W ten sposób Karzaj i Bush próbują "obłaskawić" talibów i próbować stabilizować sytuację w Afganistanie, gdzie radykalnie muzułmańskie antyrządowe siły siłą próbują obalić obecną władzę. O mulle Omarze nie wiadomo wiele. Jest jedyną głową państwa (w latach 1996 - 2001 był przywódcą rządzonego przez talibów Afganistanu), którego podobizny nigdy nigdzie nie opublikowano. Nie istnieje ani jeden film, ani jedno zdjęcie, które bez żadnej wątpliwości przedstawiałoby wodza talibów. Podobno - jak można przeczytać w jego profilu sporządzonym przez BBC - jest wysoki, ma czarną brodę i nosi czarny turban. Wnosiłoby to - przynajmy - niewiele, ponieważ dokładnie tak wygląda większość talibów, jednak Omar posiada znaki szczególne: nie ma oka. Oko stracił w walce, w wyniku ostrzału rakietowego. Stało się to podczas radzieckiej interwencji w Afganistanie w latach osiemdziesiątych. Omar był członkiem mudżahedińskiego ruchu oporu skierowanego przeciwko siłom ZSRR. Oko stracić mógł podczas walk o Dżelalabad w 1989 roku. Według półoficjalnej, podtrzymywanej przez talibów legendy, Omar sam wydłubał sobie zranioną gałkę oczną i własnoręcznie zaszył powiekę. Najprawdopodobniej jednak rannego mułłę operował chirurg Czerwonego Krzyża. Jak wyglądały rządy Omara i jego "uczniów" - talibów? Świat dowiedział się o talibskim terrorze po tym, jak noszący czarne turbany "rabowie proroka Mahometa" rozstrzelali z dział pochodzące z VI w. n.e. posągi Buddy z Bamian. Te unikatowe dzieła buddyjsko-greckiej sztuki, nigdzie poza Afganistanem nie spotykanej, obrażały wyznawców islamu. To był jednak tylko czubek góry lodowej. Talibowie nie zamierzali żartować z przestrzegania szarijatu, którego przepisy rozumiano i interpretowano dosłownie. Kobiety przyobleczono w burki, zakrywające całe ciało i pozostawiające jedynie otworki na oczy. Mężczyznom nakazano zamalowywać na czarno szyby domów, by uliczni przechodnie nie mogli zobaczyć ich żon i córek. Zakazano kobietom pracować i ograniczono im opiekę lekarską. Za jakiekolwiek odejście od zasad, były publicznie bite przez policję religijną. Za umalowane usta można było stracić wargi, za pomalowane paznokcie - palce. Zakazano muzyki, tańców, fotografowania, telewizji i jakichkolwiek kontaktów z zachodnią kulturą. Dość szybko islamski kraj stał się tragiczną i krwawą groteską: mężczyźni nie mogli mieć bród krótszych od brody proroka Mahometa, zakazano słuchania prognozy pogody, uznanej za czarną magię, i tradycyjnej rozrywki Afgańczyków - puszczania latawców. - Ludzie, jeśli potrzebują rozrywki, mogą oglądać kwiaty w parku - mówili członkowie talibskiej wierchuszki. - Muzyka jest zakazana, bo odciąga myśli od studiowania zasad islamu - dodawali. Po upadku reżimu talibów, ich przywódca schronił się na pakistańskim pograniczu, być może nawet w samym Pakistanie. Tu zapewne właśnie znajduje się "główny ośrodek dowodzenia" talibów, o ile o czymś takim można mówić w warunkach doskokowej wali partyzanckiej. Czy komukolwiek - czy to Amerykanom, czy Karzajowi - udadzą się jakiekolwiek negocjacje z Omarem? Przywódca talibów jest twardogłowym człowiekiem o bardzo wąskich horyzontach. Pochodzi z biednej, pasztuńskiej wioski. Nigdy - aż do upadku talibów, od kiedy zmuszony jest ukrywać się w Pakistanie - nie był za granicą. Jak twierdzi cytowany przez BBC anonimowy dyplomata, możliwe, że nie potrafi nawet czytać. W udzielonym miesiąc po ataku na World Trade Center wywiadzie z BBC (przeprowadzonym za pomocą radia i telefonu satelitarnego) uparcie mówił o swoim nadrzędnym celu, którym jest zniszczenie Ameryki. Cel ten - jak co prawda mułła Omar przyznawał - jest bardzo trudny do osiągnięcia, lecz - jak dodawał zaraz ze stuprocentową pewnością - z pomocą Bożą Ameryka zostanie zniszczona. Kilka razy w ciągu wywiadu nakazywał dziennikarzom BBC zapamiętać tę przestrogę. W tym samym 2001 roku pytany o możliwą współpracę z afgańskim rządem, odpowiadał pewnie: "Nie zaakceptujemy rządu czyniących źle. Wolimy śmierć, niż przyłączenie się do rządu zła". Jednocześnie ogłaszał, że fanatyczni talibowie są "umiarkowani". Być może coś się zmieniło od tego czasu w poglądach Omara. Ale czy będzie gotów przyjąć propozycję saudyjskiego króla i iść na jakąkolwiek współpracę? Ziemowit Szczerek