27 lutego 2001 roku pan Mariusz jak co dzień pracował przy tokarce. Mimo że miał założone okulary ochronne, poczuł, że coś uderzyło go w prawe oko. Natychmiast wyłączył maszynę i poszedł do lekarza zakładowego, który skierował go do Zespołu Przychodni Specjalistycznych przy ulicy Skłodowskiej w Tarnowie. Badanie okulistyczne miało miejsce tego samego dnia, a z dokumentacji medycznej wynika, iż lekarz rozpoznał: głęboką ranę rogówki, nie przebijającą, częściowo zabrudzoną. Stwierdził też "zroszenie" na całej powierzchni tzw. błony Descemeta. 28 lutego Mariusz Białas zgłosił się na kontrolną wizytę. Badanie potwierdziło ranę rogówki: zasklepionej z powodu obecności pyłków metalu. Lekarz ocenił, że ostrość wzroku była prawidłowa, odnotował jednak, że pacjent widzi "za mgłą". Trzecia wizyta miała miejsce 5 marca, czwarta - tydzień później. - Mijały kolejne tygodnie i wizyty, a mimo to wzrok mi się pogarszał - wspomina pan Białas. - Dlatego 29 czerwca zmieniłem lekarza i zgłosiłem się do okulisty w Dąbrowie Tarnowskiej. Dopiero ten lekarz wykrył obecność ciała obcego w prawym oku pacjenta. "(...) W siatkówce, dołem od tarczy nerwu wzrokowego, znajduje się szarobłyszczący odblask, ciało obce" - zapisano w dokumentacji medycznej. Pan Mariusz został skierowany na Oddział Okulistyczny tarnowskiego Szpitala im. św. Łukasza, gdzie badanie USG potwierdziło rozpoznanie okulisty z Dąbrowy Tarnowskiej. 2 lipca 2001 roku chory został przewieziony do Wojewódzkiego Szpitala Okulistycznego w Krakowie, a po dwóch tygodniach do krakowskiej kliniki okulistycznej. Tam 30 lipca lekarze wydobyli tkwiący w oku opiłek. Mimo to osiem dni po zabiegu rozpoznano całkowite odwarstwienie siatkówki wraz dużym przedarciem i perforacją. Przeprowadzono więc zabieg przyklejenia siatkówki, jednak nie uzyskano żadnej poprawy stanu oka. U chorego stwierdzono zanik poczucia światła. Tarnowskie standardy Pacjent zażądał wyjaśnień, dlaczego stracił wzrok w prawym oku. Okuliści, którzy w tarnowskiej przychodni leczyli pana Mariusza, złożyli pisemne wyjaśnienie dyrektorowi przychodni, lekarzowi Arturowi Asztabskiemu: "(...) Przez okres pozostawania Pana w leczeniu i kontroli tutejszej poradni okulistycznej stwierdziliśmy prawidłową ostrość wzroku OP (oko prawe - przyp. autora) i po zastosowaniu leczenia poprawę stanu miejscowego. Przez okres 3 miesięcy nie zgłaszał się Pan do żadnej kontroli okulistycznej i trudno przewidzieć, czy w tym okresie nie zaszły zdarzenia mające wpływ na stan Pańskiego oka. Badanie RTG i USG gałki ocznej nie są wykonywane rutynowo po urazach". Pod wyjaśnieniem widnieją podpisy lekarzy okulistów: Joanny Bilskiej, Piotra Chwaliszewskiego i Beaty Mikosz. Sam dyrektor Asztabski był podobnego zdania. W piśmie z 11 lutego 2002 roku stwierdził: "(...) Pragnę nadmienić, iż badania RTG i USG gałki ocznej nie są wykonywane rutynowo po urazach. W pańskim przypadku nie stwierdzono w gałce ocznej takich objawów jak: obniżona ostrość wzroku, rany przebijającej rogówkę, uszkodzenia spojówki, twardówki, soczewki i tęczówki oraz zmian w ciele szklistym i dnie oka, które obligowałyby nas do dalszej diagnostyki. Przeprowadzone przez lekarzy okulistów postępowanie medyczne było prawidłowe, stosowne do standardów leczenia. Mariusz Białas złożył skargę do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Tarnowie. Jednak rzecznik umorzył postępowanie wyjaśniające, stwierdzając, że powołany przez niego biegły uznał, iż: "(...) Nie było obligatoryjnych wskazań do badania RTG i USG oka (nie są to badania rutynowe we wszystkich urazach narządu wzroku)". Rzecznik stwierdził, że: "postępowanie medyczne trojga lekarzy okulistów było merytorycznie prawidłowe i stosowne do standardów leczenia". W takiej sytuacji pacjentowi pozostawała jedynie droga sądowa. 