Karnawałowy nastrój Polaków popsuła poniedziałkowa parada zorganizowana w Duesseldorfie. Wielu jest zdania, że niemiecki artysta prezentując ogromną figurę Jarosława Kaczyńskiego w generalskim mundurze, który trzyma but na głowie klęczącej kobiety ubranej w biało-czerwony strój, mającej uosabiać Polskę, zbytnio sobie pofolgował i posunął w swoich wizjach oraz kreacjach zbyt daleko. Na internetowych forach w błyskawicznym tempie zaroiło się od ognistych wpisów naszpikowanych krytycznymi uwagami i nadzianych oburzeniem. Burza w szklance wody czy zniewaga dla Polski? "Mało tego, że wizja pana artysty nosi znamiona sztuki odpustowej, czyli takiej dla bardzo prymitywnych jednostek, to jeszcze nie ma pojęcia, jak się pisze poprawnie nazwisko Jarosława Kaczyńskiego. Zauważcie, że jest ono napisane przez "z" z kreseczką. A tych, co w tej rzeźbie widzą jakieś fatalne efekty polskiej polityki zagranicznej rządu Prawa i Sprawiedliwości pocieszam, że ta uliczna parada jest atrakcją wyłącznie dla prostego ludu i trzeba na głowę upaść, żeby brać ją na poważnie!!! Drodzy rodacy, dorośnijcie do poważnej polityki! Już najwyższy czas" - grzmiał Jurek (ksywa Chicago). "Nie mogę wyjść ze zdumienia nad bezczelnością Niemców. Oni, potomkowie naziolskich zbrodniarzy, ośmielają się zarzucać faszyzm najpierw Polsce, a teraz USA. Gdybym ja był Niemcem, to bym się zwyczajnie wstydził odezwać na ten temat, ale im to jak widać nie przeszkadza. Wystarczyły dwa pokolenia i trochę pieniędzy i już bezczelność osiąga poziom tej z lat 30. - wskazywał użytkownik posługujący się nikiem "m". "I bardzo dobrze. Niemcy mieli Hitlera, niech myślą, że Polacy mają ostrego i groźnego patriotę, jakim jest pan Kaczyński. Sami robią w Europie zamęt arabski i wcześniej sprowadzili sobie miliony Turków jako siłę robocza, bo po drugiej wojnie światowej mieli niedobór mężczyzn, bo zginęło Niemców parę ładnych milionów. Ja się cieszę, że w Polsce ich nie ma i niech tak zostanie. Sobieski ich przepędził siłą, a teraz ich Angela zaprasza. Niech sobie sama radzi. Francuzi mają dosyć, Rosja ich nie przyjemnie, to niech płyną do Obamy, skoro tam taka demokracja i wolność" - wtórował "normalny polak". "Tylko winny uważa, że jest obrażany" Niektórzy brali jednak stronę artysty i chwalili jego dowcip, zmysł i trzeźwość spojrzenia. "Prosił, prosił, ot wyprosił. To nie jest antypolska kampania. Dobra satyra jest w cenie, tylko winny uważa, że jest obrażany. Dużo się mówi o Polsce, to fakt, ale sami się o to prosiliście sąsiedzi. Kaczyński, to żaden autorytet, który postrzegany jest jako nie budowniczy pokoju, ale jako partyzant" - argumentował "Alexander". "Całą prawdę pokazał. Tak właśnie teraz wygląda nasza Polska i nasza rzeczywistość "- spuentował picandero. MSZ: To objaw lekceważenia Polaków i polskich polityków Gorąca dyskusja wokół kontrowersyjnej karykatury Polski trwa w najlepsze i już wiadomo, że śmiercią naturalną nie umrze, bo będzie miała swój ciąg dalszy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Polski zapowiedziało, że zwróci się do niemieckiego rządu o wyjaśnienia. Jaką roszczenia przyjmą formę? "Będziemy w sposób dyplomatyczny zwracać uwagę i i pytać naszych partnerów w Niemczech, czemu służą takie wybryki" - wyjaśniał na antenie radiowej "Trójki" szef MSZ Witold Waszczykowski. Zastrzegł, że forma będzie "wyważona" i "delikatna", żeby "nie naruszać wartości artystycznej ani wolności słowa". "Natomiast