W zdrowym ciele zdrowy duch, a ze zdrowego ducha zrodzą się dobre ustawy. Z takiego założenia najpewniej wychodzili parlamentarzyści, gdy zapewniali sobie darmowe korzystanie z kortów tenisowych, boisk i basenu sejmowego. Czasem jednak nie ma kiedy popływać, bo przecież przepisy fiskalne same się nie skomplikują. Mniej lub bardziej wysportowani posłowie za służbę narodowi otrzymują 9892 zł brutto. Do tego dochodzi nieopodatkowana dieta poselska - 2473 zł. Przewodniczący sejmowej komisji inkasuje dodatek 1978 zł, a jego zastępca 1483 zł. Ponadto gratyfikowane jest samo członkostwo w komisjach: finansów publicznych, ds. Unii Europejskiej i ustawodawczej. Generalnie komisji jest dużo. Dodatki sumują się, ale nie mogą przekroczyć 35 proc. uposażenia. Najbardziej obrotni posłowie inkasują 16 tys. złotych brutto. Posłowie jeżdżą właściwie za darmo: nic nie płacą za bilety kolejowe, autobusowe, tramwajowe i lotnicze. Na potrzeby poruszania się po stolicy przysługuje im "sejmowa flota samochodowa". Prywatnym autem mogą wyjeździć 3,5 tys. kilometrów miesięcznie (ryczałt na paliwo w ramach pieniędzy na biuro poselskie). Podróże te winny być wykonywane w celach służbowych. Nikt tego jednak nie sprawdza. Taksówki - wiadomo. Hulaj dusza. Poseł nie będzie spał w lepiance, więc za hotele w delegacjach płaci Kancelaria Sejmu. Nie trzeba na tym szczególnie oszczędzać, wystarczy zmieścić się w 7 tysiącach złotych rocznie. Poseł niezameldowany w Warszawie może spać za darmo w hotelu sejmowym albo też wynająć mieszkanie, na co dostanie 2,2 tys. dodatku. Gdy poseł zechce wyremontować swoje mieszkanie lub dom - albo też kupić nowy - Kancelaria Sejmu udzieli mu nisko oprocentowanej pożyczki do 25 tys. złotych. Obecnym i byłym posłom znajdującym się w "trudnej sytuacji materialnej" przysługuje również bezzwrotna zapomoga w wysokości 5 tys. złotych. Autorzy prawa nie muszą tego prawa aż tak dokładnie przestrzegać. Jest przecież immunitet. - Immunitet powinien być zawężony tylko do tego, co jest bezpośrednio związane z wykonywaniem mandatu. Celem immunitetu nie jest to, żeby jeździć po wariacku i popełniać przestępstwa - mówi Interii Marcin Święcicki z PO. Miłośnicy wypoczynku na rajskich plażach czy hiszpańskich skwerkach mogą również liczyć na darmowe biuro podróży, czyli sejmowe delegacje zagraniczne, służące zacieśnianiu stosunków z mniej lub bardziej egzotycznymi krajami (mimo że posłowie nie zajmują się przecież kreowaniem polityki zagranicznej - to domena ministerstwa spraw zagranicznych, prezydenta oraz dyplomatów). W mijającej kadencji posłowie pracowali m.in. na Filipinach, w Ekwadorze, RPA, Zambii, Meksyku. Na podróże zagraniczne Kancelaria Sejmu wydaje ok. 2,9 mln złotych rocznie.- Posłowie latają po całym świecie, niespecjalnie wiadomo po co. W Sejmie są w tej kategorii liderzy, którzy praktycznie nie mają czasu na nic innego poza lataniem po świecie - twierdzi Andrzej Rozenek, obecnie w ugrupowaniu Biało-Czerwoni.Dlaczego politycy latają za pieniądze podatników? Wypowiedz się!Jeśli wyborcy uznają, że poseł przez cztery lata obijał się i kompromitował, i nie wybiorą go na kolejną kadencję, ten dostanie prawie 30 tys. złotych odprawy. Ponad dziewięć tysięcy na rękę - za dużo? Za mało? Darmowe przejazdy, czym się da - okej czy nie okej? O zarobkach i przywilejach posłów rozmawiamy z Piotrem Ikonowiczem z Ruchu Sprawiedliwości Społecznej. Michał Michalak, Interia: Pan postulował powiązanie zarobków posła z płacą minimalną.Piotr Ikonowicz: - Tak, postulowałem, ale nikt mnie nie słuchał. Dlaczego uważa pan, że to dobry pomysł?- Uważam, że człowiek, który rządzi krajem, powinien mieć jakieś wyobrażenie o tym, jakim krajem rządzi. Kiedy pani Hanna Gronkiewicz-Waltz zwiększyła ceny biletów autobusowych do ponad czterech złotych, to pewnie nie miała świadomości, że w Warszawie np. wielu ochroniarzy pracuje za cztery złote na godzinę i mniej. A to oznacza, że pierwsza godzina pracy jest gratis, bo tyle kosztuje dojazd.