Mieczysław Z. dopiero po tygodniu od śmierci 55-latka miał powiedzieć sąsiadom, że "coś z jego bratem jest chyba nie tak" i dopiero oni powiadomili policję. Jarosław Janicki, rzecznik policji tłumaczy, że 48-latek "miał jakąś dorywczą fuchę" - wychodził z domu rano i wracał wieczorem. Wydawało mu się, że jego brat cały czas śpi. - Kiedy policjanci weszli do środka, w domu czuć było odór rozkładającego się ciała - dodaje policjant. Mieszkańcy Rokitna nie mogą uwierzyć w to, co się stało. Katarzyna Łukaszuk z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej mówi, że według niej to jest niemożliwe, że mężczyzna nie zauważył śmierci swojego brata. Mężczyźni korzystali z pomocy społecznej, obaj mieli prawdopodobnie problem z alkoholem. Trwa śledztwo prokuratorskie w tej sprawie. Sekcja zwłok pozwoli ustalić, czy to alkohol był główną przyczyną zgonu. - Wstępne oględziny wykluczają jednak udział osób trzecich - precyzuje rzecznik bialskiej policji.