Wielkoczapi, nalani oficerowie ledwo mieszczący się w kabinach ledwo zipiących samochodów żiguli. Rumuńscy Cyganie przebrani za kowbojów z taniego westernu, słowackie kieliszki do borowiczki z grubego, rżniętego szkła. Zrujnowane, posaskie miasteczka Transylwanii. Pomaccy pasterze owiec, napotykani w bułgarskich górach. Tanie knajpki na zadupiach z poprzypalanym kiepami stołem bilardowym. Wąsaci faceci w odblaskowych kamizelkach przysypiający na kozłach końskich zaprzęgów. Ledwo trzymające się kupy pociągi, telepiące się przez Pirin. Oto Europa Wschodnia. Nasza Europa Wschodnia. Podyskutuj na czacie Europa Wschodnia nabiera własnego charakteru. Zaczynamy odkrywać, że niekoniecznie musimy nachalnie kopiować estetykę Zachodu, by rzeczywistość nabrała sensu. Oczywiście, westernizujemy się coraz bardziej - i nic w tym złego, okazuje się jednak, że wschodnioeuropejscy złotozębi dziadkowie i okutane w chusty babcie, zapomniane, demoniczne nieco cmentarzyki i połatane czym się da przedmieścia są dla nas równie charakterystyczne i malownicze, jak dla Włoch Sycylijczyk na osiołku, jak kolorowe rozklekotanie włoskiego południa, korsykańska wysuszona babuleńka w czerni, przesiadujący w pubie irlandzki rudzielec, francuski skloszardyzowany poeta, hiszpańskie andaluzyjskie wioseczki czy amerykańskie Południe. Jest w tym pewna perwersyjna estetyka. Przez lata Polacy zdawali się ignorować Wschód. Wszystko to, co wartościowe, wydawało się istnieć tylko na Zachodzie. Kilka lat temu jednak odkryliśmy ze zdziwieniem, że zaraz za naszymi wschodnimi i południowymi granicami istnieje świat dziwny i niesamowity. Ten świat fascynuje coraz więcej osób. W rumuńskich górach czy ukraińskich pociągach, w litewskich miastach czy w słowackich wsiach spotkać można polskich plecakowców. Fora internetowe puchną od sprawozdań "stamtąd". Powstają blogi poświęcone regionowi, jak np. East Side Galleries. Literatura i muzyka naszego regionu Europy przeżywa renesans.