Pojedynek z naturą "Titanic" miał być niezatapialny. Nazywano go pływającym miastem. Było tu wszystko: sala gimnastyczna, restauracje, łaźnie tureckie, korty do tenisa i squasha. Człowiek na "Titanicu" miał stawiać czoła Atlantykowi w takich warunkach, jakby ocean nie był szalejącym żywiołem, a angielskim trawnikiem. I żywioł upomniał się o szacunek. Po zderzeniu "Titanica" z górą lodową zginęły 1504 osoby. CZYTAJ KONIECZNIE: "Titanic?" Prawdziwy cmentarz jest na Bałtyku, czyli "Gustloff" i inne tragedie "Titanic" uchodzi za symbol czegoś, co niektórzy nazywają "skarceniem ludzkiej pychy", inni - przegranym pojedynkiem z naturą. Jakkolwiek by na to patrzeć, naturze zdarzyło się już udzielić rzucającej jej wyzwanie ludzkości poważniejszych lekcji. Aż pięć katastrof morskich pociągnęło za sobą więcej ofiar niż zatonięcie "Titanica". "Sultana" 47 lat przed katastrofą "pływającego miasta" na rzece Missisipi zatonął bocznokołowy parowiec "Sultana" wiozący do domu żołnierzy Unii z niewoli u Południowców. Statek był przeładowany, a do tego płynął pod prąd. Gdy eksplodował jeden z kotłów, wywołało to reakcję łańcuchową. W wyniku wybuchu zginęła większość żołnierzy, inni utonęli. Śmierć poniosło około 1600 osób. "Dona Paz" Najwięcej jednak osób zginęło w katastrofie filipińskiego promu pasażerskiego "Dona Paz" w 1987 roku. "Dona Paz" płynęła z miasta Tacloban do Manili. W środku nocy prom zderzył się z tankowcem "Vector", przewożącym prawie dziewięć tysięcy beczek produktów naftowych. Rozpętało się piekło. Płonęły obie jednostki, płonęło morze. Zginęło około 4000 osób. Trudno było to stwierdzić z całą pewnością, bowiem większość pasażerów nie była w żaden sposób zarejestrowana. Statek mógł przewozić maksymalnie 1500 osób, załoga jednak - co jest na Filipinach (i nie tylko) stałą praktyką - zabrała ich prawie trzy razy więcej. Ocalało 26 osób. 24 z nich było pasażerami "Dona Paz", a dwóch - członkami załogi "Vector". Wszyscy byli mocno poparzeni: ratowali się skacząc do płonącego morza. "Le Joola" We wrześniu 2006 roku z portu w Dakarze wypłynął wyprodukowany w niemieckiej stoczni statek "Le Joola". Był to prom, łączący senegalską stolicę z terytorium Casamence, częściowo odciętym od reszty kraju przez terytorium Gambii. Gdy prom wypływał z portu Ziguinchor, na jego pokładzie znajdowało się ponad 1800 osób. Co najmniej, bo pojawiają się i informacje o dwóch tysiącach. Na wyspie Karabane nielegalnie wsiadło kolejnych 185 osób. Bilety posiadało jedynie ponad tysiąc pasażerów. To i tak sporo, bowiem formalnie prom przyjąć mógł maksymalnie 580 osób. Na wysokości terytorium gambijskiego statek wpłynął w sztorm. Bardzo szybko przechylił się na bok, a następnie wywrócił do góry dnem. Była jedenasta w nocy. Służby ratunkowe pojawiły się dopiero rano. Tylko 64 osobom udało się do tego czasu nie utonąć. "Tek Sing" W lutym 1822 zatonęła na morzu Południowochińskim chińska trzymasztowa dżonka o nazwie "Tek Sing". Dżonka wiozła ładunek porcelany do Dżakarty, położonej w ówczesnych Holenderskich Indiach Wschodnich. Poza porcelaną, na pokładzie znajdował się tłum chińskich imigrantów. W cieśninie pomiędzy wyspami Bangka i Belitung "Tek Sing" wpłynął na rafę. Marynarze z przepływającego jakiś czas później tamtędy brytyjskiego statku handlowego zobaczyli tragiczny widok: na pełnym morzu unosiło się setki osób uczepionych szczątków rozbitego statku. Udało się uratować ledwie dwieście. Zginęło około 1600 osób. "SS Mont-Blanc" W listopadzie 1917 roku francuski frachtowiec "SS Mont-Blanc" płynął z ładunkiem amerykańskiej amunicji dla walczącej Francji. Pod Halifax w Nowej Szkocji skierował się do portu, by przyłączyć się do konwoju płynącego do Europy. W zatoce Bedforda zderzył się z norweskim statkiem "SS Imo". Samemu "Imo" stało się niewiele, ale na pokładzie "Mont Blanc" wybuchł pożar. Załoga zdążyła uciec. Po dwudziestu minutach eksplodowała cała amunicja na pokładzie. Uratowali się prawie wszyscy marynarze, zginęło jednak około 2000 osób na lądzie. Wybuch w zatoce spowodował bowiem falę, która wdarła się do miasta. Zrywała szyny kolejowe, niszczyła budynki. Uderzenie było tym mocniejsze, że woda niosła ze sobą fragmenty rozerwanego na sztuki statku.