W obecnym kształcie art. 256 Kodeksu karnego stanowi, że "kto nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych, albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega karze grzywny, karze ograniczenia wolności, albo pozbawienia wolności do lat 2". PO chce zapisać w tym artykule, że "kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań (...) podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Bodnar: Bardzo negatywne zmiany dla debaty publicznej - Zgadzam się z opinią konstytucjonalisty, prof. Wojciecha Sadurskiego (wczoraj w rozmowie z radiem Tok FM powiedział, że to "rozmywanie obecnego systemu" - przyp. red.), że odnoszenie kategorii mowy nienawiści do przynależności politycznej może spowodować bardzo negatywne konsekwencje dla debaty publicznej - twierdzi Adam Bodnar. Podkreśla, że podstawą przepisów o mowie nienawiści jest ochrona praw jednostki dotycząca pewnych cech, na które nie mamy wpływu. Nie mamy wpływu na kolor oczu, orientację seksualną czy przynależność narodowościową, a przynależność polityczna to jest cecha, która zależy od naszych przekonań. - Gdybyśmy mieli ścigać mowę nienawiści ze względu na przynależność polityczną, byłoby to narzędzie do ścigania polityków, którzy wyrażają się negatywnie pod adresem innych polityków. Janusz Palikot, który używa wyrażenia, że "Gowin jest katolicką ciotą", miałby sprawę karną z tego tytułu - mówi Bodnar. Jego zdaniem, próba zmiany tego artykułu to nadużycie związane z niedopuszczalnym rozszerzaniem pojęcia mowy nienawiści. Na mowę, która jest być może obraźliwa, ale wprowadzanie sankcji karnych w jej zakresie jest zagrożeniem dla wolności słowa. Poza tym są obecnie narzędzia prawne pozwalające na karanie za niegodne lub zniesławiające wypowiedzi, na przykład komisja etyki w Sejmie. - Nie potrzebujemy nowych, dziwnych przepisów, które będą dawały podstawy do karania za swobodę wypowiedzi. Słowa mogą byś czasami wstrętne czy niemądre, ale to nie jest pretekst do wsadzania ludzi do więzienia - komentuje w rozmowie z INTERIA.PL Przemysław Wipler, poseł PiS. I dodaje: - Jeśli czyjeś dobra osobiste są naruszane, to w chwili obecnej istnieją już przepisy dotyczące zniewagi i zniesławienia oraz możliwość ochrony dóbr osobistych na poziomie prawa cywilnego. Oprócz zmian w prawie zaproponowanych przez PO, minister Michał Boni zapowiedział powstanie "rady przeciwdziałającej ksenofobii i monitorującej przejawy mowy nienawiści, ksenofobii oraz agresji i dyskryminacji w życiu publicznym". Wczoraj w Tok FM wyraził nadzieję, że powstanie rady premier Donald Tusk ogłosi w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Jak poinformował, jej szefem miałby być minister administracji i cyfryzacji. "Nie będzie żadnej cenzury" - zapewnił minister. Jego słowa spotkały się z reakcją na Twitterze Marka Migalskiego, posła do Parlamentu Europejskiego. "Czy stwierdzenie, że Boni był agentem SB wyczerpuje znamiona mowy nienawiści? I czy stanę za to przed jego komisją?" - zapytał Migalski. Minister Boni apeluje do Kościoła katolickiego Boni mówił też wczoraj o tym, że mowa nienawiści jest obecna w kościołach. Dla portalu wpolityce.pl słowa o "wprowadzaniu innej normy w kościołach dla niedzielnych kazań" stały się pretekstem do zadania pytania: "Czy pan minister Boni chce wybudować w Polsce nowe Dachau dla księży?". "Nie wiem, czy pan minister Boni chce wybudować w Polsce nowe Dachau dla niepokornych księży (...). Przypomnijmy sobie, że od tego właśnie tam się zaczęło. Księża byli zamykani za krytykę - demokratycznie skądinąd - wybranych władz w Niemczech" - powiedział w rozmowie z wpolityce.pl ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika "Idziemy". W