Wiara na świątecznej wyprzedaży W epoce skrajnej konsumpcji i świecie, którym rządzi pieniądz, krajobraz świąt zamienia się w migoczącą, przyciągającą wzrok makietę. Coraz częściej duchowe aspekty przeżywania Bożego Narodzenia zamienia się na dobra materialne, stanowiące zaledwie namiastkę. - Dla wielu Polaków przeżywanie świąt jest wciąż bardzo mocnym przeżyciem religijno-tradycyjnym, ale chyba coraz mniej w tym przeżywaniu jest miejsca dla Boga - mówi ojciec Zbigniew Majewski z diecezji Hexham i Newcastle. Pytany o to, jak polscy emigranci przeżywają święta w Wielkiej Brytanii, ks. Paweł Nawalaniec mówi, że "część świętuje je bardziej z wiarą, a część ze sklepem". Dla niektórych Polaków święta wciąż są czasem świadomego ich przeżywania, ale jest grupa osób, które wybierają jedynie te niezbędne ich zdaniem "elementy" wiary. - Jest rosnąca powoli, ale stale, grupa osób, dla których chrześcijaństwo ogranicza się do pewnych zrytualizowanych tradycji: chrzest dziecka, pierwsza komunia, święcenie pokarmów w Wielką Sobotę, opłatek i kolacja wigilijna - pozbawionych jednak (jak się wydaje) głębszego czy jakiegokolwiek odniesienia do wiary w Boga - twierdzi ojciec Tad Turski, duszpasterz z Elgin w Szkocji. Czy w święta intensywniej szuka się Boga? Święta są czasem, kiedy w Eucharystii uczestniczy więcej osób niż zazwyczaj. - Mają coś takiego, że ludzie chętniej do kościoła idą niż w ciągu roku, czasem nawet jest to raz jedyny na rok. Część bardzo mocno przeżywa ten czas na obczyźnie, ze łzami tęsknoty; niektórzy mówią, że były to najlepsze święta w ich życiu. Wszystko zależy, w jakiej sytuacji ludzie się znajdują - mówi ks. Nawalaniec. Pytany o to, kto najczęściej pojawia się w kościele, mówi, że widuje na Eucharystii wszystkie grupy wiekowe. - Jest bardzo dużo młodych ludzi z rodzinami - zaznacza. O. Turski odprawia Msze święte głównie dla młodych, bo - jak mówi - na terenie, gdzie opiekuje się Polakami, starej emigracji praktycznie nie ma. Ojciec Majewski wspomina o skromnej grupie starej emigracji zrzeszonej w małym ośrodku polonijnym. W Hexham i Newcastle był wcześniej kościół z niewielką kaplicą i polskim duszpasterzem. Od czasu wielkiej fali emigracji nic się nie zmieniło. - Od kilku lat zaczęli się tu pojawiać Polacy, ale nie wzrosła liczba ani ośrodków polonijnych ani liczba polskich punktów duszpasterskich - mówi o. Majewski. - Stąd nasi Rodacy - z dala od Newcastle - znaleźli się bez polskiej opieki duszpasterskiej. I wielu z nich zaakceptowało życie bez Kościoła i praktyk religijnych - dodaje. Kościół - most zwodzony do Polski Czy fakt uczestniczenia we Mszy świętej, duchowego przeżywania Świąt Bożego Narodzenia, jest związany z tęsknotą za Polską - kościół stanowi pewien łącznik z ojczyzną - czy może jest dowodem na to, że Polacy dobrze się czują na Wyspach i udało im się "zaaklimatyzować" w Wielkiej Brytanii? Święta na Wyspach są bardziej wygodne. Tam, z dala od rodziny, nie trzeba jeździć od domu do domu, by odwiedzić wszystkich bliskich - emigranci mają więcej czasu dla siebie. - Z drugiej strony pozostaje tęsknota za rodziną, krajem, za tradycją, zapachem Polski. Poza tym, niektórzy tutaj muszą pracować w święta, a w Polsce byłby to dla nich wolny dzień - mówi ks. Nawalaniec. Większość, albo przynajmniej bardzo duża część Polaków wyjeżdża na Boże Narodzenie i Nowy Rok do Polski, spędzając święta z rodzinami i przyjaciółmi - mówi o. Turski. - Ci, którzy pozostają na Wyspach i przychodzą do kościoła, robią to głównie z potrzeby religijnej (zwykle są to te same osoby, które uczestniczą we mszy w każdą niedzielę). Oczekiwaniem mojego biskupa, a także moim osobistym pragnieniem jest sytuacja, w której Polacy stanowią część jednej wspólnoty parafialnej, razem z Anglikami, Irlandczykami, Szkotami, Hindusami, itp. itd., wnosząc swój osobisty wkład kultury i tradycji. Nikt tutaj nie oczekuje od Polaków samo-wynarodowienia, wręcz przeciwnie, np. wieczór zatytułowany "Poland's Independence Night" przyciągnął rzeszę ludzi niespotykaną na innych "eventach" organizowanych przy parafii - zaznacza. 