Konrad Piasecki, RMF FM: Kiedyś to wojsko ruszyłoby na pomoc pasażerom strajkujących pociągów, a dziś? Tomasz Siemoniak: - Dzisiaj wojsko też jest gotowe do pomocy obywatelom. W różnych sytuacjach to się dzieje, zwłaszcza przy klęskach żywiołowych. Ale to jest tak, że w ogóle rozważacie taką pomoc? Dowożenie gorącej herbaty, albo przetransportowanie wojskowymi ciężarówkami pasażerów? - Jeśliby ktoś poprosił o to wojsko, na pewno wojsko by takiej pomocy udzieliło. W tym przypadku takich próśb nie było, więc zdaje się, że przewoźnik radzi sobie we własnym zakresie w takich przypadkach. Czyli w razie czego wojsko czuwa, gdyby był strajk generalny, to będziecie pomagać. - Nie chcę mówić o strajku generalnym. Mówię, że wojsko jest zawsze gotowe do pomocy, bo też i po to jest. Po to? Myślałem, że po to, żeby bronić. - Po to, żeby bronić, ale i po to, żeby pomagać. Tak jest w innych państwach i tak jest w Polsce. Czyli: Obywatelu, czuj się bezpiecznie! W razie czego wojsko Ci pomoże. - Jak najbardziej. Czy lądowy i samochodowy transport wraku tupolewa został przesądzony? - Logistycy byli kilkanaście dni temu w Smoleńsku. Badali różne ewentualności i przygotowali dwa warianty: wariant samochodowy i wariant lotniczy. Wariant samochodowy jest optymalny czy tylko tańszy? - Jest tańszy. Czy jest optymalny, to jest oczywiście zawsze kwestia dyskusyjna. Na pewno nie koszty będą tutaj jakimś elementem decyzji, tylko to, żeby w jak najsprawniejszy sposób i jednocześnie z jak największym szacunkiem do wraku go do Polski sprowadzić. A jeśli chodzi o ten transport lotniczy, to mamy samoloty, które by przetransportowały tupolewa, czy raczej musimy zdać się na pomoc? - Jeżeli jest to możliwe transportem samochodowym, czyli ciężarówkami, to i nasze największe samoloty transportowe - Herculesy - też mogą sobie z tym poradzić. Rozumiem, że rzecz jest jeszcze nieprzesądzona. - Nie jest to rzecz przesądzona. Zadaniem logistyków było przygotowanie różnych wariantów, by potem na to nie stracić czasu. Jesteśmy gotowi - jeśli będą odpowiednie decyzje, wtedy będzie też decyzja, jaką drogą wrak transportować. A jeśli już będą odpowiednie decyzje, to ile czasu wam to zajmie? Ile czasu musi upłynąć od momentu, kiedy Rosjanie powiedzą: Możecie wziąć wrak, do momentu, kiedy trafi on do Polski? - Dzięki pracy logistyków wszystko będzie się działo już na możliwie najkrótszych terminach, więc sądzę, że od decyzji to będzie kilkanaście dni. Bardzo to będzie droga i skomplikowana operacja? - Nie, nie będzie droga. Skomplikowana - oczywiście, z powodów, o których mówiłem. W sensie ceny to nie będą wielkie koszty. Na co dzień przewozimy do Afganistanu i z Afganistanu ciężki sprzęt, więc tutaj doświadczenia są bardzo duże. I to będzie przejazd przez Białoruś, przez Ukrainę? - Nie chcę o tym w tym momencie przesądzać. Na pewno będzie to taki wariant, który będzie optymalny z punktu widzenia warunków transportu i też oczywiście porozumień z miejscowymi władzami. Nie spodziewam się, żeby ktokolwiek tutaj robił problemy. Po przewiezieniu do Polski gdzie on trafi? - Jesteśmy przygotowani. Jest wybudowany specjalny hangar w Mińsku Mazowieckim, na terenie jednostki wojskowej, lotniczej - i to jest miejsce przeznaczenia. Natomiast potem spodziewam się dyskusji, debaty i decyzji, gdzie ostatecznie ten wrak się znajdzie. Śmierć żołnierza GROM-u w Afganistanie to jest pierwsza w historii śmierć w akcji bojowej żołnierza