poniedziałek min. Boni przekazał członkom Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu apel, by w działania na rzecz eliminowania języka agresji włączył się Kościół katolicki. W tej sprawie zwrócił się także do innych Kościołów i związków wyznaniowych. Odnosząc się do listu ministra Boniego, abp Głódź (współprzewodniczący Komisji Wspólnej) relacjonował dziennikarzom, że - nie wiedząc jeszcze o inicjatywie przedstawiciela rządu - na początku spotkania zwrócił uwagę na potrzebę "języka miłości, przebaczenia, partnerstwa i dialogu". - Metropolita gdański zaznaczył, że chodzi nie tylko o to, by pomiędzy państwem a Kościołem była autonomia, "ale także, by Kościół nie był 'wypłukiwany' ze społeczeństwa i z narodu" - powiedział INTERIA.PL rzecznik Komisji Episkopatu Polski, ks. Józef Kloch. Jak podkreślił Kloch, Kościół wielokrotnie apelował o porzucenie języka nienawiści w życiu społecznym i politycznym Polski. - Jeśli chodzi o mowę nienawiści, to jeśli pojawi się w trakcie kościelnego kazania, jest już na to art. 256. Są też w nim zawarte zapisy chroniące księży przed nawoływaniem do nienawiści ze względów wyznaniowych - zauważa Adam Bodnar. Helsińska Fundacja Praw Człowieka zajmuje stanowisko, że najważniejszym problemem obecnie w Polsce jest nawoływanie do nienawiści ze względu na orientację seksualną czy tożsamość płciową. - Platforma używa wyrażenia "naturalne lub zdobyte cechy osobiste" tylko i wyłącznie po to, żeby nie było w projekcie słów "tożsamość płciowa" i "orientacja seksualna". Tak, jakby PO wstydziła się ich użycia w Kodeksie karnym - twierdzi Bodnar. Kampania Przeciw Homofobii: Nowelizacja stanowi element gry politycznej Z tego powodu projekt PO krytykuje również Kampania Przeciw Homofobii wskazując, że zapis o cechach osobistych nie precyzuje, o jakie cechy chodzi, a każdorazowo interpretowałyby to sądy. "Proponowana zmiana jest niedorzeczna. Widać wyraźnie, że nowelizacja nie odpowiada na potrzeby społeczne, ale stanowi element gry politycznej" - powiedziała na wczorajszej konferencji prasowej w Warszawie Zofia Jabłońska z KPH. "Takie rozwiązanie jest niedopuszczalne i doprowadzi do wtórnej wiktymizacji ofiar przestępstw. Jest także niezgodne z prawami człowieka" - oceniła Jabłońska. - Nie ma sensu dalsze procedowanie i wymyślanie koncepcji, które nie są znane systemom prawnym w krajach demokratycznych - stwierdza Bodnar. Własne projekty zmian w Kodeksie karnym w tej sprawie zgłosiły już Ruch Palikota i SLD. RP proponuje zmianę, która dotyczy ścigania przestępstw popełnianych z nienawiści z uwagi na płeć, tożsamość płciową, wiek, niepełnosprawność oraz orientację seksualną. Projekt SLD dotyczy ścigania za tzw. mowę nienawiści skierowaną przeciwko osobom odmiennej rasy, orientacji seksualnej czy niepełnosprawnym. - Słowa o orientacji seksualnej, tożsamości płciowej i niepełnosprawności, to powinno się znaleźć w art. 256 - twierdzi Bodnar. Nie udało nam się dzisiaj skontaktować z posłami PO Krzysztofem Kwiatkowskim i Małgorzatą Kidawą-Błońską, którzy we wtorek informowali w imieniu PO o złożeniu projektu ustawy. "W sposób znaczący rozszerzamy ten katalog wartości, który chce chronić ustawodawca, czyli polski parlament. Mamy głęboką nadzieję, że takie sformułowanie przepisów będzie stanowić lepszy, pełniejszy instrument do działania takich organów jak prokuratura" - powiedział na wtorkowej konferencji prasowej poseł PO Krzysztof Kwiatkowski. Wieceszofowa Małgorzata Kidawa-Błońska mówiła o obserwowanej eskalacji "oskarżeń, kłamstw, półprawd i agresji" w naszych społeczeństwie. "Takim językiem mówią politycy, zaczynają nim mówić artyści. Zaczyna dziać się coś bardzo niepokojącego" - powiedziała.