Odbieranie dzieci rodzicom pod rozmaitymi pretekstami: "Nie dają sobie rady", "trzymają dziecko w skrzyni" (w rzeczywistości: w łóżeczku dziecinnym...), "nie mają warunków materialnych" (a mają warunki obiektywnie lepsze niż 90 proc. Polaków w 1880 roku), "niewłaściwie wychowują" (tzn. nie tak, jak podobałoby się urzędnikom) - i tak dalej. Rodzice co chwila dowiadują się, że to nie jest ich dziecko: to jest dziecko państwowe, muszą z nim robić to, co aktualny reżym każe - a to posłać do szkoły akurat w wieku 4 - 5 - 6 - 7 (minister zdecyduje za nich) lat, a to zaszczepić pod przymusem szczepionką, której producent dał akurat jakiemuś ministrowi w łapę... A za niewłaściwe obchodzenie się z własnym dzieckiem można pójść do więzienia!!! To jednak, co zrobiły władze Manitoby, prowincji socjalistycznego dominium Kanady, bije wszelkie rekordy! Otóż matka z Winnipeg, z przekonania narodowa socjalistka (tak naprawdę: wyznawczyni supremacji Białej Rasy), posłała do szkoły 7-letnią córkę z wymalowanymi na rękach i nogach napisami "Biała Duma" oraz Swastyką - co, rzeczywiście, nie jest najlepszym pomysłem, bo dzieci nie powinny być wciągane w politykę - a już na pewno nie w szkole... ...tyle że dzieci w szkołach jak najbardziej indoktrynuje się politycznie. W Polsce np. wbija im się w łepetyny, że d***kracja to Najlepszy Ustrój Na Świecie, a Unia Europejska to coś iście wspaniałego... Na co nastąpiło coś, co bywało i w Polsce w latach 1949-1955, gdyby dziecko pojawiło się w szkole z napisem "Precz z komuną": Cytuję: "Dzięki natychmiastowej reakcji nauczyciela, nazistowski symbol został szybko usunięty". Jednak reakcja dzisiejszego systemu poszła o wiele dalej: nauczycielka-donosicielka zawiadomiła stosowne władze, które zabrały dziewczynkę do domu dziecka. Co więcej: policja wdarła się do mieszkania delikwentki, gdzie znalazła wiele symboli narodowo-socjalistycznych - i zabrała do domu dziecka również jej dwuletniego synka!!! Matce natychmiast odebrano prawa rodzicielskie - chwilowo na cztery miesiące. Tego nie bywało w Niemczech hitlerowskich (natomiast bywało w Związku Sowieckim - w najgorszym okresie jego historii). Histerykom z Manitoby warto zwrócić uwagę, że ani Hitler, ani żaden z przywódców nazistowskich nie był wychowany przez matkę, która malowałaby im na rękach symbole nazistowskie, nie był w domu poddany propagandzie socjalistycznej. Wszyscy mieli normalne domy, normalne rodziny, a dr Goebbels ukończył nawet kolegium prowadzone przez oo. jezuitów. Należałoby więc raczej uważać na dzieci z normalnych rodzin - a nie z rodzin, gdzie nieco narwane matki podniecają się rozmaitymi symbolami socjalistycznymi - a to Swastyką, a to Czerwoną Gwiazdą. Teraz nastąpiło najgorsze. Mężczyzna powiedziałby: "P***rzę was, zas***a bando faszystów! Właśnie udowodniliście, że jesteście gorsi od Hitlera! Jestem hitlerowcem, i będę hitlerowcem - a dzieci macie mi oddać, bo to moje dzieci!". Walczyłby o nie w sądach, być może porwałby je i uciekł w góry (w Kanadzie jest dokąd...). Zresztą można do Meksyku - też kraju należącego do NAFTA. Natomiast kobietę złamano i upodlono. Zaraz zadeklarowała, że żałuje tego, co zrobiła, postanawia się poprawić, bo "jest w stanie zrobić wszystko, by odzyskać swoje dzieci". Hitlerowcy ludzi zabijali. Neosocjaliści przerabiają ludzi na g***o, łamią charaktery, przekupują, uczą żebractwa (bo czymże jest wyciąganie łap po dotacje z Brukseli?). Boże! Jak ja nienawidzę tych ludzi!