Ciepło domowego ogniska zastępuje tłok w hipermarkecie, a nasze głowy zaprząta nie refleksja nad tym, dlaczego w ogóle świętujemy, ale gorączkowe zastanawianie się, co i komu kupić pod choinkę. "Gdyby nie Bóg, jakie piękne byłyby święta" Według chrześcijan, ponad 2000 lat temu na Ziemię przyszedł Jezus. Ale narodził się w szopie, bo nie było dla niego innego miejsca. Dziś jednak nie mamy prawa dziwić się, dlaczego właściciele gospody, pałaców czy domów prywatnych byli tak okrutni. - Bardzo często oburzamy się dziś na nich. Na ludzi tamtych czasów, którzy byli zabiegani wokół własnych spraw. Bo jeden miał swoje pole, inny handel, jeszcze inny dyżur w świątyni - mówi ks. Kazimierz, sercanin. - Niestety dzisiaj w mentalności wielu z nas nic się nie zmieniło. Nadal mamy swoje zajęcia, myśl techniczna pchnięta jest do gigantycznych granic, tempo życia zawrotne, konkurencja, walka o klienta i wpływy, wyścig szczurów - dodaje. Odkąd św. Franciszek wykonał pierwszą bożonarodzeniową szopkę, stała się ona symbolem nocy narodzenia Jezusa. Ale dzisiaj, gdy przemierzamy kilometry hipermarketów, łatwo zauważyć, że tradycja duchowa, wrażliwość ustąpiła miejsca wszechobecnej komercji. - Piękny czas oczekiwania na święta stał się czasem Mikołajów (czytaj dziadków mrozów albo symbolów coca-coli), promocji, błyskotek, blichtru, sztuczności, od której robi się niedobrze - uważa ks. Kazimierz. - Ma się wrażenie, jakby cały świat myślenia hipermarketowego mówił: gdyby nie Bóg, jakie piękne byłyby święta Bożego Narodzenia - dodaje. A przecież dlatego świętują chrześcijanie, że on się narodził. Ale świętują często tak, jakby obchodzili czyjeś urodziny nie przychodząc do niego, nie składając życzeń, nie telefonując chociażby, ale spędzając czas w domu przed telewizorem albo na zakupach.