Pourlopowe powroty z zagranicy nie są łatwe, tym bardziej, że zazwyczaj wtedy właśnie dopada nas coś, co można nazwać "szokiem popowrotowym" - wpadanie na powrót w sidła i wnyki codzienności. Idealnie byłoby wracać do miejsc, które się lubi i w których czuje się dobrze; miejsc estetycznych i zadbanych, gdzie codzienność nabiera ludzkiego i w miarę lekkiego wymiaru. Niestety, nie dotyczy to raczej naszego kraju. Poprzednio opublikowany w INTERII artykuł traktujący o potwornościach polskiej architektury nosił - celowo - prowokacyjny tytuł sugerujący, że Polska, poprzez swój budowlany chaos, należy do najbrzydszych państw naszego kontynentu. Chodziło o zebranie jak najszerszego odzewu, zwrócenie uwagi na problem. Temat jest istotny; jak się wydaje, warto go kontynuować i sprowokować dyskusję: czy naprawdę musimy żyć w betonowo - pustaczano - pilśniowym śmietniku? Idee Bauhausu, najbardziej chyba wpływowej w ubiegłym stuleciu grupy designersko-artystycznej, która złożyła podwaliny pod nowoczesne rozumienie projektowania użytkowego, brzmiały: otoczenie człowieka ma być dziełem sztuki, które pozytywnie wpływa na psychikę człowieka i sprawia, że człowiek czuje się w nim dobrze. W naszym kraju nie widać żadnych kroków zmierzających do wprowadzenia tej idei w życie, można nawet zaryzykować twierdzenie, że w Polsce nikt nie widać żadnych idei architektonicznych. Efekt jest taki, że architektoniczny chaos i brzydota oddziałuje na nas zupełnie odwrotnie, niżby chcieli członkowie Bauhausu. A przecież estetyka otoczenia wpływa na psychikę i mentalność; to w dużej mierze wygląd naszych miast: ulic, osiedli czy skwerów, jest władny sprawić, że czujemy się dowartościowani i zadowoleni, albo sfrustrowani i wściekli. Chaos obszarpanych szyldów, bujanych chodników i blaszanych budoszczęk nawtykanych gdzie się da, nie jest widokiem harmonijnym i kojącym. Jest czymś, czego - podświadomie nawet - wstydzimy się, traktujemy jako konieczną przejściowość. Obcym pokazujemy jedyne wybrane, reprezentacyjne miejsca, w których udało się zachować - albo zainstalować - jakąś estetykę: są to - jednak - jedynie centra dużych, albo po prostu ładnych architektonicznie miast, i - ogrodzone najczęściej - osiedla domków jednorodzinnych, bądź bloków. Jeśli sądzić po polskich folderach i materiałach reklamowych, można byłoby pomyśleć, że żyjemy w architektonicznym raju, gdzie stare, pieczołowicie odnowione budowle sąsiadują z drapaczami chmur i cudeńkami nowoczesnej architektury. Owszem, każdy -promując się - przedstawia najciekawsze rzeczy, jednak w porównaniu z resztą kraju, różnice pomiędzy promocją a rzeczywistością są uderzające: do promowania kraju wybieramy elementy zupełnie dla niego niereprezentatywne. Ergo - wstydzimy się większości Polski. Ergo - sytuacja jest chora.