W samym sercu Gór Czarnych, wyrastających z bezkresnej prerii stanowiącej lwią część obszaru Dakoty Południowej, wznosi się zarys imponującego skalnego monumentu, w którym już z oddali rozpoznać można dumny profil i wyciągnięte ramię wskazujące na święte góry rdzennych Amerykanów. To pomnik Szalonego Konia, słynnego wodza indiańskiego plemienia Oglala Lakota, którego budowę zapoczątkował ponad 60 lat temu rzeźbiarz polskiego pochodzenia. Monument, położony w bezpośredniej bliskości słynnej "Góry Prezydentów" - Mount Rushmore - wydaje się cierpieć nieco na tym sąsiedztwie. Dopracowane w najdrobniejszym szczególe portrety czterech amerykańskich przywódców stanowią jaskrawy kontrast dla surowej, szorstkiej jeszcze skały, w której mozolnie powstaje wizerunek Szalonego Konia, docelowo mający znacznie przewyższać je rozmiarami (ukończony pomnik ma wznosić się na wysokość 172 m, a w głowie indiańskiego wodza bez problemu można by zmieścić cztery głowy wykute w zboczu Rushmore). Jeśli spytać okolicznych mieszkańców, czy na co dzień są w stanie zaobserwować realny postęp prac, odpowiedzą przecząco. Owszem, raz na kilka, a czasem nawet kilkanaście miesięcy, nad górami rozlega się odgłos spektakularnego wybuchu, świadczącego o wysadzeniu kolejnej, niewielkiej partii skalnej - ale to wszystko. Nic nie wskazuje na to, by Szalony Koń zyskał ostateczne rysy w ciągu najbliższego półwiecza. Bliższe zapoznanie się z historią tego dzieła skłania do refleksji, że chyba nie może być inaczej - bo wiele wskazuje na to, że sami twórcy ugięli się pod jego ciężarem. Polskie korzenie, indiańskie serce Ciężar ten jako pierwszy wziął na swoje barki Korczak Ziółkowski (1908 - 1982), urodzony w Bostonie syn polskich imigrantów. Ziółkowski, który zaczął rzeźbić zawodowo w wieku 24 lat, stosunkowo szybko osiągnął sukces, który dziś nazwalibyśmy komercyjnym. Popularność, jaką na całym obszarze Wschodniego Wybrzeża cieszyły się jego dzieła, skłoniła w 1939 r. Gutzona Borgluma, twórcę Mount Rushmore, do zaproponowania mu stanowiska asystenta przy wykuwaniu Głów Prezydentów. Jakby dla potwierdzenia trafności tego wyboru, jury Wystawy Światowej , zorganizowanej w tym samym roku w Nowym Jorku, zadecydowało o przyznaniu Ziółkowskiemu pierwszej nagrody za marmurowe popiersie Ignacego Jana Paderewskiego. Prace na Mount Rushmore zakończyły się zaledwie dwa lata później. Ten krótki okres wystarczył jednak, by Ziółkowski nawiązał intensywne kontakty z przedstawicielami plemienia Lakota, zdziesiątkowanego w wyniku krwawych walk z armią amerykańską w drugiej połowie XIX w. Członkowie plemiennej starszyzny, być może zachęceni rosnącą sławą Ziółkowskiego, wystosowali doń list z pytaniem, czy zechciałby podjąć się stworzenia monumentu podobnego do Mount Rushmore - poświęconego jednak nie bohaterom białej Ameryki, ale tym, którzy byli tutaj pierwsi. "Chcielibyśmy, aby biały człowiek wiedział, iż czerwony człowiek też ma swoich bohaterów" - napisał w liście do Korczaka Ziółkowskiego wódz Henry Standing Bear. Ziółkowski nie powiedział "nie", ale też nie od razu dał Lakotom jednoznaczną odpowiedź. Monumentalny zamysł przemawiał jednak do serca i ambicji urodzonego rzeźbiarza. Kiedy decyzja była już podjęta, a