GROM-u, prawda? - Tak, to duża tragedia dla całego wojska i dla GROM-u, bo rzeczywiście nigdy się to nie zdarzyło... Wiadomo już, co zawiodło? Rozpoznanie? Wywiad? - Nie mam takiej wiedzy, żeby cokolwiek miało w tym przypadku zawieść. Na pewno nie rozpoznanie, na pewno nie wywiad i na pewno nie sami żołnierze GROM-u, którzy są znakomicie przygotowani, są profesjonalistami. Natomiast trzeba mieć świadomość, że jest tam uzbrojony przeciwnik, który stara się działać, stara się zabijać i tamtejszą ludność, i naszych żołnierzy. I tego rodzaju to była sytuacja. A co tam się dokładnie stało? Bo informacje są takie szczątkowe. Co zawiodło, co sprawiło, że ta akcja skończyła się tak tragicznie? - Nie chcę mówić o tym, co zawiodło. GROM zachowywał się jak zawsze bardzo profesjonalnie i zgodnie z procedurą, która obowiązuje w ISAF-ie, stosowaną w takich przypadkach. Natomiast w tej miejscowości były, jak się okazało, znaczne siły rebeliantów, które odpowiedziały ogniem. I tutaj nie ma mądrych na takie sytuacje, nie da się wszystkiego przewidzieć. Według mojej wiedzy, od początku do końca nasi żołnierze, również przedstawiciele afgańskich sił zachowywali się bardzo profesjonalnie. Polacy zostali ranni i ten żołnierz zginął w wyniku obrzucenia granatami przede wszystkim? - Żołnierz zginął w wyniku ostrzału. Czyli dostał postrzał. - Tak. A w jakim stanie są ranni? - Ich stan się poprawia, te rany nie były ciężkie. A co się stało z tymi osobami, które zostały tam pojmane? - To już jest sprawa afgańskiego wymiaru sprawiedliwości, naszego kontyngentu i koalicji ISAF. Te osoby zostały przekazane tym władzom i to one będą wyciągały wnioski z tych sytuacji. Tutaj współdziałanie nasze czy Amerykanów z Afgańczykami, z ich siłami bezpieczeństwa jest bardzo bliskie. Ta operacja była podjęta wspólnie z afgańskimi siłami bezpieczeństwa. Ta tragedia nie będzie miała wpływu na myślenie o wysłaniu polskich żołnierzy do Mali? - Myślę, że to są dwie różne sprawy, bo rozważana - oczywiście nie ma jeszcze żadnej decyzji - jest misja szkoleniowa, czyli wysłanie instruktorów, nauczycieli, którzy szkoliliby malijskich żołnierzy. O tym myśli Unia Europejska, więc jest to nieporównywalne z operacją w Afganistanie. Jeśli wyślemy do Mali naszych instruktorów, to ilu to będzie żołnierzy? - Rozmawiamy tutaj o rzędzie wielkości dziesięciu, dwudziestu, trzydziestu - w zależności od tego, jak Unia Europejska skonstruuje tę misję. Pan jest zwolennikiem wysłania ich. - Nie jestem ani zwolennikiem, ani przeciwnikiem, bo decyzja w tej sprawie nie zapadła, natomiast uważam, że powinniśmy poważnie to rozważyć - tak jak i większość państw Unii Europejskiej. To na koniec trzy szybkie pytania od słuchaczy. Pan Paweł: czy był pan w wojsku? - Byłem w studium wojskowym. Z wojska zwolniła mnie - jak i cały rocznik - decyzja ministra na początku lat 90. Mogę odpowiedzieć żartem: studium wojskowe to też nie przelewki. No tak, wiadomo... Pan Łukasz: kiedy możemy spodziewać się zakupu pierwszych samolotów bezzałogowych: rozpoznawczych i uderzeniowych? - Mamy przygotowany plan. W pierwszym rzucie będą to 82 bezzałogowce. Według planu, jest to kwestia najbliższych dwóch, trzech, czterech lat, kiedy pierwsze bezzałogowce tych klas, o które pyta słuchacz, się pojawią. I pan Paweł jeszcze: co ze słynną korwetą "Gawron"? - Jest przerabiana na patrolowiec "Ślązak". Tej nazwy "Gawron" jako takiej "przeklętej" już nie używamy w tym przypadku.