Jeszcze dwadzieścia lat temu kolonie organizowane przez zakłady pracy sprowadzały się do leżenia na plaży czy chodzenia po górach. Teraz jest inaczej. Obóz fotograficzny, filmowy czy rockowy - każda instytucja stara się, by przekazać w ręce rodziców najbardziej atrakcyjną propozycję. Tylko czy te interesujące oferty gwarantują dzieciom i młodzieży pełne bezpieczeństwo? Co się dzieje na tych koloniach? Po pierwsze: legalna Kolonia przede wszystkim powinna być legalna i zarejestrowana. Taką gwarancję daje zgłoszenie obozu przez organizatora do kuratorium, które - po przeanalizowaniu i zaakceptowaniu warunków i zasad kolonii - wydaje pozwolenie na to, żeby wyjazd mógł się odbyć. Podczas trwania turnusu kuratorium i sanepid kontrolują poszczególne placówki. I tu niekiedy napotykają na niedociągnięcia po stronie organizatorów. Najczęściej problemem jest nieodpowiedni dobór kadry. Dlaczego? Organizatorzy kolonii i obozów coraz chętniej zatrudniają w roli wychowawców nieprofesjonalnych pedagogów i nauczycieli, bo są oni dla nich po prostu tańsi. Można im oferować niższe stawki, ale - co za tym idzie - trudniej od nich wyegzekwować wyższą jakościowo pracę. Wychowawca profesjonalista czy turysta? Na organizatorze wypoczynku wakacyjnego młodych ludzi, spoczywa bardzo duża odpowiedzialność. Dlatego powinien odpowiednio dobrać kadrę, biorąc pod uwagę to, czy dana osoba może opiekować się dziećmi i czy ma ukończony kurs, który kwalifikuje ją do takiej pracy. Kiedyś kurs na wychowawcę trzeba było robić przez kilka weekendów. Obecnie można to załatwić tanio, szybko i - jak twierdzą organizatorzy takich kursów - fachowo przez internet. Paweł Henc, który organizuje takie internetowe kursy, przypomina, że aby zostać wychowawcą kolonijnym należy spełnić warunki ustawowe: -Jeżeli dana osoba jest pełnoletnia, ma wykształcenie minimum średnie itd., to nie ma możliwości, żeby nie dopuścić jej do takiego kursu. Wypełnia ona warunki określone w ustawie, a czy zaliczy kurs, to już inna sprawa - zauważa. - Jeżeli uczestnik nie uczy się lub przyszedł do nas tylko "po papierek", wówczas nie zalicza kursu. Pamiętajmy, że to życie, szkoła czy państwo zweryfikowało tego człowieka, dając mu do ręki maturę czy dyplom magistra. Jeżeli ukończył szkołę średnią lub studia, to musi coś sobą reprezentować - wyjaśnia Henc w rozmowie z INTERIA.PL Jak w każdym innym zawodzie, oceną przyszłego wychowawcy pod kątem motywacji czy postaw zajmuje się przyszły pracodawca. Żadna szkoła, studia czy kurs internetowy lub stacjonarny nie są w stanie tego zrobić. Motywacją może być często chęć zarobienia pieniędzy i spędzenia wakacji za półdarmo, "kosztem dzieci". Wychowawca nie daje wtedy z siebie nic poza pełnieniem fizycznego nadzoru nad podopiecznymi, który w takich okolicznościach też pozostawia wiele do życzenia. Dlatego pracodawcy nie powinni zatrudniać wychowawców z tzw. łapanki lub na ostatnią chwilę. Zobowiązani są poznać swoich przyszłych pracowników na kilka tygodni czy miesięcy przed planowanym terminem kolonii. Inna kwestia to zarobki kolonijnych wychowawców czy opiekunów. Są bardzo zróżnicowane: od 300 do 1000 zł za dwa tygodnie pracy. Czy adekwatne do bardzo dużej odpowiedzialności? Który lepszy? Rodzice często nie zdają sobie sprawy z tego, że na kolonie coraz częściej nie jeżdżą pedagodzy czy nauczyciele, którzy mają na co dzień do czynienia z dziećmi, ale osoby, które szukają okazji zarobienia dodatkowych pieniędzy i nie mają nic wspólnego z tą grupą zawodową. Zawód nauczyciela nie może być jednak wyznacznikiem tego, kto lepiej poradzi sobie w warunkach wakacyjnej opieki: wychowawca-nauczyciel czy student? Pedagodzy często po zakończonym roku szkolnym mogą być wypaleni swoją pracą i również mogą stać się w takich warunkach zwyczajnym usługodawcą, tak samo jak osoby szukające pracy sezonowej. Prof. dr hab. Bogusław Śliwerski z Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie twierdzi, że rodzice powinni