Podczas panelu "Państwo, system polityczny" Jan Rokita, Tomasz Merta, Wojciech Arndt, Artur Wołek oraz Arkady Rzegocki zastanawiali się nad słabościami oraz mocnymi stronami istniejącego ustroju, kierunkami potrzebnych zmian oraz recepcją istniejącej sytuacji w ramach szeroko pojętego dyskursu publicznego. Konstytucja jako źródło problemów Punktem wyjścia do rozmowy okazała się Konstytucja RP z 1997 roku, która zgodnym zdaniem panelistów przyczyniła się, choć nie była głównym i pierwszym powodem, do obecnych problemów polskiego sytemu politycznego. Która, jak to określił politolog Artur Wołek: "daje mało silnika a dużo hamulców". Natomiast sama zmiana aktu prawnego, bynajmniej nie rozwiązałaby wszelkich istniejących ustrojowych słabości, aczkolwiek byłaby poważnym krokiem w tym kierunku. Jedynym problemem jest jednakże całkowity brak realnej woli politycznej ku jakimkolwiek zmianom. Traktowanie obecnej sytuacji jako sytemu skończonego. "Tyranii status quo" - jak to określił Tomasz Merta - historyk myśli politycznej, publicysta oraz podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Zadowalanie się "ćwierćreformami" (czy "nibyreformami" zdaniem Wołka), lęk przed głębokimi zmianami systemowymi, a wręcz sprzeciw wobec nich, w obawie przed sondażową reakcją wyborców. Co gorsza, sposób dzisiejszego uprawiania polityki można nazwać "polityką telewizyjna". Aktywni gracze, w większości nawet nie odczuwają wstydu z powodu swojej działalności przed kamerami, stanowiącymi ich główne zajęcie. Przyjmowane zupełnie bezrefleksyjnie w ramach prowadzenia "rytualnego dialogu społecznego", a właściwie tworzenia jedynie jego pozorów. Zadowalającym jest w tej sytuacji "obywatel państwa status quo", mniej lub bardziej zadowolony - lecz bierny, ograniczony przez państwo możliwościami alternatywnej, publicznej aktywności. W efekcie powoduje to brak entuzjazmu i rzeczywistego zainteresowania polityka większości obywateli. Dość zgodnie uczestnicy wyróżnili podstawowe aspekty sytemu, powodujące główne problemy ustrojowe - uporządkowane przez Jana Rokitę w zagadnienia "horyzontalnie przecinających system organizacji państwowej". Zobacz charakterystykę głównych problemów zdaniem Jana Rokity: Horyzontalne problemy polskiego ustroju Zdaniem Rokity, a także Merty i Wołka są to min.: brak standardów i reguł funkcjonowania władzy. Brak instytucjonalnej kontroli oraz jasno określonej i egzekwowalnej odpowiedzialności. Trybunał Stanu, co podkreślił Rokita, jest fikcją. Trudno odwoływać się w tej kwestii do tradycji, mimo inflacji prawa, brak też jasno określonych regulacji oraz standardów. Natomiast odwoływanie się w tej kwestii do postkomunistycznego dziedzictwa jest nadużyciem, za to bardzo łatwym w zastosowaniu, ponieważ uwalnia od głębszej refleksji nad problemem. Według Rokity, kolejną polską bolączką jest mechanizm prawotwórstwa, jego tryb i zakres - nierozwiązywalny za pomocą zmiana ustawy zasadniczej. Problemem jest , co zauważył Merta, brak rzeczywistej wiedzy, gdzie powstają decyzję. Często mają one swe źródło na bardzo niskim szczeblu administracyjnym, a decyzje - jak w starym dowcipie o wniosku racjonalizatorskim - przejmowane są przez kolejne szczeble władzy jako własne. Nakłada się na to zjawisko inflacji prawa, gdzie prawodawca chciałby uregulować wszelkie kwestie - co jest swoiste dla bezrefleksyjnego zachłyśnięcia się liberalizmem. Aczkolwiek problem ten nie jest w żaden sposób do rozwiązania za pomocą zmiany konstytucji, a jedynie sprawnych instytucji oraz kadry urzędniczej. Dodatkowo dochodzi, co zauważyła większość panelistów, problemu egzekucji prawa, często traktowanego literalnie. Zwalniające z odpowiedzialności za decyzje oraz ograniczające możliwości ich podejmowania. Na czym korzystają jedynie, zdaniem Arndta, korporacje zawodowe. Zobacz od czego Jan Rokita się odcina: W efekcie, w zgodnej opinii uczestników, dochodzi do degeneracji systemu administracji, jej oligarchizacji oraz wchłonięcia przez inne instytucje państwowe. Na taki stan rzeczy wpływa też brak stabilnych struktur administracji - wymiana co najmniej 30 proc. oraz negatywna selekcja urzędników instytucji państwowych po każdych wyborach. W takiej sytuacji nikomu nie zależy na podejmowaniu decyzji, zwłaszcza niepopularnych, w nadziei na przechowanie do następnej kadencji... a może i dłużej. Wykorzystywane i używane przez taką władze środki, wpływają na brak możliwości podejmowania realnych decyzji. Następuje swoista petryfikacja , "pamięć urzędów" - kontynuacja starych nawyków, sposobów oraz relacji z obywatelami, którą można jednoznacznie określić jako autorytaryzm władzy. Ostatnim z problemów jest, wynikający z konstytucji konflikt między ośrodkami władzy centralnej, zachodzące na siebie prerogatywy organów państwa - czego najlepszym przykładem może być permanentny konflikt między prezydentem a premierem, czy też administracji centralnej z lokalną. Zobacz co, zdaniem Jana Rokity, jest teraz Polsce potrzebne: