Ewelina Karpińska-Morek, Interia: Czy Polska jest krajem egzotycznym? Andrzej Stasiuk: - Dla mnie tak. W czym się przejawia ta egzotyka? - We wszystkim. Jeżdżę po Polsce i cały czas czuję zaskoczenie. Ludzie, krajobrazy, samowolka w ujarzmianiu przestrzeni? - Nie da się oddzielić krajobrazu od ludzkości, która ten krajobraz powleka. Polska jest szczególnie egzotyczna, kiedy się wyjeżdża z wielkich miast. Ale to jest taka swojska egzotyka, którą bardzo lubię. Polska się zmienia, przepoczwarza z XIX-wiecznej, opuszczonej, zaniedbanej, zapyziałej w taką postmodernistyczną, rozkwitłą w jakiejś postnowoczesności. W kolorach, w udawaniu innych światów. Nie ma ciągłości między XIX wiekiem, komunizmem i tym, co się teraz stało. To jest nagłe zerwanie, nowe wcielenie. I to jest egzotyczne. Lubi pan architekturę przypadku, ten stały element krajobrazu polskiej wsi, miasteczek... - Uwielbiam! Dużych miast też. Miast przede wszystkim! - A Warszawa jak wygląda? Przecież to jest miasto, które udaje, naśladuje. Uwielbiam! To jest paskudne wedle pojęcia ludzi wykształconych z wielkich miast o poglądach liberalnych [śmiech]. A mnie się to podoba. Bo jednak te przykłady sobiepańskości, anarchii naszej narodowej , że nie będzie mi sąsiad albo wysublimowane poczucie estetyki mówiło, jak mam budować i jaką farbą powlekać. To jest oczywiście strasznie aspołeczne, ale naszego ducha wyraża lepiej niż literatura romantyczna. Jest tak jeszcze gdzieś? - Ameryka bywa podobna. Jak się pojedzie do Chicago na te suburbia chicagowskie, to mamy to samo, tylko tam jest więcej rozmaitości, większe powierzchnie i jest chyba gorzej wykonane, bo wszystko jest z dykty. Brzydota inspiruje...? Czy może mierzi? - To zależy, czym jest brzydota. Rozmaitość inspiruje. To, co nas zaskakuje, co jest nieoczywiste. Jak pojedziemy do takiej wyśnionej Szwajcarii czy Austrii, gdzie architekt czuwa nad tym wszystkim, nad zachowaniem materii krajobrazu... ... nad ładem, symetrią. Nuda? - No, to nie inspiruje. Musi pan tyle podróżować? - Ja teraz raz do roku gdzieś jadę. Cóż to jest? Ciągnie? - Po prostu lubię jeździć. Lubię się przemieszczać. Jako domator? - Wyjeżdża się przecież po to, żeby wracać do domu. Jak się daleko wyjeżdża, to potem próg rodzinny całować, że się wróciło cało z tej otchłani, z tej nudy, z tego syfu jakiegoś, kurwa, brudu, to jest coś! Własne łóżko, cisza, nieruchomość, że nie trzeba wstawać, żeby jechać dalej.. Ale to trzeba pojechać, trzeba naprawdę zdradzić swój dom, żeby do niego powrócić. Podróż bywa ucieczką? - Nie, podróż jest podróżą. Przed czym ja mam uciekać? Jestem dość zadowolony z własnego życia. Przed tym, co siedzi w głowie, przed myślami, które się pojawiają, gdy za długo przebywa się w jednym miejscu, przed tłumem. Nie, nie od Polski, która jest w tle naszej rozmowy. Od ogólnie pojętego tłoku. - Czasami dobrze jest od tej Polski uciec. Na przykład na Słowację. Dwadzieścia kilometrów i nie ma Polski. To jest takie doświadczenie niebywałe, że to jest zagranica i już. Nie ma tego piekła całego, nie ma tego zmagania krwawego, któremu się naród oddaje w ostatnim roku, czy dwóch. Przełęcz Dujawa i pierdut, nie ma Polski. Nikt się tą Polską nie interesuje. Nie ma jej w ogóle, znika. I to jest kapitalne. Podróż jest po prostu podróżą. Jedzie się, żeby doświadczać przestrzeni. Tylko tyle. Łatwiej się zmyśla Wschód czy Polskę? - Ja nie wiem... A Wschód to się od Polski jakoś odróżnia? Nie, to jest całość. To się wszystko w cudowny sposób miesza - Wschód i polskość, ten wir myśli. Polski nie da się tak wyabstrahować. Ona jest w tym świecie gdzieś zamknięta. Polacy czasami zapominają i im się wydaje, że są jedyni na tej planecie. Nie są. Niestety albo stety. Szwankuje poczucie tożsamości? - A, strasznie szwankuje! Gdzieś pan na świecie znalazł kraj zbliżony do naszego. Mentalnie. Z takim "dzikim narodem" - w pozytywnym rozumieniu tego słowa? - A skąd! Polska jest jedyna i niepowtarzalna. Nie myślę w ten sposób . Znalazłyby się jakieś analogie. W Kirgistanie chociażby [śmiech]. Bardzo lubię ten kraj. Czuje się pan tu czasem obco? - Jak niektórych ludzi słucham, to czasami czuję, jakby to nie był mój kraj. Ale ja mam swój i nikt mi go nie odbierze. To jest moja Polska. Siedzi w głowie? - Każdy ma swoją. To jest cud tego kraju i w ogóle tożsamości, że można mieć swoją Polską. I że można jej bronić przed zakusami tych wszystkich, którzy uważają, że jest jedna Polska. Taka, jaką oni sobie wymyślili. I próbują ją narzucić. Ja nie próbuję swojej narzucić. Jaj jej tylko bronię i opowiadam o niej. *** Rozmowa została przeprowadzona w czasie Festiwalu Conrada, którego gościem był Andrzej Stasiuk.