Policja i agencje wywiadowcze na całym świecie przez prawie sto lat korzystały z wariografów, które miały im pomóc w ustaleniu, czy przesłuchiwany człowiek mówi prawdę.Maszyny te stawały się "bohaterami" filmów, a momenty, w których podejrzani zaczynali się pocić, nerwowo poruszać, czy unikać kontaktu wzrokowego, potęgowały napięcie u widza. Wariograf wynaleziony w 1921 roku przez Johna Larsona skupiał się bowiem na analizowaniu fizjologicznych reakcji organizmu. Jak wynika z artykułu Ewena MacAskilla, opublikowanego na łamach "The Guardian", stare detektory już niebawem będą musiały ustąpić miejsca nowemu wynalazkowi. MacAskill podkreśla, że brytyjscy i holenderscy naukowcy dokonali przełomu. Ich metody wykrywania kłamstw mają skuteczność na poziomie 70 proc. Niewykluczone, że w ciągu najbliższych 10 lat będą już stosowane przez policję na całym świecie. Nowy mechanizm skupia się nie tylko na mimice twarzy, potoku słów czy ruchach rąk, które mogą wskazywać, że przesłuchiwany kłamie, ale na monitorowaniu całego ciała. Zbierane i analizowane są wszystkie reakcje kojarzone z poczuciem winy. Wynalazek składa się z 17 czujników, które rejestrują ruch 120 razy na sekundę w 3 wymiarach i 23 połączeniach. Ross Anderson, profesor inżynierii bezpieczeństwa na uniwersytecie w Cambridge i jeden z członków zespołu badawczego podkreśla, że choć obecnie maszyna gwarantuje skuteczność na poziomie 70 proc., to prawdopodobnie można uzyskać jeszcze lepszy wynik. W niektórych testach wyniósł on aż 80 proc. Najnowsze odkrycie zostanie opisane podczas międzynarodowej konferencji, która rozpoczyna się dziś w Kauai na Hawajach.EKM