7 dni powszednich Czy w Wielkiej Brytanii, z dala od polskich tradycji, zobowiązań, a może nawet z dala od sumienia, można zapomnieć o niedzielnej Mszy świętej? Czy wyjazdy zarobkowe usprawiedliwiają oddalenie się od Boga? - Polaków jest tu sporo, ale dla przeważającej większości z nich polski kapłan jest niepotrzebny. Zacząłem jeździć regularnie do kilkunastu miejscowości w diecezji ze Mszą i spowiedzią świętą i miałem dobrą okazję, by przekonać się o jakości naszych Rodaków, którzy się tu znaleźli. Większość w ogóle nie chodzi do kościoła, mała grupa chodzi tylko na polskie msze, chociaż są one raz lub dwa razy na miesiąc - mówi o. Majewski. - W moim przypadku - do kościoła przychodzą Polacy, którzy są od niedawna w Anglii - i to zarówno ludzie samotni, młode pary i rodziny z dziećmi - dodaje. Jak wspomina duszpasterz, do Wielkiej Brytanii przyjechali również ci, którzy również w Polsce nie chodzili do kościoła regularnie lub w ogóle zrezygnowali z wiary. - W tutejszych warunkach, gdzie niedziela nie ma żadnego sakralnego charakteru, niewiele jest powodów, które skłaniają do przyjścia do kościoła - mówi o. Majewski. Dla tęskniących za polskością Czy Msze święte odprawiane w polskich kościołach w Wielkiej Brytanii różnią się czymś od tych, do których rodacy przywykli w kraju? - My korzystamy z angielskich kościołów katolickich, więc nasza Msza św. przebiega całkowicie tak jak w Polsce, z tym, że tworzymy małą wspólnotę, czyli zajmujemy niewielką część kościoła. Poza 2 ośrodkami nie ma organisty ani kogoś, kto by zaczynał śpiewy, więc robi to ksiądz, który również często czyta czytania, gdy nie ma chętnych do przeczytania liturgii Słowa Bożego, itd. - opowiada duszpasterz Hexham i Newcastle. W katolickich kościołach również są przygotowywane szopki, w większości kapłani odprawiają pasterkę, na której śpiewa się polskie kolędy. Jest też spotkanie opłatkowe - okazja, by złożyć innym życzenia. - Nie ma chyba czegoś, co można byłoby nazwać mszą brytyjską. Jest jeden Kościół, a msza wszędzie ma taki sam przebieg liturgiczny. Może tutaj bywa, że wychodzi się przed kościół, aby powitać parafian, może jakieś inne dodatki, ale sama w sobie pozostaje taka sama. My jesteśmy polską parafią, więc jakby dodatkowo jesteśmy umocnieni w polskiej tradycji i rodzaju pobożności i przeżywaniu liturgii - mówi ks. Nawalaniec. - Po polskiej mszy organizujemy kawę i herbatę - ten zwyczaj zaadoptowaliśmy ze szkockiej tradycji. W samej mszy różnic nie ma, więc w zasadzie nie ma co adoptować - mówi o. Turski. Matura z wiary Emigracja jest pewnym sprawdzianem wiary. Gdy zawodzi sumienie i nie ma w pobliżu osób dopingujących Polaków do duchowego zaangażowania w tworzenie Kościoła, łatwiej jest zrezygnować z Boga. Święta - czas refleksji - przyciągają do świątyń zarówno tych, którzy bez względu na trudności życia na obczyźnie, uczestniczą w Eucharystii, jak i tych, którzy w swoim życiu wybrali jedynie przystanki, o których mówił o. Turski. Na tych przystankach część osób wsiądzie do zatłoczonego autobusu i zniesie trud podróży. Pozostali będą czekać na lepszą okazję.