mieć świadomość tego, iż wychowawca kolonijny nie jest i nie powinien być usługodawcą, kimś, kto posiada jedynie dokument uprawniający go do tego. - Najważniejsza w relacjach opiekuńczych jest natura człowieka, postawa wobec siebie i dzieci, merytoryczne przygotowanie oraz gotowość do niesienia pomocy - powiedział INTERIA.PL prof. Śliwierski . Jednak pomoc ze strony kadry nie zawsze jest niesiona na czas. Mamo zabierz mnie z kolonii! Niedopatrzenie ze strony kadry może się źle skończyć dla samego dziecka. Takich historii jest całe mnóstwo. Jedna z ostatnich to skandal na koloniach organizowanych przez Zachodniopomorskie Kuratorium Oświaty. Rodzice ośmiolatka z niewielkiej wioski koło Choszczna zareagowali po tym, jak chłopiec poskarżył im się, że przez dwa tygodnie był bity przez swoich kolegów, a opiekunowie niczego nie widzieli. Kuratorium przeprowadziło kontrolę w ośrodku kolonijnym w Dąbkach. Informacje, jakie uzyskali wizytatorzy, są odmienne od wersji rodziców małego Dominika. Opiekunowie kolonijni przekonują, że nikt chłopca nie maltretował. Opisali jedynie sytuację z ostatniego dnia pobytu, gdzie 8-latek miał pobić się z kolegą. Nikt nie poinformował rodziców chłopca o tym zdarzeniu, bo był to ostatni dzień kolonii nad morzem. Z wersji wychowawców wynika, że chłopiec sam prowokował i stwarzał problemy wychowawcze. Alimenty zapłaci wychowawca. Prawda czy fałsz? Kolonia - szczególnie z nastolatkami, którym we krwi buzują hormony - może skończyć się np. niechcianą ciążą. Zdarzają się sytuacje, kiedy rodzice w sądzie chcą walczyć o zadośćuczynienie. Coraz częściej wychowawcy decydują się na ubezpieczenie OC, które chroni nie tylko przed konsekwencjami wypadku, do którego doszło przez zaniedbanie opiekuna, ale także od płacenia alimentów. Ze strony prawnej nie ma dokładnego zapisu, że opiekun jest odpowiedzialny za ciążę. Według rozporządzenia MEN, wychowawca ma obowiązek sprawować opiekę nad uczestnikami w zakresie higieny, zdrowia i innych czynności opiekuńczych. Dlatego pod "inne czynności" można podciągnąć również dbanie o to, by nie doszło do współżycia między podopiecznymi. W obecnych czasach nie jest to takie proste, gdyż - jak powiedziała INTERIA.PL Magdalena Młynarska , która już od kilku lat jeździ na kolonie jako opiekun - w dobie telefonów komórkowych umawianie się kolonistów w nocy za pomocą esemesów jest na porządku dziennym. - Dlatego trzeba być czujnym - dodała. Zmiana pokolenia, zmiana myślenia Można "wieszać psy" na wychowawcach czy organizatorach letnich kolonii i obozów, jednak samo zachowanie dzieci, które czują zew wolności podczas takiego wyjazdu, pozostawia wiele do życzenia. Koloniści często próbują wykazać się sprytem i wykorzystują niewiedzę bądź nieuwagę opiekunów, np. wymykając się w nocy przez okna czy nie wypełniając poleceń, działając na własną rękę. Trzeba pamiętać, że wychowawcy nie mają jednego dziecka pod opieką, ale często nawet piętnaścioro. Dzieci na koloniach są odbiciem wieloletniego wychowania przez ich rodziców. Bezstresowe wychowanie zasiało swoje ziarno i jeżeli dziecku wolno wszystko w domu, to dlaczego nie na kolonii... Staje się to rodzajem, schizofrenii, bo jeżeli nie można dziecku dać klapsa za złe zachowanie, to wychowawca nie może wyegzekwować niczego w żaden sposób. Pozostaje rozmowa, z której podopieczni i tak sobie nic nie robią. Rozwydrzenie niektórych młodych ludzi na koloniach często świadczy o braku nadzoru nad nimi w domu, a nie wyłącznie podczas wakacyjnego wyjazdu. Trudno bowiem zapanować nad grupą rozbrykanych nastolatków, którzy jak twierdzą" mają swoje prawa". W tej pracy - wg Magdaleny Młynarskiej - trzeba mieć stalowe nerwy i oczy "dookoła głowy": - I można raczej odrzucić argument wielu rodziców, że osoby, które nie są w stanie upilnować dzieciaka, widocznie nie nadają się do bycia wychowawcą... Co i tak nie załatwia w stu procentach problemu bezpieczeństwa uczestników obozów i kolonii... Mateusz Lipka