Antonina Kotarba, INTERIA.PL: Oglądał pan rekordowy skok Felixa Baumgartnera. Co pan czuł widząc na żywo ten niesamowity wyczyn - był pan spokojny, czy zaniepokojony, że coś może pójść nie tak? Generał Mirosław Hermaszewski: - Nigdy nie ma pewności. To było pionierskie przedsięwzięcie. Pewne rzeczy nie były w ogóle przetestowane, bo na to nie było czasu. A poza tym nikt nie mógł przewidzieć, jak się zachowa ciało człowieka przy tak dużej prędkości. To była wielka niewiadoma. - Jako lotnicy wiemy, że te prędkości okołodźwiękowe, nie bez powodu nazywają się barierą dźwięku. Bo dzieją się rzeczy niedobre. Pierwsze samoloty, które były z metalu, rozbijały się o barierę dźwięku. A tu raptem człowiek się na to zdecydował - w takim kruchym skafandrze. Bałem się o to, nie ukrywam. Ale ponieważ było to na bardzo dużej wysokości, gdzie powietrze jest rzadkie, to się udało. - Bardzo mnie zaniepokoił moment, kiedy jego ciało zaczęło wirować. Wszyscy chcieli tego uniknąć. Bo wirowanie wytwarzało siłę, która oddziaływała na ciało Felixa - na jego nogi, głowę - on był świadom, że za chwilę może stracić przytomność. Ale wytrzymał - kilkanaście, kilkadziesiąt sekund - i wtedy udało mu się już oprzeć o atmosferę, którą poczuł i zaczął sterować ciałem. Tak je ustawił, że otwarcie spadochronu, było właściwe bezawaryjne. A moment kiedy Felix zgłosił problem z ogrzewaniem hełmu - przeszło panu przez głowę myśl, że misja może się nie odbyć? - Każdy moment był groźny . Ale kiedy widziałem na żywo jego twarz, to byłem przekonany, że nie ma zagrożenia. - Choć konstruktorzy chyba przegapili sprawę, bo trzeba się zawsze liczyć z tym, że może dojść do zaparowania - od intensywności oddychania, od emocji. Dlatego trzeba wprowadzić proste urządzenie: przycisk, który automatycznie podgrzałby szybkę. A moment kiedy Felix siedział w otwartej kapsule, przez chwilę nie odpowiadał na pytania Josepha Kittingera? - Był taki moment, ale to świadczy o tym, że on był niezmiernie skoncentrowany. Wszystkie czynności miał opanowane do perfekcji. - Widzieliśmy go na żywo przez kilka godzin i nie było momentu, żeby się uśmiechnął. Chociażby po to, żeby pocieszyć swoją rodzinę, czy ekipę. Jak się ktoś uśmiecha, to znaczy, że jest ok. Nie stać go było na to, bo był niezmiernie skoncentrowany. - A ta pauza w odpowiedziach rzeczywiście budziła niepokój. Wtedy pomyślałem sobie: Albo coś jest nie tak z tlenem, albo robi rachunek sumienia. Felix musiał mieć z góry niesamowity widok. Tuż przed skokiem powiedział: "Ale mała ta Ziemia!" - Absolutnie przesadził! Ziemia jest ogromna. I widok horyzontu z takiej wysokości, na której on był i z wieży kościelnej, czy z wysokości lotu samolotu, to jest niewielka różnica. Ze statku kosmicznego to widać krzywiznę, on tej krzywizny nie widział. Miał pan ochotę być na jego miejscu - zazdrościł mu pan, a może współczuł? - Ani nie zazdrościłem, ani nie współczułem. Tylko byłem pełen podziwu, że on się na to zdecydował. Jaką rolę odegrał Joseph Kittinger - poprzedni rekordzista, który jako jedyny rozmawiał z Felixem? - To była bardzo ważna funkcja. Kittinger dobrze znał Felixa i wiedział w co się pakuje. - Jego głos i jego sugestie były absolutnie święte dla Baumgartnera. On był pełen zaufania. Dobrze współpracowali. Zdziwiłem się tylko, gdy na koniec Kittinger oddał skoczka pod opiekę aniołów. To wzbudziło u mnie niepokój i zastanawiałem się, czy coś przypadkiem nie jest nie tak. Baumgartner jest bohaterem - zasłużył na to miano? - Absolutnie, absolutnie tak. Myśli pan, że długo nim zostanie, czy też jego rekord szybko zostanie pobity? - Nie widzę takiej potrzeby. Doszliśmy do granicy możliwości, do wysokości krytycznej. Boję się, żebyśmy nie doszli do granicy absurdu. Będą budować większe balony, żeby skoczyć z większej wysokości. To do niczego nie prowadzi. - Ale za jakiś czas na pewno znajdzie się kilku śmiałków, którzy też będą chcieli skoczyć. Wierzy pan Felixowi, kiedy mówi, że "na razie mu wystarczy" i zamierza skończyć z takimi ekstremalnymi wyczynami. Da sobie spokój, czy złamie się i jeszcze o nim usłyszymy? - Jak się prześledzi jego życiorys i zobaczy, co on w życiu wyprawiał, to nie wierzę, że to jest koniec jego pomysłów. Pewnie wyżej już nie poleci. Ale on jeszcze coś wymyśli. Nie raz nas zaskoczy. To jest taki człowiek, taki ma charakter. On chciał pokonać samego siebie i pokazać ludziom, że możliwości człowieka są większe niż nasza wyobraźnia. Rozmawiała Antonina Kotarba ZOBACZ SKOK FELIXA: CO WIDZIAŁ FELIX? NAGRANIE Z KAMERY UMIESZCZONEJ NA HEŁMIE: