Odejście marszałka to część przygotowywanego od miesięcy misternego planu braci Kaczyńskich, mającego osłabić PiS-owskie "przystawki". Pod koniec lutego w sejmowej restauracji "Hawełka" jeden z prawicowych dziennikarzy powiedział: - Po odejściu Marcinkiewicza na przeszkodzie do całkowitego podporządkowania partii Jarosławowi Kaczyńskiemu został tylko Marek Jurek. Myślę, że czas sprawowania przez niego funkcji marszałka dobiega końca. Sumienie zostaw w konfesjonale Piątek 13 kwietnia okazał się pechowy dla całej polskiej prawicy. Sejm nie zmienił konstytucji, nie wprowadził całkowitego zakazu aborcji. Marszałek Marek Jurek nie krył rozczarowania. Niezadowoleni byli też parlamentarzyści Ligi Polskich Rodzin. Mimo że posłowie odrzucili również tzw. prezydencką poprawkę, zwycięzcą całej debaty wydawał się premier Jarosław Kaczyński. Następnego dnia zebrała się Rada Polityczna PiS. W porządku obrad nie znalazły się jednak sprawy związane z konstytucyjną batalią. Gdy Marek Jurek opuszczał posiedzenie, większość zebranych myślała, że wychodzi z sali, gdyż ma ważne spotkanie w Sejmie. Chwilę później wyszli za nim: Małgorzata Bartyzel, Marian Piłka, Wojciech Mojzesowicz, Dariusz Kłeczek i Artur Zawisza. Premier Kaczyński publicznie ogłosił rezygnację Jurka ze wszystkich partyjnych stanowisk. Natychmiast ruszyły spekulacje, co było prawdziwym powodem dymisji. Według kilku posłów PiS, kroplą, która przepełniła czarę, miały być słowa, w jakich Wojciech Jasiński, minister skarbu, zwrócił się do marszałka: "Sumienie to ty zostaw w konfesjonale". Na dziennikarskiej giełdzie pojawiały się kolejne plotki. Marek Kuchciński, przewodniczący klubu parlamentarnego, i minister Przemysław Gosiewski mieli podobno stwierdzić, że takie rozbijanie partii stawia marszałka w jednym szeregu z Aleksandrem Kwaśniewskim i SLD. Mimo ostrych słów, nikt w PiS nie uważał, że to ostateczne pożegnanie z partią. - Jeżeli marszałek Marek Jurek czuje się obrażony, to przepraszam - próbował załagodzić konflikt Jarosław Kaczyński. W kilka godzin później grupa rozłamowców miała powiększyć się do 10 parlamentarzystów. Podobno odbyło się "tajne spotkanie", na którym ktoś widział Jarosława Sellina, a ktoś inny ministra Polaczka. Najbardziej aktywnie Jurka wspierał Artur Zawisza. - Będę zawsze tam, gdzie będzie marszałek - deklarował Zawisza, który w czasach prezesury Marka Jurka w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji był jego asystentem. Premier zaprosił marszałka na spotkanie. Rozmawiali dwie godziny, ale nie osiągnęli porozumienia. Przez kilka dni w Sejmie trwał względny spokój. We wszystkich klubach spekulowano, czy powstanie nowa partia, czy też rozłamowcy wrócą na łono PiS. Opozycja, która jeszcze kilka dni temu krytykowała Jurka za autorytarny sposób sprawowania urzędu, teraz nie szczędziła mu pochwał. - To człowiek ideowy, któremu zawsze podałbym rękę - zapewnił przewodniczący Platformy Donald Tusk. - Bardzo szanuję Marka Jurka, który teraz mógłby stać się reprezentantem osób o poglądach, że tak się wyrażę, fundamentalistycznych - powiedział wicemarszałek Bronisław Komorowski. - To uczciwy polityk - kadzili Jurkowi liderzy SLD. Najdalej posunął się Roman Giertych, który zaproponował marszałkowi wstąpienie do LPR.