- Problem polega na tym, że wysokie ponad przeciętną dochody powodują utratę kontaktu z rzeczywistością społeczną, pozbawiają posłów wyobraźni społecznej. - Ja nie jestem za jakimś drastycznym ograniczaniem, bo wiadomo, że te dochody przez wiele lat nie rosły. Moim zdaniem w ogóle powinno nastąpić spłaszczenie dochodów. Kraje, które mają większy współczynnik równości dochodów, mają mniej problemów związanych z dobrostanem, takich jak niechciane ciąże, narkomania, liczba więźniów na 1000 mieszkańców i tak dalej. Dla harmonii społecznej, dla dobrostanu społecznego nadmierne rozwarstwienie dochodów jest przeciwskuteczne. Czyli to nie dotyczy tylko posłów, ale też posad w spółkach.Posłowie wyjaśniają, że na zachodzie ich odpowiednicy zarabiają więcej, że ich praca wiąże się z dużą odpowiedzialnością, że państwo nie może być dziadowskie, że trzeba jeździć do okręgów wyborczych. Czy te argumenty pana przekonują?- Myślę, że pieniądze, które się wydaje, żeby służyć państwu, powinny być rzeczywiście wydawane hojną ręką. Zaplecze eksperckie i zaplecze biurowe dzisiejszych polskich posłów jest po prostu nędzne. Oni mają bardzo kiepski warsztat pracy. Przez chwilę byłem posłem niezrzeszonym i to już był w ogóle koszmar, bo nie było tego zaplecza klubowego. Naprawdę to jest wszystko bardzo skromne, bardzo zgrzebne. Pieniądze, które można wydać na ekspertyzy, też są bardzo ograniczone. Oczywiście to nie powinno należeć do widzimisię posła, on nie powinien zatrudniać krewnych. Chodzi tylko o to, żeby w sposób udokumentowany wydawał nawet garściami nasze pieniądze na efektywną pracę na rzecz dobra wspólnego.- Natomiast do tego, żeby państwo nie było dziadowskie, nie jest potrzebne kupowanie drogich garniturów. Jak niestety zauważyłem u wielu polityków w Polsce - a w końcu osiem lat byłem posłem, więc miałem dobre pole obserwacji - zadają się oni z ludźmi z wyższych sfer finansowych, z dużym biznesem i bardzo próbują naśladować styl życia ludzi bardzo bogatych. Z pensji poselskiej to nie jest możliwe - jedna kolacja i jest po pensji, jak wiemy z ostatnio ujawnionych rachunków. No, może dwie kolacje. Chęć dorównywania bogaczom prowadzi do korupcji.- Wolałbym, żeby wyróżnikiem prestiżu posła było to, że kiedy wychodzi na ulicę, to nie musi unikać kontaktu z ludźmi, tylko sprawi mu to przyjemność, bo ludzie będą się do niego przyjaźnie uśmiechać. I to powinna być nagroda dla posła, a nie wypasione auto.Sprawowanie mandatu posła wiąże się też z różnego rodzaju przywilejami: immunitetem czy darmowymi przejazdami właściwie wszystkim. Czy te przywileje, pana zdaniem, są zbyt daleko posunięte?- Jeżdżenie koleją za okazaniem legitymacji poselskiej - jeżeli nie ma na to odrębnych funduszy - jest w porządku. Ale na przykład zwolnienie z biletu komunikacji miejskiej jest absurdalne. Dlaczego ktoś, kto bierze dziewięć czy dziesięć tysięcy miesięcznie, miałby być zwolniony z obowiązku zapłacenia 4,5 zł za bilet? Zresztą jak się napije i nie wsiądzie do swojego samochodu, to i tak pewnie pojedzie taksówką. - To nie chodzi o wydatki. Wydatki na demokrację są potrzebne. Bez demokracji jest dyktatura. Płacimy za to, że jesteśmy krajem wolnym. Populistyczne jest twierdzenie, że najlepiej, żeby było dwóch posłów, bo oni będą najtańsi. To jest populizm!- Pensje i sposób wydatkowania pieniędzy na sprawowanie mandatu parlamentarnego to jest kwestia wychowawcza. Zdemoralizowaliśmy klasę polityczną. Stworzyliśmy tym ludziom możliwość popełniania przestępstw gospodarczych. Oni zachowują się jak dzieci, które idą po zakupy i nie rozliczają się z reszty. Rodzicami jest całe społeczeństwo.