Krzysztof Różycki: Oglądał pan w telewizji wywiad z Nelly Rokitą? Bronisław Komorowski: Wypowiedzi polityków można komentować. Wywiadów ich żon - z pewnością już nie. Czy to prawda, że zamierza pan zastąpić posła Rokitę na stanowisku szefa "gabinetu cieni"? W tej sprawie nic się nie zmieniło. Funkcję koordynatora nadal sprawuje Jan Rokita. Mało tego, sam jestem członkiem tego gabinetu - odpowiadam w nim za sprawy zagraniczne. Ale podobno bez wiedzy Rokity przepytuje pan osoby zasiadające w tym gremium i żąda, żeby przesyłały informacje na temat swojej działalności. Skąd ma pan takie wieści? To nieprawda. Nie będę tego komentował. Zgodnie z decyzją przewodniczącego Donalda Tuska, na wiosnę mam przygotować kongres programowy naszej partii. To zadanie nie ma żadnego związku z funkcjonowaniem "gabinetu cieni" poza tym, że przygotowując kongres, mam zamiar skorzystać z dorobku programowego zespołu Jana Rokity. W Wielkiej Brytanii po wygraniu wyborów szef "gabinetu cieni" zostaje premierem. Czy gdyby Platforma wygrała następne wybory, Jan Rokita będzie stał na czele rządu? Powtórzę po raz kolejny - nasz "gabinet cieni" nie jest odwzorowaniem przyszłego gabinetu, a jego koordynator nie będzie automatycznie jedynym kandydatem na urząd przyszłego premiera. Teraz pan będzie kandydatem Platformy? Fakt, że jestem odpowiedzialny za przygotowanie kongresu, nie oznacza, że mam być "premierem z Warszawy". Pamiętamy, czym się skończyło "premierostwo z Krakowa". Przygotowanie kongresu programowego Platformy Obywatelskiej to jednocześnie "aż tyle" i "tylko tyle". To może będziemy mieli "premiera z Sopotu"? Nawet gdyby Platforma wygrała następne wybory, to o tym, kto będzie premierem zadecyduje szereg okoliczności. Przede wszystkim rozmowy z ewentualnymi koalicjantami. Czy Platforma Obywatelska skręciła na lewo? Na zakręty - i te w lewo, i te w prawo - trzeba zwracać szczególną uwagę tak na drodze, jak i w polityce. PO dokonała świadomego wyboru - budujemy alternatywę wobec radykalnej wersji prawicy: antyrynkowej, nacjonalistycznej, niechętnej Europie. Chyba nie ma pan na myśli PiS, bo to partia ani nacjonalistyczna, ani antyrynkowa? Przejmując większość aktywów LPR i Samoobrony, taką wersję prawicy buduje dziś Jarosław Kaczyński. Pierwsze słyszę, żeby ktoś utożsamiał Samoobronę z prawicą. Samoobrona to lewicowi populiści. Wersja prawicy autorstwa Kaczyńskiego przypomina partię narodowo-socjalistyczną. Mówię to bez złośliwości, nie jako polityk, lecz historyk. Platforma, w odróżnieniu od PiS chce być umiarkowaną prawicą, taką jak chadecja, która - popierając wolny rynek i integrację europejską - nie zapomina o sprawach socjalnych. A więc jednak chcecie iść na lewo. Odrzucam propozycję budowania Platformy jako partii skrajnie liberalnej. Nowoczesna prawica musi myśleć także o rozsądnym rozwiązywaniu problemów społecznych. Stąd już krok do porozumienia z lewicą, z Aleksandrem Kwaśniewskim. Nie musimy szukać partnera ani na skrajnej prawicy, ani na skrajnej lewicy. Ostatnie wybory samorządowe pokazały, że naszym strategicznym sojusznikiem może być PSL. Gdyby jednak po następnych wyborach okazało się, że do stworzenia koalicji rządowej miałoby nam zabraknąć kilku głosów, to wówczas będziemy musieli ich poszukać w Sejmie. Może znajdziemy je w niektórych środowiskach PiS (może tam przecież nastąpić rozłam, a Kazimierz Marcinkiewicz może założyć własne ugrupowanie), a może po lewej stronie - warto bowiem pamiętać, że lewica też nie jest jednorodna. Urok opcji polega na tym, że istnieje. Niekoniecznie trzeba z niej korzystać.