Mariusz Piekarski: Tusk wybacza Gowinowi? Kończy spór, czy tylko odkłada egzekucję? Leszek Miller: - Myślę, że zrobi wszystko, żeby dać opinii publicznej czytelny sygnał, kto w tym rządzie jest samcem alfa. Bo jeżeli minister wychodzi na mównicę sejmową i polemizuje z premierem, to jest wyraźny sygnał że o jednego jest za dużo. A po tym sporze z Gowinem Tusk stracił przydomek samca alfa? - Niektórzy tak uważają i myślę, że premier Tusk ma w zanadrzu jedno rozwiązanie, które - jeśli je zastosuje - to udowodni wszystkim, kto naprawdę jest tam szefem. Czyli radząc jak premier premierowi: Tusk powinien ciąć szybko, wyrzucać, rozliczać - nawet za cenę utraty kilku posłów? - Nie, przeciwnie. Powinien doprowadzić do kolejnej debaty w Sejmie w sprawie związków partnerskich. Sojusz Lewicy Demokratycznej złożył już ponownie projekt ustawy, Platforma powinna to zrobić tak samo. No i przed tą debatą premier powinien porozmawiać z grupą posłów, która głosowała inaczej, niż on chciał. Czyli tylko przeprowadzając nową ustawę o związkach partnerskich przez parlament pana zdaniem premier udowodni, że nadal rządzi w Platformie? - Tak. Powinien przeprowadzić rozmowę z grupą posłów. Premier ma instrumenty wyrafinowanego nacisku, albo delikatnego przekonywania. Listy wyborcze? - Powinien te instrumenty przedstawić tym posłom, a potem - kiedy głosowaliby tak jak trzeba i ustawa by przeszła - popatrzeć na ministra Gowina i powiedzieć "No i co, panie ministrze? Kto tu rządzi?". I co - wtedy wyciąć? - Po co? Ustawa jest przyjęta. Koniec sprawy. Tu nie toczy się spór tylko o ustawę. Toczy się spór o to, czy Gowin jest numerem dwa w Platformie i czy jest częścią Platformy, czy częścią koalicji, jak niektórzy mówią. - Nie no, jest częścią Platformy. Ministrowi Gowinowi na pewno nie zależy na tym, żeby opuszczać Platformę Obywatelską. A pan kupuje propozycję prezydenta, by zamiast ustawy o związkach partnerskich zmienić po prostu poszczególne zapisy ustaw obowiązujących tak, by ułatwić życie parom niemałżeńskim? - To jest proteza, którą można zastosować, gdyby okazało się, że w Sejmie nie uda się przyjąć żadnego projektu ustawy o związkach partnerskich, ale ja uważam, że trzeba spróbować. Trzeba podejść trzeci raz do tej problematyki. SLD poprze najpierw odwołanie Wandy Nowickiej, a potem powołanie Anny Grodzkiej? - Nie, my pani marszałek Nowickiej, jej dymisji nie poprzemy, bo uważamy, że dobrze wypełnia swoją funkcję. Ale to suwerenna decyzja każdego klubu, kto reprezentuje w prezydium Sejm. - To jest tylko propozycja dla Sejmu, a w Sejmie zawsze decyduje większość i wszyscy o tym wiedzą, więc my obserwując panią marszałek Nowicką nie mamy żadnych powodów, żeby uważać, że ona źle wypełnia swoją rolę wicemarszałka. Wczoraj otrzymaliśmy pismo od Kongresu Kobiet, pismo adresowane z resztą do wszystkich klubów, w którym panie proszą, żeby nie odwoływać pani Nowickiej. I pan posłucha kobiet? - Chętnie podzielimy ten pogląd. Ale Palikot mówi: w imię równości, walki z polskim kołtuństwem poprzyjcie Grodzką. Zróbmy ten krok dalej w światopoglądowej wojnie w Polsce. - Ale my nie mówimy o pani Grodzkiej, tylko o pani Nowickiej. Dzisiaj wicemarszałkiem Sejmu jest pani Nowicka. I tak powinno zostać? - Tak powinno zostać. Trudno jednak SLD będzie powiedzieć Grodzkiej "nie". Zagłosuje pan w tej sprawie z posłanką Pawłowicz, politykami PiS-u, jeśliby już doszło do odwołania Wandy Nowickiej? - SLD ma w tej sprawie jasną sytuację, ponieważ gdyby doszło do głosowania to będą dwie kandydatury: pani Grodzkiej i pana Ludwika Dorna. No to jak pan sądzi? Na kogo SLD będzie głosował? No chyba nie na Dorna? - Oczywiście, że nie, więc sprawa jest oczywista. Kolejne zapowiedzi spotkania na szczycie Palikota z Kwaśniewskim pana bardziej martwią, bo coś się w końcu wykluje obok SLD, czy już bardziej śmieszą? - To jest taka telenowela, więc apeluję do mojego szorstkiego przyjaciela: Aleksandrze, przyjmij wreszcie tych chłopów, bo oni się zatracą, po prostu uschną z tęsknoty! Co jakiś czas ogłaszają, że przygotowują spotkanie, a ty Aleksandrze to odwlekasz. Szkoda mi tych facetów. A pana zdaniem Kwaśniewski widzi się w ogóle w roli aktywnego polityka? Zaryzykuje wejście w politykę razem z Palikotem, Siwcem? - Nie wiem, to jest decyzja Aleksandra Kwaśniewskiego. Może zrobić tak, może zrobić inaczej, ja nie mam informacji, co uczyni Aleksander Kwaśniewski. A pan jest pewny, że SLD wyszłoby z tarczą w starciu z tym duetem Palikot - Kwaśniewski, jeśli Aleksander Kwaśniewski przyjmie obu panów - o co pan apeluje - i ewentualnie wesprze w wyborach do Europarlamentu? - Niedawno Homo Homini przedstawiało badania, gdzie w sytuacji kiedy są dwie listy: SLD i Palikota i Kwaśniewskiego, SLD dostaje 14 procent, a lista Palikota i Kwaśniewskiego - 10 procent. Czyli pan jest gotowy ewentualnie na to starcie? Nie ma mowy, żeby SLD dopisało się do układanki Palikot-Kwaśniewski? - My możemy współpracować z Aleksandrem Kwaśniewskim i bardzo byśmy tego pragnęli, ale jeżeli zostaniemy zmuszeni do rywalizacji, czy do współzawodnictwa, to oczywiście będziemy współzawodniczyć z całą mocą i ze wszystkimi stąd wynikającymi konsekwencjami. Tylko pytanie, czy pan w ten sposób nie osłabia realnej szansy na odebranie władzy Platformie, bo jak mówią niektórzy, Tusk z Kaczyńskim już raczej nie przegra, a jeśli z kimkolwiek miałby przegrać w perspektywie kilku lat, to raczej z lewicą - ale z Kwaśniewskim. - Proszę wybaczyć, ale jaki związek mają wybory do Parlamentu Europejskiego z odebraniem władzy Platformie? Wybory do Sejmu są dopiero za 3 lata. Czyli "jesteśmy sami, z Kwaśniewskim na nie po drodze"? - Po drodze nam jest z Kwaśniewskim i pewnie będziemy się w tej sprawie porozumiewać; tylko, że my nie możemy zrezygnować z szyldu SLD, z tożsamości SLD - tym bardziej, że mamy swoich własnych europarlamentarzystów i musimy robić wszystko, żeby skierować w następnej kadencji do Parlamentu Europejskiego ludzi, którzy zasilą frakcję socjalistyczną i socjaldemokratyczną, a nie liberalną czy zielonych na przykład.