Jak wszyscy wiemy najbardziej znany polski europarlamentarzysta, ostatnio nieco zapomniany z braku wpisów na blogu, od lat jest samozwańczym, najpoważniejszym kandydatem na szefa Polskiego Związku Piłki Nożnej - tylko przy okazji wyborów zawsze coś ważniejszego przeszkadza mu w kandydowaniu. Ostatnio pochłonęły "prezesa", poza oczywiście kampanią w PZPN, występy w hollywoodzkiej produkcji o wódce - jak sam twierdzi, poza sportem także aktorstwo to jego hobby wynikające z rodzinnej tradycji - w której broni naszej chlubnej produkcji przed rosyjskim zaborem. Europoseł Czarnecki, któremu kończy się niebawem kadencja w Parlamencie Europejskim, rezygnację z kandydowania na swoje wymarzone stanowisko uzasadnia wstąpieniem do PiS-u i - co za tym idzie - poświęceniem się działalności partyjnej. W czym jak w czym, ale w poświęcaniu się działalności partyjnej Ryszard Czarnecki ma doświadczenia jak mało kto (może poza paroma członkami PO z Julią Piterą na czele) - poświęcał się już dla UPR, WAK, AWS, ZChN, a ostatnio Samoobrony, dla której w ramach poświęceń dostarczał przecieków (tych prawdziwych jak i wyimaginowanych) z najwyższych sfer władzy na swoim blogu - aż został z partii usunięty. Teraz przyszedł czas na PiS, z którym jak deklaruje już od dawna był duchowo związany. Dla tej więzi porzucił, trwającą od dwóch lat w terenie, owocną kampanię na rzecz wybrania na stanowisko szefa PZPN - na które to stanowisko, jak zawsze jest 100-procentowym kandydatem..., przynajmniej jak sam zapewnia. Podobnie zresztą było dwa lata temu, gdy minister Lipiec groził PZPN-owi, lecz wtedy dla dobra polskiej piłki zrezygnował. Nowo upieczony członek PiS nadal będzie działał w polskim sporcie i polskiej piłce, a 30 października udzieli poparcia jednemu z kandydatów na szefa PZPN. - Zrobię wszystko, by opcja reformatorska zwyciężyła w tym związku - powiedział Czarnecki. Z takim poparciem to i nawet można zostać papieżem, vivente regae... bez konklawe. Na pewno głos Ryszarda przeważy szalę i wygra popierana przez niego opcja. O czym zapewne poseł nie omieszka poinformować. Poseł jednocześnie nie powstrzymał się od krytyki innych polityków (z PO oczywiście), którzy przewodniczą związkom sportowym pełniąc równocześnie funkcje partyjne. Zapomniał przy tym, że i on będąc ministrem prezesował klubowi żużlowemu oraz zasiadał w zarządzie klubu piłkarskiego. Jak widać cel uświęca środki i w ramach chwytu erystycznego można wykazać się śmiesznie krótką pamięcią. Jak widać Ryszard Czarnecki nie zna granic śmieszności, najwyraźniej przysłoniętej przez jego ego. O ile można usprawiedliwić jego przejście do PiS-u - zawsze blisko współpracował z politykami tej partii. Nawet bliżej niż swojej własnej Samoobrony. Do PO ma za daleko, a i wątpliwym jest aby tam go przyjęto z otwartymi ramionami, zostaje więc jedyna alternatywa na następne cztery lata - PiS. Kończy się kadencja w europarlamencie, a po 20 latach w polityce ciężko zająć się czymś innym na poważnie... nawet sportem. Przed wyborami każda reklama jest dobra, nawet absurdalna, z czego Ryszard Czarnecki zdaje sobie dobrze sprawę, stąd udział w filmie, gdzie z patriotycznego obowiązku broni polskości wódki oraz publiczna rezygnacja z swojego wymarzonego stanowiska, do którego wydaje się być predestynowany... w swoim własnym mniemaniu. Nam pozostaje jedynie zachować spokój i nie martwić się w oczekiwaniu na najnowsze doniesienia z bezdennej wyobraźni geniuszu analitycznego napędzanego jeszcze większym ego europosła Czarneckiego. Może nie będziemy mieli "wymarzonego" prezesa PZPN, lecz Euro raczej też nie stracimy. Rysio w polityce dostarczy nam wiele rozrywki, jego doniesienia znów będą szeroko komentowane, a z czasem i z PiS-u go wyrzucą - gdy zacznie być uciążliwy. Jednakże do tego czasu znajdzie zajęcie na najbliższe cztery lata... a potem, a potem znów będzie mógł kandydować na wymarzone stanowisko prezesa PZPN. Chyba że poleci w kosmos - jak podsumował jeden z parlamentarnych kolegów, szanse są podobne. RO