27 maja 2004 roku Białas złożył w Sądzie Okręgowym w Tarnowie pozew, w którym domaga się od Zespołu Przychodni Specjalistycznych 400 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia. Samodzielny czy samowolny? O sporządzenie opinii sądowo-lekarskiej sąd zwrócił się do Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu. "(...) Każde zranienie gałki ocznej ciałem obcym - mimo braku ewidentnych objawów jej perforacji - jest okolicznością dającą potencjalną możliwość wniknięcia tego ciała w głąb gałki ocznej. Treść zapisów w dokumentacji lekarskiej świadczy o tym, że lekarze (...) nie wzięli pod uwagę wniknięcia ciała obcego do wnętrza oka. (...) Lekarze leczący go (Mariusza Białasa - przyp. autora) bezpośrednio po urazie i w późniejszym okresie powinni skierować powoda na zdjęcie RTG oczodołu celem wykluczenia obecności ciała obcego wewnątrz gałki ocznej lub w oczodole. Były podstawy do wykonania u powoda dodatkowych badań - przede wszystkim RTG, a wynikały właśnie z treści wywiadu od poszkodowanego, w którym zaakcentował on, że okruch metalowy uderzył go w prawe oko podczas pracy. (...) Zwłoka czasowa w wykonaniu dodatkowych badań miała wpływ na pogorszenie stanu zdrowia powoda. (...) Rokowanie na przyszłość jest złe. Nie można wykluczyć pojawienia się w oku lewym objawów zapalenia współczulnego, co może zagrażać całkowitą ślepotą. Powód powinien znajdować się pod stałą kontrolą okulistyczną" - stwierdzili biegli w opinii, która trafiła do tarnowskiego sądu 26 września 2006 r. - Ta sprawa pokazała, że dyrektor tarnowskiej przychodni nie ma orientacji co do zakresu działań lekarza ogólnego odnoszących się do zagrożeń okulistycznych - mówi dr Ryszard Frankowicz. - Jest bowiem sprawą oczywistą i bezdyskusyjną, że zawsze gdy dochodzi do mechanicznego urazu oka opiłkiem, trzeba wykonać zdjęcie RTG, żeby przekonać się, czy ten opiłek nie znajduje się w gałce ocznej. W całej rozciągłości potwierdziła to opinia sądowo-lekarska sporządzona przez wrocławskich biegłych. Poszkodowany dążył do ugody. Jestem przekonany, że gdyby do niej doszło, to wówczas pacjent zadowoliłby się mniejszą kwotą niż obecna sądowa suma roszczenia. Jednak dyrektor przychodni odrzucił tę ofertę. Tym samym naraził swój zakład, a także firmę ubezpieczeniową, w której tarnowska przychodnia miała wykupioną polisę OC, nie tylko na wypłatę wysokiego odszkodowania, lecz na wysokie odsetki za lata tego procesu oraz koszty sądowe i adwokackie. Niewielu szefów zakładów opieki zdrowotnej zdaje sobie sprawę, że w razie przegrania procesu sądowego powinni liczyć się z dodatkowymi kosztami, które mogą w przyszłości wyniknąć z pogorszenia stanu zdrowia poszkodowanego pacjenta. Dyrektor placówki medycznej w swoich decyzjach jest samodzielny, ale nie może być samowolny i o tym zawsze trzeba pamiętać. - Na skutek braku staranności tarnowskich lekarzy dziś nie widzę na prawe oko, a okuliści straszą mnie, że w przyszłości mogę też stracić wzrok w drugim oku - mówi Mariusz Białas. - Chciałbym tylko wiedzieć, czy gdyby podobny wypadek przydarzył się dyrektorowi przychodni, pracującym w niej okulistom lub rzecznikowi odpowiedzialności zawodowej, czy oni wszyscy, którzy tak łatwo ferują medyczne wyroki, zrezygnowaliby z przeprowadzenia sobie wszelkich możliwych i dostępnych badań? Krzysztof Różycki Tekst powstał przy pomocy dr. Ryszarda Frankowicza.