Mimo że pierwsze loże powstały na Wyspach Brytyjskich już pod koniec XVII wieku, to do dziś na temat masonerii panują krańcowo rozbieżne opinie. Jedni uważają was za rodzaj tajnego superrządu, inni za towarzystwo wzajemnej adoracji, które zapomniało, że żyjemy w XXI wieku. Oczywiście, inna jest pozycja masonerii we Francji, Wielkiej Brytanii czy Stanach Zjednoczonych, a inna w Polsce. W USA większość prezydentów była masonami, a we Francji masoni piastowali i chyba nadal piastują najważniejsze stanowiska w państwie. W Polsce jesteśmy oficjalnie zarejestrowanym stowarzyszeniem. Nie można więc mówić o żadnej tajności - co najwyżej o sekretach, które dotyczą jedynie rytuałów. Rytuałów, które dla niektórych naszych członków stanowią pomost łączący nas z wielowiekową tradycją, a dla innych są nadmiernie rozbudowanym rodzajem liturgizacji. Pierwsze loże głosiły konieczność moralnego doskonalenia człowieka oraz braterstwo ludzi bez względu na stan społeczny czy religię. Pamiętajmy jednak, że masonami byli także królowie: nasz Stanisław August Poniatowski czy taki samowładca jak Fryderyk II Wielki, który na pewno nie uważał się za równego swoim poddanym. Mnie też trudno sobie wyobrazić Fryderyka Wielkiego w takiej roli, ale inni wielcy masoni tamtych czasów: Washington, hrabia de Saint-Germain czy marszałkowie napoleońscy chyba wyznawali już dużo bardziej nowoczesne poglądy, co nie oznacza, że wszyscy byli szlachetnymi ludźmi. We "Wschodzie Wielkiego Wschodu" Wojciecha Giełżyńskiego, który przyznaje się, że należy do Wielkiego Wschodu Polski, można przeczytać, że masoni odegrali wielką rolę w odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Co skrzętnie pomijają wszyscy uznani historycy. Na początku XX wieku na ziemiach polskich pod zaborem rosyjskim istniały tylko cztery loże podporządkowane Wielkiemu Wschodowi Francji. Działało w nich zaledwie około stu osób ale ta setka kierowała 40 organizacjami społecznymi, z których kilka odgrywało naprawdę dużą rolę. Stanisław Patek, adwokat i współzałożyciel masonerii (późniejszy minister spraw zagranicznych), był obrońcą polskich rewolucjonistów, którzy w 1905 r. byli więzieni w warszawskiej cytadeli. Był też współorganizatorem uwolnienia w 1906 roku z Pawiaka 10 skazanych na śmierć bojowców PPS. Na początku I wojny światowej Józef Piłsudski wysłał Patka z tajną misją do Francji i Wielkiej Brytanii. W Bordeaux Patek spotkał się z Clemenceau, który w 1917 miał zostać premierem, a w Londynie z ministrem spraw zagranicznych Edwardem Greyem, z którym wcześniej bezskutecznie starał się zobaczyć Roman Dmowski. Gdy 22 stycznia 1916 roku ogłoszono słynną Deklarację Stu, pierwszy dokument, w którym w tak jawny sposób Polacy domagali się niepodległości, to spośród stu wybitnych ludzi, którzy podpisali się pod tym listem-manifestem, 28 należało do masonerii. To masoni pomogli wyciągnąć z cytadeli warszawskiej aresztowanego w 1900 roku Józefa Piłsudskiego (Rafał Radziwiłłowicz) i zorganizowali mu ucieczkę do Galicji (Władysław Mazurkiewicz). Przed wojną do masonerii należeli najbardziej wpływowi polscy politycy z premierami na czele. Masonem był prezydent Gabriel Narutowicz, premierzy: Kazimierz Bartel, Ignacy Paderewski, Antoni Ponikowski, Leon Kozłowski (później wystąpił z masonerii i stał się jej przeciwnikiem - przyp. autora), Marian Zyndram- Kościałkowski, August Zaleski (późniejszy prezydent na uchodźstwie), generał Wieniawa-Długoszowski, choć ten ostatni należał do tzw. dętej, czyli udawanej masonerii. Bardzo silne związki z masonerią miał Stefan Żeromski (jego pierwsza żona była siostrą Rafała Radziwiłłowicza), który nakłonił Witolda Giełżyńskiego (ojca Wojciecha) do założenia loży w Lublinie. Nie mniej silnymi powiązaniami z masonerią mogą się pochwalić Józef Piłsudski i Władysław Sikorski, mimo że żaden z nich formalnie nie był masonem. Jak wyglądały relacje wewnątrz loży? Czy mało znany mason, który legitymował się bardzo wysokim stopniem wtajemniczenia, mógł wydawać polecenia premierowi czy ministrowi, który w masonerii miał niższy stopień? Tu nie było żadnej reguły. W każdej loży te relacje wyglądały inaczej. Jak zawsze w stosunkach między ludźmi najważniejsze znaczenie miała osobowość i siła charakteru. Nie przypuszczam, żeby nawet wielki mistrz mógł wydawać polecenia urzędującemu premierowi. Nie było zresztą takiej potrzeby. Ci ludzie znali się prywatnie, przyjaźnili, mieli wspólne poglądy. Nieustannie dyskutowali, a tym samym wypracowywali zbliżone stanowisko w najważniejszych kwestiach społecznych i politycznych. Oczywiście, bywały także walki o władzę w łonie samych lóż, ale nie różniły się od tego, co działo się w partiach politycznych, korporacjach czy stowarzyszeniach.