Wobec tragedii rodzin Polaków, którzy giną w Iraku i po zapowiedziach premiera, który obiecał specjalne renty dla rodzin poległych żołnierzy, warto poświęcić tym kobietom trochę uwagi. W dobie Internetu nie trudno do nich dotrzeć. One same zaraz po wyjeździe swoich mężczyzn szukają siebie nawzajem. I wsparcia u kobiet, które są w podobnej sytuacji. Żony misjonarzy zakładają własne kąciki na forach poświęconych wojsku, podają swoje numery gadu-gadu i adresy mailowe. Wszystko po to, żeby porozmawiać z kimś, kto czuje to samo. Obawa przed podzieleniem się swoim strachem z kimś, kto nie jest w identycznej sytuacji wypływa z różnych ocen naszej wojskowej obecności w Iraku wśród rodaków. Trudno mówić o swoim lęku o męża, gdy ludzie zarzucają, że robi się to dla pieniędzy. Nie ma się pewności, że jeszcze przed przeczytaniem nie pojawi się komentarz, jaki znalazłam pod informacją o pogrzebie sierżanta Tomasza Murkowskiego. Ktoś napisał: "A za co mu oddali tę cześć? Za to, że pojechał jako najemnik okupować Irak? Rzeczywiście, dobry powód". Albo: "Masz rację! Pojechał za pieniądze a wrócił w worku! Zapłacił najwyższą cenę! Życiem! Ale on wiedział o tym na pewno!". Dlatego właśnie kobiety wolą rozmawiać w swoim gronie. Nie chcą narażać się na podobne komentarze. Na forum internetowym jedna z nich przyznała, że najbardziej denerwuje ją pytanie o to, dlaczego zgodziła się na wyjazd swojego męża. Zadają je wszyscy - począwszy od rodziny, a na nauczycielce w szkole dziecka skończywszy. Podobno odpowiedź: "dla pieniędzy" skutecznie zamyka usta. Powodów, dla których wyjeżdżają ich mężowie na misje jest wiele, a one siebie nawzajem nie pytają "dlaczego?". Dla nich to bez znaczenia, strach pozostaje taki sam. Czy mąż pojechał, bo kończył mu się kontrakt, czy trzeba pospłacać długi, czy uważał to za swój dziejowy obowiązek - nieważne. Kobiety w sieci działają sprawnie i skutecznie. Jedna opowiedziała, jak po wyjeździe męża dostała wiadomość, że samolot szczęśliwie wylądował w Bagdadzie, a potem kontakt się urwał. A przecież wiedziała, że będzie jechał autobusem do Diwanili. "Z niepokoju omal nie osiwiałam" - napisała. "Po godzinie od zadania pytania na forum wiedziałam, że była burza piaskowa. Komórki nie działały, ale wszystko ok. Dotarli bezpiecznie do bazy, mój luby już zjadł kolacje i jest zakwaterowany. Mąż jednej z dziewczyn kwaterował nowo przybyłych". Ten system wymiany informacji działa bez zarzutu, chociaż między sobą nigdy nie podają nazwisk ani niczego, co w jakikolwiek sposób mogłoby zaszkodzić ich mężczyznom. Jednak zawsze mogą poprosić koleżankę z gadu-gadu, żeby jej mąż rzucił okiem na kolegę, który właśnie przyleciał z innej bazy na kilka dni. Sprawdził jak tam się sprawuje, a nawet czy nie spogląda dwuznacznie na "towarzyszkę broni" sojuszniczej armii. Internet spełnia niezastąpioną rolę w kontaktach małżeńskich. Można za jego pomocą rozwiązać wiele problemów, kobiety do swoich mężczyzn wysyłają tysiące maili, a Ci wreszcie mają czas i ochotę, żeby je przeczytać. Słowo "tęsknię" w rozmowach na gadu-gadu jest odmieniane przez wszystkie przypadki. Nie zawsze jest różowo - wiele małżeństw rozpadło się, bo półroczna rozłąka jest trudną próbą dla związku. Nie zawsze zwycięską, ale od czego są koleżanki z sieci? O tym też z nimi można porozmawiać, one to rozumieją. Dziewczyny szybko wymieniają doświadczenia - jak poradzić sobie z tęsknotą, co mówić dzieciom. Nawet w środku nocy można przesłać informację: "Mój wysłał sms-a, że ich ostrzelali, ale nic się nikomu nie stało. Jak będą coś mówili w TV, to wyluzuj". Zresztą, w telewizji mówią o ostrzałach nieczęsto. Rozmawiają o wszystkim. Te, których mężczyźni wyjechali po raz pierwszy, mogą zapytać bardziej doświadczone koleżanki, jak to jest po ich powrocie. Kobieca sieć nie mówi, że powrót jest łatwy. Nikogo nie obchodzi, co tam przeżyli, nikt tego nie rozumie. Do tego narażeni są na zgryźliwe komentarze "pacyfistów". Misjonarki mówią tylko jedno, absolutnie zgodnym chórem: "Nikomu nie zamierzam się tłumaczyć z powodów, dla których pojechał, bo jest jeden powód, najważniejszy i wspólny dla nas wszystkich: mój mąż jest żołnierzem". Anna Włodarczyk