DOROTA GAWRYLUK, lat 35, Ryby, góralka spod Limanowej, wychowywała się na wsi w Kamionce Małej. Dzisiaj jest absolwentką dziennikarstwa UW i ma opinię jednej z najbardziej profesjonalnych dziennikarek telewizyjnych. Zaczynała w Polsacie, gdzie przez 10 lat prowadziła programy informacyjno-polityczne. W 2005 roku przeszła do TVP, gdzie prowadziła "Forum", a jednocześnie, przez 5 dni w tygodniu, "Wiadomości". Nominowana w tym roku do Telekamery w kategorii "Informacje". Po zmianie prezesa TVP wzięła urlop i... zniknęła z małego ekranu. Odwiedziłem ją w drugim tygodniu tego urlopu. Poczuła się pani tak bardzo zmęczona pracą w telewizji, że musiała odpocząć? Miałam bardzo dużo niewykorzystanego urlopu i pomyślałam sobie, że warto teraz odpocząć, bo taka okazja może się w TVP już nie zdarzyć. ? ... Jak do tej pory pracowało się pani w "Wiadomościach"? Różnie. Mimo napięć, stresów i potknięć, wydaje mi się, że udawało się nam tworzyć profesjonalny, bezstronny, lubiany i ceniony przez widzów program informacyjny. Czy miała pani w nim na tyle dużo swobody, że mogła realizować swoje dziennikarskie ambicje? Nie aż tyle, ale miałam pewną wolność i dowolność. Ograniczała mnie jedynie etyka zawodowa i podejście do tego zawodu, czyli to, co zawsze ogranicza każdego dziennikarza telewizyjnego. Czyli? To kryteria ważności, istotności i ciekawości danej informacji. Mieliśmy w "Wiadomościach" pełen spokój zewnętrzny i to nie tylko za czasów prezesa Wildsteina, ale również wcześniej. Mimo że nad panią i kolegami byli szefowie, którzy odpowiadali za całość i zbierali cięgi od prezesów za wszelkie lapsusy i wpadki? To prawda. Wśród moich szefów był Robert Kozak, później Radosław Rybiński. Oni czuwali nad tym programem niczym piorunochrony, bo wszelkie gromy z góry szły na nich. Zdarzały się wpadki, bo program informacyjny jest realizowany w bardzo krótkim czasie. Szefowie nie byli po to, żeby nami sterować i nie pełnili funkcji narzędzi politycznych. Politycy do nich nie dzwonili, bo gdy to zrobili, to natychmiast byli odsyłani do diabła. To jaka jest rola szefów w "Wiadomościach"? W sensie dziennikarskiego podejścia ich rola była bardzo pozytywna, co dla mnie było miłym zaskoczeniem po przejściu z Polsatu do TVP. A mimo to wiele osób odeszło z "Wiadomości". Dlaczego? Nie chciałabym mówić o innych, ponieważ to ich sprawa. Problem polegał nie na tym, że odchodził Bronisław Wildstein. Chodziło o to, że w związku z tym wprowadzono zamęt i zdezorganizowano "Wiadomości". I to spowodowało, że odeszły osoby, które tworzyły trzon programu, czyli reporterzy polityczni, bez których nie da się zrobić dobrych informacji. Nagle, jako prowadząca, stanęłam przed dylematem - czy prezentować dziennik wypełniony materiałami robionymi przez researcherów - studentów, którzy do tej pory pomagali zbierać informacje. Na to nie mogłam się zgodzić. Podobnie jak na wypowiedzi, które pojawiły się wokół "Wiadomości", ze strony prezesa i polityków. Odebrałam to jako permanentny nacisk polityczny.