Mateusz Lubiński, INTERIA.PL: - Solidarna Polska chce zakazu aborcji ze względu na ciężkie uszkodzenie płodu. Co się stało? Dlaczego wsparło ten projekt 40 waszych posłów? Iwona Śledzińska-Katarasińska: - Przyjęliśmy zasadę, że w kwestiach, które część naszych kolegów określa kwestiami sumienia, nie ma dyscypliny, więc można powiedzieć, że ci posłowie zareagowali na własną odpowiedzialność przed wyborcami. - Jednak generalna dyspozycja była taka, że broniąc kompromisu z roku 1993 r., do którego i tak dochodzono z trudem i długo, staramy się zawsze występować przeciwko wszystkim radykalnym rozwiązaniom. I dlatego chcieliśmy odrzucić w pierwszym czytaniu zarówno projekt Solidarnej Polski, jak i Ruchu Palikota. - Takie były zalecenia, które powinny dotrzeć do wszystkich posłów. A jak do nich nie dotarły, to nie wiem, jak ci posłowie rozumują i o czym myślą. Można mówić o jakimś buncie, wyłomie w klubie parlamentarnym PO? - Ja raczej powiedziałabym, że można mówić o kompletnej bezmyślności tej części posłów, która poparła projekt SP. Część posłów nie dotrzymała dżentelmeńskiej umowy. - Rozwiązanie, które władze klubu zaprezentowały, czyli kompromis, że odrzucamy oba projekty, było bardzo uczciwe. Zarówno wobec radykalnych w lewo, jak i radykalnych w prawo. - Ja widzę w projekcie Ruchu Palikota elementy, które by mi odpowiadały, głównie dotyczące edukacji seksualnej. Uważam, że jest to temat obecnie położony kompletnie, a bardzo potrzebny. Gdybym miała się kierować poglądami, zagłosowałabym być może za skierowaniem go do dalszych prac. Szef Klubu Parlamentarnego PO Rafał Grupiński powiedział, że "źle się stało". A jak pani uważa? - Ja jestem radykalniejsza w opinii: stało się bardzo źle! Tych 40 kolegów zrobiło dużą szkodę. Obudziło spekulacje na temat podziałów. - Moim zdaniem są podziały, ale nie tak się układają, jakby chcieli komentatorzy. To nie jest kwestia walki frakcji, tylko spór pomiędzy tymi, którzy wiedzą, na czym polega praca posła i polityka i myślą, a tymi, którzy mają swoją idée fixe i myślą gorzej oraz wolniej. - Umawialiśmy się wewnątrz klubu, że nie rozpętujemy w tej chwili żadnej wojny ideologicznej, bo nie jest czas ku temu odpowiedni. Są ważniejsze problemy w Polsce. Minister Jarosław Gowin powiedział, że wstrzymał się od głosu, bo "warto, aby pewne argumenty w obronie nienarodzonych dzieci mocno wybrzmiały". - Nie wiem, gdzie do tej pory się obracał minister Gowin, ale mnie się wydaje, że te argumenty pojawiają się wszędzie i dość często. Wszystko zostało już w tej sprawie powiedziane. Jeśli ktoś chce sobie pogadać, to niech sobie zorganizuje debatę w swoim kole czy regionie, spotka się z lekarzami itd. Po tym głosowaniu mogą wzmóc się spekulacje, że w zapowiadanym przez PiS głosowaniu nad wotum nieufności dla rządu znowu część posłów nie dotrzyma umowy? - Nie sądzę, żeby ci posłowie przestali się identyfikować ze swoim ugrupowaniem. Ale swoim zachowaniem dają niestety pożywkę opozycji. Lansuje to wszystko panów Mularczyka, Palikota czy Ziobrę. Daje paliwo tym, którzy koniecznie chcieliby PO podzielić. - Nie ma to jednak nic wspólnego z głosowaniem nad wotum nieufności. Zresztą nie wiadomo, czy PiS taki wniosek w ogóle złoży, bo ta partia dużo mówi, a mało robi.