Pragnienie niesienia pomocy jest w sercach licealistów XXV liceum ogólnokształcącego w Krakowie silniejsze niż obojętność. Dlatego postanowili ruszyć do walki. Swojej własnej, nieporównywalnej oczywiście do walki polskich żołnierzy w Afganistanie czy Iraku, ale równie pełnej strachu i niepewności. Wiara w dwóch niedużych serduszkach poruszyła niebo i ziemię - dosłownie. Kamil Przetocki oraz Paulina Kalisz - inicjatorzy akcji, nawet nie spodziewali się, że 27 czerwca będzie tak wielkim dniem. XXV LO huczało już dużo wcześniej. To miał być zwykły koncert... Jak się zaczęło? Pomysł sam w sobie był prosty - zebranie funduszy na rzecz Żołnierzy poszkodowanych na misjach poza granicami naszego kraju. Jak wiadomo, nasze kontyngenty liczyły tysiące wojskowych. Afganistan, Irak, Bośnia i Hercegowina, Kosowo. Ci niesamowici ludzie, będący z dala od domu poświęcali swoje życie i zdrowie, by nieść pomoc. Wielu z naszych Chłopców nie wraca stąd dokąd ich posłano, jednak rozkaz to rozkaz. Ważnym jest, by uświadomić sobie, że wojna nie odbija się tylko na poległych i ich rodzinach, ale także na tych, którzy wracają. Obrazy, jakie pozostaną na zawsze w ich pamięci pokazują tragiczne oblicze wojny. Śmierć kolegów, cierpienie cywilów, dramatyczna sytuacja, w jakiej przyszło im się odnaleźć - każda z tych rzeczy, niestety, nie jest kadrem z wojennych filmów, które znamy. To realizm. Realizm przez duże R, ponieważ wszystko to dzieje się naprawdę. Powrót do ojczyzny jest jedynie kroplą w morzu rozterek, jakie ich trapią. Ojczyzna natomiast odwdzięcza się niezrozumieniem, odtrąceniem. Orły wracają niesione wiatrem tęsknoty i rozpaczy, lecz ich skrzydła czeka kolejna próba - przetrwanie ze świadomością tego, co przeżyli. Dwoje młodych ludzi wzburzyło nasze emocje hasłem "Pod mundurem bije serce - tak samo jak u Ciebie". Zaczęła się organizacja. Zwykły koncert dzięki swej reklamie na portalach i przekazach ustnych organizatorów przerodził się w piękną kampanię. Kampanię, w którą zaangażowali się wszyscy. W dosłownie paru chwilach całe przedsięwzięcie okazało się ogromną imprezą. Zaproszeni goście, godziny planowania, nieprzespane noce, by wszystko można dopiąć na ostatni guzik. A goście byli specjalni. W progach XXV liceum w Krakowie powstaliśmy przedstawicieli 2. Korpusu Zmechanizowanego, 5. Batalionu dowodzenia, 6. Brygady Powietrznodesantowej, zespół estradowy CZASZA, a także osoby związane w inny sposób z misjami - przedstawicieli wydawnictwa ENDER, pana Marcina Ogdowskiego, członków Polskiego Czerwonego Krzyża, osoby ze Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju oraz wielu innych w tym przedstawicieli służb porządkowych. Warto jest dodać, iż wszystkie te osoby wspomogły naszą akcję. Walka o szacunek dla polskiego Żołnierza rozpoczęła się na dobre o poranku dnia 27 czerwca. Mówiliśmy o żołnierzach, o ich służbie, poznaliśmy specyfikę misji zagranicznych. Rozmawialiśmy z gościem z Afganistanu, dowiedzieliśmy się nieco o Narodowych Siłach Rezerwowych, było nawet stoisko z książkami na temat misji, a to wszystko po to, by uświadomić sobie, jak ciężki jest los wojaka. Impreza podzieliła się na dwa bloki - ten wojskowy i blok artystyczny. Konferencje z żołnierzami, punkt krwiodawstwa, pokazy pierwszej pomocy, pokazy sprzętu spadochroniarskiego, a jednocześnie coś dla ducha - aranżacje muzyczne wprawiające w historyczny nastrój, a także radość w rytmie muzyki Reggae i śmiech z bajecznego klauna Feliksa, aby każdy znalazł coś dla siebie. Szkoła łomotała niczym najdzielniejsze serce, a to wszystko dla nich - żołnierzy - od nas, gimnazjalistów, licealistów, nauczycieli, którzy podjęli walkę na swoim własnym froncie. Między tym wszystkim biegali wolontariusze - być może jedni z najdzielniejszych w naszej walce, to przecież oni zbierali pieniądze na nasz cel. Tak, udało się nam. Przy pomocy wszystkich. Tych mundurowych "oficjalnie" - chłopców w czerwonych beretach i tych mundurowych "nieoficjalnie", czyli uczniów klas wojskowych i bezpieczeństwa publicznego w naszym LO oraz tych kompletnie nieumundurowanych - artystów i innych współdziałaczy. Tego nie da się opisać słowami. Trzeba być, przeżyć. Wspaniały pomysł, który zrealizowaliśmy był zbyt dużym przedsięwzięciem by móc zawrzeć to w kilkunastu zdaniach. A tak od środka? Uwierzcie, było ciężko. Mnóstwo spraw na głowie, stres, organizacja. Jak wiadomo - nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć. Jednak uśmiechy dodały wszystkim otuchy. Wspólny cel jednoczył każdego z nas. Wygraliśmy naszą małą bitwę, której dowodziły serca Kamila i Pauliny - artyści zaśpiewali doskonale, klaun rozśmieszył, sprzęty wojskowe zrobiły ogromne wrażenie. Podniebny lot na orlich skrzydłach udał się nam, choć twardo stąpaliśmy po ziemi. Okazało się, że Żołnierze nie są tylko hardymi, zgorzkniałymi wojakami, ale także ludźmi potrafiącymi się uśmiechać pomimo wszystko. Uśmiech był najbardziej bezcenną rzeczą jaką mogliśmy od siebie dać. Dziękujemy serdecznie, wszystkim. Adrianna Daniela Róg Grupa Porządkowa Serca Na Froncie 2E