chcemy zaznaczyć, że są to objawy lekceważenia Polaków i polskich polityków" - sprecyzował. Doradca polityczny i ekspert od wizerunku Wiesław Gałązka uważa, że zastosowana przez MSZ taktyka pożądanych rezultatów jednak nie przyniesie. - Moim zdaniem, jeżeli politycy na to zasługują, to można ich lekceważyć. Bez względu na to jakiej są narodowości. Pan Waszczykowski już się kiedyś ośmieszył, wołając "nie zabijajcie nas". Zatem ja bym teraz prosił, żeby nie zabijał nas śmiechem. Bo rozśmiesza mnie do rozpuku - wyjaśnia w rozmowie z Interią. Jako potwierdzenie swojej tezy nasz rozmówca przywołuje podobne przypadki z przeszłości. - Myślę, że gdyby władzę sprawowała teraz inna ekipa, to nawet mając tego typu prześmiewcze komentarze, nie reagowałaby tak śmiertelnie poważnie. Dlatego mówię o innej ekipie, bo już kiedyś mieliśmy odzew Polski na satyryczny artykuł, co prawda niezbyt kulturalny, ale satyryczny w niemieckim piśmie, kiedy to pani Fotyga chciała jakichś dochodzeń i karania sprawców - punktuje. "Prawo do satyry istnieje" Gałązka zwraca również uwagę na to, że w tym przypadku satyra bez względu na wnoszone skargi z pewnością się obroni. - Należy zrozumieć, że to jest inna kultura, po drugie karnawał, a po trzecie żaden polityk nie będzie w tej chwili reagował w taki sposób, że będzie się oburzał, czy sądził. Co prawda, po takich karnawałach napływają jakieś skargi czy groźby, ale to się jakoś rozmywa, bo wiadomo, że prawo do satyry istnieje, w tym także między innymi w naszym prawie prasowym - argumentuje. Nadana sprawie ranga może zaszkodzić zamiast pomóc. - Moim zdaniem działanie polskiego ministerstwa spraw zagranicznych to błąd, bo jest to rozdmuchiwanie czegoś, co normalnie może przez dwa albo trzy dni byłoby komentowane, a potem uległoby zapomnieniu - tłumaczy ekspert. - Nasza ekipa rządząca nie rozumie relacji z mediami. Nie pojmuje, że sensacje na pierwszych stronach gazet wyściełają następnego dnia dna kubłów na śmieci. Zatem znowu rozpocznie się jakaś niepotrzebna i powodująca kpiny korespondencja. Brak poczucia humoru, jaki cechuje ludzi z Prawa i Sprawiedliwości, jest czasem przerażający - dodaje. Co istotne, Polska to nie jedyny kraj, którego karykaturę przedstawiono w Duesseldorfie. Szpila satyra Jacguessa Tilly'ego dosięgnęła też prezydenta Turcji Recepa Erdogana, który wznosił toast z bojownikiem Państwa Islamskiego, a na kieliszkach widać było napis "Kurdowie" oraz samej kanclerz Angeli Merkel, która "tonęła" niczym uchodźcy, zaś ludzik przebrany w bawarski strój z plakietką polityka CSU wisiał na szlabanie z napisem "otwarta granica" i próbował zamknąć go przed wjazdem do Niemiec. "My jak na razie potrafimy tylko palić kukły Żydów" Gałązka zwraca uwagę, że gdyby takie figury pojawiły się nad Wisłą podczas parad, to fala oburzenia pojawiłaby się niemal natychmiast, bo rzeczywistość traktujemy znacznie mniej żartobliwie. - My jak na razie potrafimy tylko palić kukły Żydów, czy byłego prezydenta Lecha Wałęsy - wskazuje. Politykom zaleca dystans i przypomina, że wybierając życie publiczne sami wystawili się na ostrze mniej lub bardziej zasadnej krytyki. - Każda osoba publiczna powinna liczyć się z tym, że będzie wyszydzana i najlepsze, co można w takiej sytuacji zrobić, to mieć twardą skórę. Zazwyczaj ludzi inteligentnych cechuje poczucie humoru i dystans do siebie, ale u polityków często tych przymiotów brakuje - puentuje nasz rozmówca.