Bośnię i Hercegowinę jako państwo Dodik ogłosił projektem "przeterminowanym", "uzależnionym od kroplówki pomocy międzynarodowej", a istnienie wspólnego państwa Muzułmanów, Serbów i Chorwatów nazwał fikcją. Zapowiedział wstrzymanie finansowania sił zbrojnych wspólnego państwa. Jest to - według Dodika - pierwszy krok na rzecz oddzielenia się bośniackich Serbów od tego państwa. W rzeczywistości kroki te podejmowane są od dawna. Milorad Dodik już ponad rok temu wystąpił z pomysłem uznania przez Belgrad niepodległości Kosowa, tyle, że nie całego: w zamian za ten ruch społeczność międzynarodowa miałaby pozwolić na powrót pod władzę Belgradu północnej części kraju w zamian za integrację z nim Północnego Kosowa. A także - rzutem na taśmę - Republiki Serbskiej w Bośni. Serbia numer dwa: Państwo, którego nikt nie chce Bośniaccy Serbowie już od powstania Bośni i Hercegowiny wyrywają się na wolność. Serbscy rekruci regularnie odmawiali przysięgi na wierność Sarajewu. Oba człony, z których składa się kraj - Federacja Bośni i Hercegowiny i Republika Serbska w Bośni - mają tę samą walutę, ale inne banknoty. Osobne są hymny, policja, symbolika państwowa, sądy, a nawet kolej i linie lotnicze. Serbowie od dawna domagają się przeprowadzenia w państwie referendum w sprawie oddzielenia się od Bośni i Hercegowiny, na co nie chce zgodzić się Sarajewo: wiedzą powszechną jest bowiem, że za takim rozwiązaniem zagłosowałoby prawie sto procent bośniackich Serbów, a ich odejście mogłoby zachęcić do tego samego bośniackich Chorwatów, co oznaczałoby zupełny rozpad państwa i - być może - konflikt zbrojny. Ziemowit Szczerek