pierwsze plany poczynione, na drodze do realizacji projektu stanęło przystąpienie Stanów Zjednoczonych do drugiej wojny światowej. Ziółkowski zaciągnął się na ochotnika do armii. W 1944 r. uczestniczył w alianckiej inwazji w Normandii, walcząc na odcinku, gdzie toczyły się najbardziej krwawe zmagania: plaży Omaha. Ranny, wrócił do kraju, ale w Góry Czarne na dobre zawitał dopiero w 1947 r., tym razem z zamiarem niezwłocznego przystąpienia do pracy. Wybór rzeźbiarza padł na pasmo górskie Teton w stanie Wyoming. Wodzowie Lakotów obstawali jednak przy Górach Czarnych, świętych dla ich plemienia. Ostatecznie to tam, w skale góry Thunderhead położonej na terenie hrabstwa Custer, 3 czerwca 1948 r. rozpoczęły się prace nad pomnikiem Szalonego Konia. Mit wojownika Wyboru bohatera, którego miał upamiętniać monument, również dokonali Indianie, kierując się symbolicznym wymiarem dokonań Szalonego Konia. W niedługiej historii życia tego wojownika skupiły się, jak w soczewce, losy wszystkich plemion zamieszkujących Wielkie Równiny. Urodzony prawdopodobnie w 1849 r. Thasunke Witko (tak w języku Indian Lakota brzmi imię Szalonego Konia, oznaczające dosłownie tego, "którego koń jest nieokiełznany") popadł w konflikt z rządem USA, kiedy stanął na drodze poszukiwaczom złota: najpierw sprzeciwiając się poprowadzeniu przez terytorium Lakotów szlaków wiodących do odkrytych w Montanie złóż cennego kruszcu, a później odmawiając , wraz ze swoimi współziomkami, opuszczenia Gór Czarnych, w których złoto odkryto w latach 70. XIX wieku. Opór Indian wynikał nie tylko z poczucia rażącej niesprawiedliwości - zawarty w 1968 r. pomiędzy rządem USA a Indianami z konfederacji Teton Dakotów traktat gwarantował tym ostatnim Góry Czarne - ale też z faktu, że uznawali oni te tereny za święte, a działalność poszukiwaczy i górników za oczywiste świętokradztwo. Eskalacja konfliktu nastąpiła w 1876 r., kiedy to doszło do słynnej bitwy nad Little Big Horn, w której oddziałami sprzymierzonych wojowników Teton Dakotów dowodzili Siedzący Byk i Szalony Koń właśnie. Walne zwycięstwo, które Indianie odnieśli w tej bitwie, nie zapewniło mu jednak bezpieczeństwa - ścigany przez Amerykanów, poddał się im w 1877 r., choć nie bez walki. Życie Szalonego Konia dobiegło końca w Forcie Robinson w Nebrasce, gdzie podczas próby ucieczki został śmiertelnie raniony bagnetem w plecy przez jednego ze strażników. Jego ciało zostało następnie wydane jego rodzinie i pochowane w nieznanym miejscu. Krótkie, intensywne życie, niewątpliwy talent strategiczny, zdradziecka śmierć - wszystko to wpłynęło zapewne na decyzję indiańskich wodzów, by to właśnie Szalony Koń upamiętniał tragiczne doświadczenia ich rasy. Romantyczny mit wojownika odcisnął również silne piętno na samym Korczaku Ziółkowskim, który mottem przewodnim swojego dzieła uczynił słowa przypisywane Szalonemu Koniowi: "Moje ziemie są tam, gdzie leżą moi umarli". Były one ponoć odpowiedzią, jakiej udzielił on na zadane mu przez białego człowieka szydercze pytanie o to, co stało się z jego terytorium. Ziółkowski zawarł je również w wierszu swojego autorstwa, którego tekst zostanie wykuty w skale po ukończeniu budowy Crazy Horse Memorial. Wysokość liter ma sięgać jednego metra.