Czy na równie ekspresowe rozpoznanie i leczenie może liczyć każdy obywatel? Historia Edwarda K. dowodzi, że statystyczny ubezpieczony często stoi na straconej pozycji. Edward K. przez wiele lat był nałogowym palaczem. Gdy wiosną 2005 roku stwierdził trapiące go objawy duszności, zgłosił się do lekarza pierwszego kontaktu w Miejskiej Przychodni Lekarskiej nr III w Tarnowie, gdzie przepisano mu antybiotyk. Dopiero po kolejnej wizycie skierowano pacjenta na badanie radiologiczne płuc (w projekcji przednio-tylnej). Jednak opisujący zdjęcie radiolog nie zauważył nic niepokojącego. Minęło kilka tygodni, obok duszności pojawiła się krew w ślinie i ogólne osłabienie. Lekarz rodzinny sugerował pacjentowi, że to objawy astmatyczne i wydał skierowanie do pulmonologa. Lekarz specjalista uznał, że pacjent cierpi na astmę oskrzelową. Przepisał leki przeciwastmatyczne i zalecił konsultację u alergologa. Specjalista alergolog potwierdził istnienie astmy oskrzelowej. Podczas wizyty chorego w Poradni Hematologicznej stwierdzono jedynie: niedokrwistość o charakterze wtórnym. Z czasem prócz dotychczasowych objawów rodzina zauważyła, że u pana Edwarda wystąpiła zmiana barwy głosu i znaczna utrata wagi. 29 sierpnia 2005 roku K. z własnej inicjatywy, w prywatnym gabinecie, zdecydował się na kolejne badanie rtg. klatki piersiowej. Mimo że radiolog nie stwierdził żadnych zmian onkologicznych, pacjent pokazał zdjęcia pulmonologowi, który nakazał ponowne wykonanie badania. Obraz zdjęcia zrobionego 10 listopada wydał mu się na tyle niepokojący, że wypisał skierowanie do szpitala. W tarnowskim Szpitalu im. Szczeklika rozpoznano nowotwór złośliwy lewego płuca. Stan chorego pogorszył się tak bardzo, że lekarze nie dawali pacjentowi zbyt wielu szans na przeżycie. 2 stycznia 2006 roku K. złożył do sądu pozew, w którym domagał się 300 tysięcy złotych odszkodowania od Miejskiej Przychodni Lekarskiej nr III w Tarnowie. Jak zaznaczył w pozwie, wie, że jego czas dobiega końca i nie może liczyć na to, że przeżyje długotrwały proces.