraińskich ultimatum - jeśli do 1 grudnia 2008 roku Rusi Zakarpackiej nie zostanie przyznana autonomia - Rusini wezmą sprawy w swoje ręce - i ogłoszą niepodległość. Dziś już wiemy, że niepodległości nie ogłoszono, jednak sytuacja w regionie nadal pozostaje napięta. Władze Ukrainy traktują groźby separatystów na tyle poważnie, że tamtejsza służba bezpieczeństwa wszczęła już w tej sprawie śledztwo i postawiła zarzuty przywódcy ruchu, prawosławnemu księdzu Dimitrowi Sidorowi. Podejrzewa się go o nawoływanie do naruszenia integralności terytorialnej Ukrainy. Aleksander Ryżko z ukraińskiej służby bezpieczeństwa nie ukrywa, że Rusini Zakarpaccy uaktywnili się po ogłoszeniu niepodległości przez Kosowo. Nie bez znaczenia jest również to, co wydarzyło się w sierpniu w Gruzji. - Nie można wykluczyć, że to właśnie był precedens, chociaż na razie nie odważę się o nim mówić jako o pierwszoplanowym czynniku. Mamy regionalną specyfikę, ale to już pytanie do politologów - stwierdził w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą. Całej sprawie dodaje powagi fakt, że - według wielu - rusiński ruch narodowy popierają rosyjskie służby specjalne. Sami Rusini nie dość, że tych powiązań specjalnie się nie wypierają, to w wypowiedziach popa Dymitra Sidora pojawiają się sugestie, że niezgoda na żądania Rusinów może skończyć się dla Ukrainy tak samo, jak dla Gruzji sprawa Osetii Płd. i Abchazji. Ryżko zapytany o to, czy badany jest wątek rosyjskiego wsparcia dla separatystów, odparł: - Na razie widać to na poziomie osób prywatnych. Nie chcę jednak o tym mówić. Trwa śledztwo, które i to wyjaśni. Separatyści domagają się "uznania wyników referendum z 1991 roku (w którym większość mieszkańców opowiedziała się za niezależnością, wyniki nie zostały uznane przez władze Ukrainy)", przywrócenia historycznej nazwy "Ruś Karpacka", która została "nielegalnie zmieniona na Zakarpacie". Dymitr Sidor pragnie, by Ruś była krajem federalnym, pozostającym w granicach Ukrainy. Chce zachowania hrywny jako waluty i pragnie, by kraju broniła ukraińska armia. Domaga się za to, by 60 procent dochodu pozostawało w regionie. Właśnie. Dochód: tu pojawia się problem. Na Rusi Zakarpackiej nie ma rozwiniętej gospodarki. Potencjał turystyczny istnieje, nie jest jednak wykorzystywany. Brakuje infrastruktury. Jedyne istotne złoża, to eksploatowane od wieków złoża soli kamiennej, a inne bogactwo naturalne - lasy - zostały przetrzebione rabunkową gospodarką w czasach ZSRR i - jak twierdzą rusińscy działacze - za czasów niepodległej Ukrainy.